środa, 16 stycznia 2013

Rozdział 5



Kolejne dni były trudne zarówno dla Leire, jak i dla Hogwartu. Uczniowie zachowywali się bardzo niepewnie, a szczególnie zaniepokoił ich brak wieści o stanie zdrowia Susan Bones. Nikt o tym nie chciał rozmawiać, nauczyciele próbowali dalej prowadzić lekcje, ale zarazem byli oni ostrożni i obserwowali wszystkich uważnie. Flich częściej przechadzał się korytarzami, sprawdzając czy czasem nic złego się nie wydarzyło. Pojawiła się obawa, że Hogwart nie jest już taki bezpieczny, ale jednak nie wystąpiła jeszcze panika. Wszyscy byli przekonani, że to jednorazowy występek i wykwalifikowana kadra czarodziei z Dumbledore’m na czele poradzi sobie z tym problemem.
Wydarzenie to odbiło się także na samej Leire. Wszyscy do tej pory traktowali ją z dystansem, w końcu była córką dyrektora. Wcześniej nie zabiegała o nikogo zainteresowanie, czy nawet o rozwój jakiś znajomości. Jednak gdy koleżanki z jej własnego Domu zaczęły ją unikać i nawet nie witały się z nią, zaczęło robić jej się przykro. Rudowłosa nie pokazywała tego po sobie, lecz odrzucenie nie było wcale sympatycznym zjawiskiem.
Jedyną osobą, która w tej chwili okazała trochę sympatii okazał się Ron. Może dlatego, że tylko on wiedział więcej. Widząc, że nawet Harry z Hermioną zaczynają unikać czerwonowłosej, nie mógł tak po prostu jej zostawić. Nie zaniedbywał swoich przyjaciół i próbował ich przekonać do dziewczyny. Jednak oni, jak i reszta szkoły myśleli, że ma ona coś wspólnego z biedną Susan. W przeciągu kilkunastu dni dziewczyna poznała dokładnie każdy szczegół z życia chłopaka, ona raczej nie miała czym się dzielić. Ale opowieści o wygłupach bliźniaków, zachowaniu Ginny wobec Harry’ego, czy pokręconych rodzicach poprawiały humor Leire każdego dnia. Z czasem Ronowi udało się przekabacić siostrę na swoją stronę i ona także zaczęła wierzyć, że panna Dumbledore nie ma z tym tragicznym wydarzeniem nic wspólnego.
Sytuacja ta zaczęła robić się coraz bardziej irytująca i mało przyjemna. Rudowłosa postanowiła, że nie może tak tego zostawić i, mimo iż tym problemem powinni zająć się dorośli, stwierdziła, że spróbuje jeszcze raz wyjaśnić te wydarzenia. Jednocześnie, broniąc swojej niewinności. Jej zapał okazał się jeszcze większy, gdy Ron wykazał chęć działania z nią w parze. Znał różne ciekawe sztuczki, dzięki swoim braciom, więc zadeklarował swoją pomoc, którą Leire szybko wykorzystała.
Pierwszym poważnym zadaniem Rona, było wkradnięcie się do skrzydła szpitalnego. Odkąd trafiła tam Susan, było ono strzeżone i nikt nie mógł tam wchodzić. Weasleyowi praktycznie udało się, wykorzystał tajemne przejścia w Hogwarcie i pelerynę niewitkę Harry’ego, jednak, gdy już znalazł się w środku natknął się na pielęgniarkę i tylko wpakował się w tarapaty.
Leire z kolei zajęła się przeszukaniem gabinetu Dumbledore’a. Znała jego tok myślenia i możliwe skrytki, które mógłby znaleźć, ale nie odkryła niczego, co mogłoby wyjaśnić zdarzenia, które miały miejsce w szkole. A jakby tego było mało wpadła na Albusa, ale nawet nie zatrzymała się na moment. Po prostu nie zwracała na niego uwagi, bo nie miała ochoty z nim rozmawiać.
Pomysłów było o wiele więcej, jednak ich wykonywanie nie było już takie proste. Największą porażką, była chęć przeszukania Działu Ksiąg Zakazanych. Okazało się, że ktoś (za pewne dyrektor), rzucił jakieś zaklęcie i nie można było zbliżyć się do tej części biblioteki na więcej niż trzy metry. Jednak dwójka Gryfonów nie odpuszczała. Zresztą nie traktowali tego, jak sprawy życia i śmierci, przynajmniej nie Ron. Podchodzili do tego z lekkim dystansem, zarazem nie zapominając, że są ważniejsze sprawy.
Pewnego dnia Leire zorientowała się, jaki ogromny błąd popełniła, szukając tam gdzie nie trzeba. Po zajęciach poprosiła Weasleya, żeby spotkali się pod biblioteką. Chłopak czekał tam już kilka długich minut, jednak po rudowłosej nie było ani śladu. Nagle z pomieszczenia wyszli Harry i Hermiona, która trzymała w dłoniach wielką księgę. Przyjaciele porozmawiali moment, ale dało się zauważyć, że dwójka śpieszy się gdzieś.
- A to co? – zapytał Ron z ciekawości, a oni popatrzyli na siebie. Hermiona wykręciła oczami, dodając po chwili.
- To jest książka, Ron. Ona służy do nauki. A ty czemu tak tu podpierasz ścianę? – Brunetka od razu odbiła piłeczkę, by tylko zejść z poprzedniego tematu.
- Czekam na Leire. Tylko spóźnia się już jakieś piętnaście minut – powiedział, a widząc pytające spojrzenie przyjaciółki zrozumiał, że oczekuje ona rozwinięcia tej myśli. – My też będziemy się uczuć. – Ron nie czuł się dobrze z tym, że musiał ich okłamać. Jednak obiecał Leire, że nie powinie nikomu o ich prywatnym śledztwie, bo to tylko mogłoby podziałać na ich niekorzyść.
Moment później ich rozmowę przerwały głośne kroki. Zza rogu wyłoniła się postać rudowłosej, która próbowała uśmiechać się serdecznie. Jedynie Harry uniósł rękę, a Hermiona ruszyła w przeciwnym kierunku, zabierając ze sobą przyjaciela. Czerwonowłosa nie wnikała w to, co się wydarzyło tylko zabrała za sobą Rona, mówiąc szybko.
- Nie wiem, jak mogłam być tak głupia. Dumbledore powtarzał zawsze, że najciemniej jest pod latarnią. To czego szukamy znajduje się w miejscu, po którym byśmy się tego w życiu nie spodziewali – powiedziała i w tej chwili zatrzymała się przed regałami. Widząc gdzie się znaleźli, Ron nie wyglądał na zachwyconego.
- Dział z księgami o historii magii – wymruczał  niezadowolony, a Leire pociągnęła go za sobą, dalej kontynuując swoją wypowiedź.
- Nikt się nie interesuje takimi sprawami. Ewentualnie historią Hogwartu, ale nie magii. A gdy ktoś już musi wypożyczyć jakąś książkę, to zazwyczaj Pani Pince szuka coś dla niego. Zresztą zobacz… - dodała i przejechała palcem, po jednej z półek. Na jej opuszku znalazł się kurz, a ta skrzywiła się tylko. Była pewna, że coś tu znajdzie. Zaczęła się rozglądać, zarówno próbując myśleć, jak Albus.
- Zazwyczaj szuka się książek, na wysokości głowy albo wyżej i im dalej, tym mniej uważnie przygląda się tytułom – powiedziała i przeszła na sam koniec regału. Przykucnęła i zaczęła szukać czegoś, co nie pasowałoby do reszty.  W jednym miejscu znalazła czyste miejsce, więc wyciągnęła od razu książkę i przeczytała tytuł.
- „Bestie, potwory i inne upiory. Jak je rozpoznać, jak przeciwdziałać”. – Uniosła szybko głowę i napotkała zdziwione spojrzenie chłopaka, który rozejrzał się tylko dookoła i podszedł do niej blisko. Leire uśmiechnęła się dumne i wyciągnęła swoją różdżkę, po czym zaklęciem zmniejszyła ją do minimalnych rozmiarów i schowała do kieszeni.
- Poszukujecie czegoś ciekawego czy interesują was zwyczajnie opowieści o dawnych magach? – Do ich uszu dotarł cichy i trochę piskliwy głos. 
Dwójka przyjaciół odwróciła się i dostrzegła dziewczynę o jaśniejszych włosach, niż sam Malfoy, która wyglądała nawet przyjaźnie, ale jednocześnie miała w sobie coś tajemniczego.  Żadne z nich nie było w stanie wymyślić nic sensownego, a Leire mogłaby rzucić jakimś kłamstwem, ale spojrzenie dziewczyny sprawiało, że nie mogła z siebie nic wydusić.
- Spokojnie, nie powiem nikomu. Ale sama tu nie zaglądam. Lepiej nie mieć kontaktu z taką magią. Czasem jedynie przeglądam stare kroniki. W sumie, ciekawe czemu chcą za wszelką cenę je ukryć. – Dziewczyna każdym słowem potrafiła wywołać ciarki na ciele, mimo iż nie mówiła nic strasznego. Schyliła się i wyciągnęła małą, lecz grubą księgę, po czym otworzyła ją.
- Na przykład ta. Tutaj są tylko zdjęcia i krótkie przypisy o uczniach z lat 30. i 40. XX wieku.  Niby nic takiego, ale lubię oglądać stare fotografie – dodała, a moment później podała kronikę Leire, uśmiechając się przy tym serdecznie.
- Mam na imię Luna. A ty za pewne jesteś Leire, prawda? To o tobie cały czas mówią. Myślą, że ty zrobiłaś to Susan.  Ale nie martw się, ja się z tym nie zgadzam. W końcu wychowywał cię Dumbledore. Gdybyś ty była zła, to on też musiałby być zły, a w to raczej nie uwierzę. Hmmm… miłego oglądania. – Luna odwróciła się na pięcie i po prostu sobie poszła, a rudowłosa zdążyła rzucić jedyne krótkie „dzięki” i skierowała wzrok w stronę Rona, który wyglądał na nieco zestresowanego. Dziewczyna walnęła go delikatnie w ramię i otworzyła księgę, po czym zaczęła dążyć wzrokiem po liście uczniów. Nagle Ron wskazał coś palcem. Zatkało go, przełknął tylko głośniej ślinę i dodał szeptem.
- Tom Riddle. – Dwójka popatrzyła na siebie, a rudowłosa zrobiła tą samą sztuczkę co poprzednio, po czym Gryfoni natychmiast opuścili bibliotekę. 
Mieli ogromne szczęście, wcześniej ich wszystkie starania szły na marne, a tym razem uzyskali dwie ważne wskazówki, które mogą pomóc im w rozwiązaniu zagadki. Przez moment poczuli, że może w końcu los się do nich uśmiechnął, wystarczy było teraz przestudiować wszystko uważnie i rozwiązanie mogło pojawić się od tak. Jednak jeszcze wtedy nie wiedzieli, że za kilka minut, ponownie pogrążą się w smutku.
- Przejrzę to uważnie. Jeśli chcesz to mogę dać ci jedną. Tylko trzeba to zrobić bardzo dokładnie, każdy mały element może okazać się doskonałą wskazówką i… - Rudowłosa mówiła, jednak nagle przestała i zatrzymała się natychmiast. Złapała chłopaka za rękaw od bluzki i wtedy Ron w końcu spojrzał na nią, jakby budząc się z amoku. Leire posłała mu pytające spojrzenie, dokładnie wiedząc, że jest coś nie tak.
- Hermiona i Harry. – Teraz dziewczyna nieco zrozumiała do czego będzie dążył Weasley. – Oni ostatnio unikają mnie. Zachowują się trochę dziwnie. Szczególnie Hermiona, jakby nie ufała mi albo się czegoś bała. Tak jak przed biblioteką. Zachowywała się jak obca osoba. – Na twarzy piegowatego chłopaka było widać zawiedzenie. Leire rozumiała doskonale, że wynika to z tego, że Ron został po jej stronie. Jednak jej współlokatorki nie dało się tak łatwo przekonać.
- Zrozumiem, jeśli teraz odpuścisz. Nie chcę cię do niczego zmuszać. Nie było też moim zamiarem odtrącanie cię od przyjaciół. Mogę się sama tym zająć. – Uśmiechnęła się, jednak nie była szczęśliwa wypowiadając te słowa. O wiele łatwiej było mieć kogoś przy sobie, jednak nie chciała, żeby chłopak wyrzekał się czegoś dla niej. Ku jej zdziwieniu Ron pokiwał głową przecząco, po czym spojrzał swoimi zielonymi tęczówkami w jej twarz, dodając:
- Nie. Ja chcę ci pomóc, wierzę, że to nie twoja wina. Tylko… przykro mi, że oni mi nie ufają. – Weasley wydawał się okropnie zrezygnowany. 
Z jednej strony jego najlepszy przyjaciel, z którym zna się od małego unikał go. Ale z drugiej Harry okazywał choć trochę sympatii. Zachowanie Hermiony było dla niego bardziej bolesne. Przyjaźnili się, jednak chłopak zawsze miał nadzieje, że z tego wykwitnie coś więcej. Jego relacje z dziewczyną zawsze były silne i trwałe, lecz teraz wszystko się zmieniło. Panna Granger musiała wszystko udowadniać, jak jakiś szalony profesor. Nie była w stanie uwierzyć chłopakowi na słowo, że Leire jest bez winy. I to zabolało Rona. Sam fakt, że brunetka w niego nie wierzy. Miał jedynie  nadzieje, że po wyjaśnieniu tego wszystkiego Hermiona zrozumie, że popełniła błąd i wrócą do normalności.
Rudowłosa pogładziła delikatnie ramię chłopaka, z chęcią przekazania trochę otuchy. Wierzyła, że dzieli ich krok od rozwiązania zagadki. Że księga da im odpowiedź na wszystkie pytania. I gdy Gryfoni stali w ciszy, nagle dostrzegli jak uczniowie biegną w jednym kierunku. Ponownie utworzyła się pewna grupka, tworząca koło, a to mogło świadczyć jedynie o tym, że musiało wydarzyć się coś złego. Nie czekając długo Ron i Leire zerwali się i pobiegli za tłumem.
Stanęli za pokaźną gromadą,a gdy Weasley wychylił się, by zobaczyć co się stało zbladł natychmiast. Cofnął się krok do tyłu, widok krwi na ziemi nie działał na niego najlepiej.
- Wiesz… ja chyba… będzie lepiej, jak… - Zaczął się jąkać, a Leire wcale mu się nie dziwiła. Ludzie różnie reagowali w takich sytuacjach, więc rozumiejąc chłopaka dodała.
- Rozumiem, idź. – Pokiwała głową, a gdy Ron oddalił się, przepchnęła się przez tłum. 
Profesor McGonagall i profesor Flitwick oddalali się już, zabierając kogoś ze sobą. Rudowłosa nie zdążyła zobaczyć kim była ta osoba, więc rozejrzała się dookoła i dostrzegła zapłakaną grupkę uczniów. Wśród nich była Luna, więc musieli to być Krukoni. Dziewczyna puknęła w ramię chłopaka, który stał obok.
- Wiesz kto tym razem? – zapytała mało pewnie i uniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy. O ile nie myliła się to był to Dean. Kojarzyła go z opisu, jednak nie była stu procentowo pewna.
- Cho Chang – odpowiedział cicho, po czym spuścił głowę. 
Leire podażyła wzrokiem po tłumie, który zatrzymał się na wpatrującym się w nią blondynie. Ruda posłała pytające spojrzenie Malfoyowi, lecz ten nawet nie drgnął. Na jego twarzy cały czas znajdowała się maska. Stał otoczony swoją grupką małych żołnierzyków, jakby tylko czekał na to, żeby móc się jej odwdzięczyć.
Przemyślenia dziewczyny przerwali prefekci, którzy natychmiast chcieli zabrać wszystkich do dormitoriów.  Prócz tego Leire przez moment poczuła się słabo. Rudowłosa zawróciła i udała się natychmiast do pokoju. Używając tajemnych przejść, które pokazał jej Ron dotarła tam naprawdę szybko. Pokój Wspólny minęła bez słowa,  od razu udała się do sypialni. Niespodziewanie w drzwiach natknęła się na brunetkę. Pierwszy raz od dłuższego czasu stała z nią twarzą w twarz.
- Wychodzisz? Teraz? To chyba nieco niebezpieczne – zainsynuowała Leire, jednak Hermiona nie wyglądała na przejętą jej opinią. A raczej myśl o opuszczeniu tego pokoju sprawiała jej ulgę.
- Tak. Mamy pewne sprawy z Harrym do załatwienia. Mam nadzieje, że uda nam się wrócić rano na pierwszą lekcję. Możesz przez ten czas mnie kryć? – Ostatnie słowa dodała jakby od niechcenia. Nie mogła tak po prostu wyjść bez niczego. Leire pokiwała tylko głową. Nie próbowała wnikać w to, co się dzieje, bo zapewne i tak niczego by się nie dowiedziała.
Hermiona wyszła, a rudowłosa została sama w pokoju. Rozejrzała się dookoła i westchnęła w duchu. Nie przepadała za brunetką, jednak jej zachowanie nie było zbyt przyjemne. Jakby kłopotów było jej mało. Wnet przypomniała sobie o księgach. Wyjęła je z swojej kieszeni i odczarowała. Kronikę schowała pod łóżko, po czym usiadła na materacu, studiując dokładnie lekturę. Miała nadzieje, że uda się jej znaleźć cokolwiek, bo w tej chwili czuła jedynie rezygnacje. Jakby znalazła się w martwym punkcie. Gdy myślała, że idzie do przodu, tak naprawdę cofała się w tył.
Teksty zostały napisane bardzo archaicznym językiem, dlatego trudno było jej zrozumieć dokładnie ich sens. Gdyby chociaż wiedziała, w którym rozdziale szukać. Działa na ślepo, ale po kilkudziesięciu minutach stwierdziła, że nie chce bardziej zagłębiać się w tą treść. Była ona zbyt dziwna i przerażająca. Może w dzień, na powietrzu, a nie teraz, gdy jej wyobraźnia płatała figle.
Odłożyła kronikę obok, czując ciarki przechodzące przez jej ciało, wstała szybko. Chwyciła za swoją różdżkę i patrzyła się w nią do czasu, aż zadziorny uśmiech rozświetlił jej twarz. Dokładnie wiedziała, czego jej brakowało i, co w tej chwili pozwoliłoby jej odświeżyć umysł i uspokoić ciało.
- Habitabilis latrinum – powiedziała krótko, wskazując puste pole w ścianie. 
Po chwili pojawiły się drzwi. Jednak tym razem nie było to złudzenie, nie dobudowała też drugiego pokoju. Wykonała portal. Nie czekała długo, by przekroczyć próg. Poczuła się lepiej, widząc znajome ściany, swoje rzeczy. Gorący prysznic był tym czego obecnie potrzebowała. Odkręciła wodę i zaczęła się rozbierać. Niedługo potem lustro całkowicie zaparowało, a dziewczyna znalazła się w kabinie.
Ciepłe i krystaliczne kropelki wody opływały jej ciało, w ten sposób rozluźniając je. Leire stanęła wprost pod prysznicem, by woda dokładnie obmyła jej twarz, mając nadzieje, że zabierze ze sobą wszelkie zmartwienia. Czuła się dobrze, jednak jeszcze coś było nie tak. Wyciągnęła dłoń po swoją różdżkę, a następnie wyczarowała swoje ulubione, truskawkowe mydło w płynie. Pokryła nim dłonie i rozmasowała, by wytworzyła się czerwona piana. Z zadowoleniem rozprowadziła ją po swoim ciele, rozkoszując się cudownym zapachem.
Wszelkie złe emocje, zmartwienia, jak i obskurna rzeczywistość przestała w tej chwili mieć dla niej znaczenie. Lecz w jej przypadku delektowanie się chwilą spokoju, byłoby nadmiarem szczęścia. Do jej uszu dotarł dźwięk otwierających się drzwi. Leire natychmiast otworzyła oczy i zerknęła w bok, jednak przez zasłonę dostrzegła jedynie wpadające światło do pomieszczenia, a potem zarys postaci i… różdżki! Dziewczyna chwyciła natychmiastowo swoją, jednak nie wykonywała większych gwałtowniejszych ruchów. Myślała, że to Hermiona, która jest tylko trochę zdziwiona tym co się dzieje. Przecież to na pewno, nie ten potwór, co wykończył Cho i Susan! To nie mógł być on!
Rudowłosa obserwowała, jak postać się zbliża, ale jednocześnie przygotowała się należycie. Miała już na końcu języka odpowiednie zaklęcie, gdy powoli skierowała swoją dłoń do zasłony. Wnet dostrzegła, jak różdżka tajemniczego osobnika unosi się do góry. Natychmiast odsłoniła zasłonę, nie zapominając o swojej sytuacji, więc wychyliła jedynie głową i rękę. Koniec jej broni dotykał w tej chwili gardła nieproszonego gościa, a ona miała już wypowiedzieć zaklęcia obezwładniające, gdy strach na jej twarzy przemienił się w ogromny gniew.
- Weasley! Na brodę Merlina, co ty wyrabiasz! – Chłopak z przerażeniem wpatrywał się w jej oczy i zamarł całkowicie. Jego dłoń nie ruszała się z miejsca, jak on sam póki Leire nie popchnęła go.
- Wynocha stąd! Jak cię dopadnę to zostanie po tobie tylko różdżka! – wykrzyczała, a ten natychmiast wykonał w tył zwrot i opuścił pomieszczenie. Twarz rudowłosej była czerwona z zawstydzenia i złości. Musiała przerwać swój mały rytuał. Opuściła brodzik i jednym zaklęciem pozbyła się z siebie resztek wody i piany, a potem wyczarowała dla siebie ubranie – piżamę nocną, oraz długi wełniany sweter, ponieważ w komnatach nie było zazwyczaj zbyt ciepło.
Opuściła łazienkę, a ku jej zdziwieniu rudy chłopak nadal tam był. Powinien już dawno stamtąd zniknąć i modlić się o łaskę za swoje haniebne postępowanie.
- Weasley! Niech cię lepiej Godryk ma w swojej opiece, bo zaraz tak mnie popamiętasz, że ta twoja bujna czupryna osiwieje! – Trudno było się dziwić dziewczynie w tej chwili, miała prawo do nerwów. Chłopak bez uzasadnienia wpadł do jej łazienki i to jeszcze z różdżką wycelowaną prosto w jej twarz!
- Co ty sobie wyobrażasz?! W domu cię nie nauczyli pewnych zasad?! Co ty sobie myślałeś?! – Leire z impetem tykała cały czas chłopaka w klatkę piersiową palcem, jednocześnie obdarzając go krytykującym spojrzeniem. Z kolei z twarzy Rona dało się odczytać jedynie strach i dezorientacje. Wyglądało, jakby całkiem nie spodziewał się, że zobaczy tam pannę Dumbledore albo przynajmniej nie w takiej sytuacji. 

 
Gdy dotarły do niego niektóre fakty, a krzyk dziewczyny zaczął coraz bardziej dawać mu się we znaki, odezwał się w chwili, gdy ta musiała zaczerpnąć powietrza.
- Martwiłem się o ciebie – powiedział krótko i dość cicho, porównując do wypowiedzi dziewczyny. Nie miał wiele czasu, bo Leire zaczęła swoją kolejną wiązankę, a on nawet nie drgnął.
-  To nie jest żadne wytłumaczenie?! Głupota jakaś kompletna! Próbujesz się tylko bronić i… - Wtedy dziewczyna umilkła nagle i przestała popychać Rona. Jej słowa padały automatycznie, dopiero teraz dotarła do niej treść jego wypowiedzi. Może dla kogoś nie byłoby to coś niezwykłego, jednak Leire usłyszała takie słowa pierwszy raz w życiu.
Dumbledore mógł mówić, że jest zadowolony z jej postępów w nauce albo, że coś mu się nie podoba, ale nigdy się nie martwił, nie bał, nie troszczył – nie miał powodów. Twarz czerownowłosej złagodniała od razu, a jej usta zamknęły się, by czasem nie powiedzieć jeszcze czegoś, czego potem będzie żałować. Ron podsunął jej małą karteczkę, a ta rozwinęła ją powoli i przeczytała krótką wiadomość.
Pokiwała głową przecząco, całkowicie nie rozumiejąc, co się dzieje. Teraz chociaż znała intencje chłopaka i na pewno nie były one złe.
- Skąd to masz? To jest  groźba. „Zgadnij z jakiego Domu nie było jeszcze ofiary. Zaraz pożałujecie za to węszenie.” – Przeczytała na głos, a potem jedynie usiadła na brzegu łóżka, łapiąc się za głowę. Nie wiedziała od kogo jest ta wiadomość, jednak w tej chwili Gryfoni nie mogli czuć się bezpieczni.
- Znalazłem w komnacie. Myślałem, że tym razem coś tobie się stanie, więc chciałem pomóc. I jeszcze te drzwi, które wzięły się znikąd i cała kabina była czerwona… bałem się, że podzieliłaś los Susan.
Dziewczyna okazywała zrozumienie, aż do chwili wspomnienia o krwistej barwie. Wtedy uświadomiła sobie, że to wszystko przez mydło,  przez zasłonę widok był bardzo rozmazany, więc chłopak widział jedynie czerwone plamy, dlatego nie odsunął się. Myślał, że Leire leży tam cała zakrwawiona, jak to było z poprzednimi ofiarami.
Moment później Ron zajął miejsce obok rudowłosej, która cały czas wpatrywała się w kartkę. Tym razem była naprawdę przestraszona, aż czuła żołądek w gardle. Wiedziała, że istnieje realne zagrożenie dla niej i dla Rona. Złożyła szybko kartkę i zaczesała mokre włosy za ucho.
- Nie mam pojęcia, co z tym zrobić. Nie wiem już po prostu co dalej… - powiedziała zrezygnowana i schowała twarz w dłoniach. Czuła się winna temu, że przez nią pojawiło się niebezpieczeństwo nie tylko dla niej, lecz także dla chłopaka.
Ron był równie skołowany, choć w tej chwili odetchnął z ulgą. Przynajmniej jej nic się nie stało i to był ogromny plus. Domyślał się, że zobaczy coś strasznego, jednak albo ta wiadomość okazała się pogróżką, albo zdążył przybyć wcześniej.
- Może lepiej pójdę, zaraz przyjdą dziewczyny i będzie nieciekawie. – Nie miał pojęcia, co może dodać, by ulżyć Leire, bo sam dostrzegał dramatyzm tej sytuacji, a nie chciał jeszcze bardziej tego dnia jej denerwować. Wydawało mu się to najbardziej odpowiednią decyzją w tej chwili, bo pomimo wyjaśnienia całej sytuacji, czuł się lekko skrępowany.
-  Szukający z ciebie dobry by nie był, rozejrzyj się dookoła – dodała dziewczyna, stwierdzając w duchu, że nie wykazał się on spostrzegawczością. 
Ron nie rozumiejąc jej, wykonał od razu tą czynność i wtedy uświadomił sobie, co miała na myśli. W całej komnacie znajdowały się tylko dwa łóżka, mimo iż powinno ich być pięć. Nim zdążył zadać pytanie, ona udzieliła odpowiedzi.
- Idąc tu, zaznaczyłam Dumbledore’owi, że jeśli będę w pokoju z jakimiś nieznośnymi dziewuchami, to obrzydzę im tak Hogwart, że same zrezygnują. Wziął sobie to bardzo do serca i zostawił mi tylko Hermionę, która obecnie jest gdzieś z Harrym. Nie mam pojęcia, co robią, ale chyba opuścili szkołę. Granger mówiła, że będzie dobrze, jak wróci na pierwszą lekcję. – Po pierwszej części jej wypowiedzi, chłopak zaśmiał się pod nosem, jednak później spoważniał. On też widział przyjaciela, któremu bardzo się śpieszyło, lecz gdzie? Nie miał pojęcia.
Leire odłożyła list na szafkę nocna obok kroniki i swojej różdżki, po czym przeniosła wzrok na przyjaciela. Uśmiechnęła się dość ponuro, ale na więcej nie było ją stać, mimo iż bardzo się starała.
- Mimo wszystko dzięki za troskę – powiedziała nie zważając na ogromną barierę, która wytworzyła się w niej wewnętrznie. Jednak doceniała dobre zamiary chłopaka, które były jedynym pozytywnym elementem, który w tej chwili była w stanie dostrzec.
- Ty też byś przybiegła. Tylko pewnie zrobiła byś to z większym rozmachem i miałabyś wielkie wejście. – Ron uśmiechnął się prawdziwie, a tym wywołał taką samą reakcje u rudowłosej. 
Ta poczuła zimno doskwierające jej w stopy i szybko wsunęła nogi pod grubą pościel. Patrząc po jej poprzednim zachowaniu, powinna w tej chwili wygonić chłopaka, jednak nie chciała. Nie mogła czuć się bezpiecznie, a co dwie różdżki to nie jedna. Nie chciała nic insynuować, zresztą była zbyt dumna, by okazać, że potrzebuje w tej chwili wsparcia.
Jednak i tym razem Ron wykazał się ogromną intuicją. Nie potrzebował jej słów, żeby zrozumieć, co w tej chwili odczuwa dziewczyna. Zresztą sam nie czuł się pewnie, więc nieśmiało wyszedł z propozycją.
- Jeśli masz być tu sama… Hermiona nie wróci… A sytuacja jest taka, a nie inna… To jeśli chcesz to może mógłbym… - Gdy Ron się denerwował w jej towarzystwie to zawsze całkowicie zapominał języka w gębie, ewentualnie miał problemy w wypowiedzeniem sensownych zdań.
- Chce – odpowiedziała natychmiast i w ten sposób ułatwiła mu jego zadanie. Przesunęła się w bok, a Weasley zbliżył się powoli i zajął obok niej miejsce. Jego ruchy były niepewne, utrzymywał dystans na wszelki wypadek. Nawet nie położył się tylko przyjął pozycję półsiedzącą i tej chwili patrzył na czerwonowłosą nieco z góry. Ta nakryła się kołdrą po samą szyję, gdy nagle chłopak zaczął się wiercić.
- Co jest – wymruczał niezadowolony, a potem wyciągnął coś spod poduszki, a jego oczom ukazał się stary miś. Ron roześmiał się natychmiastowo, a ruda zabrała mu tylko swoją przytulankę i schowała pod pościel.
- Powiesz komukolwiek, a zapoznam cię z panną Włochatką. – Te słowa natychmiast uspokoiły go. Jednak mimo swojej niechęci do pająków, skrycie cały czas uśmiechał się. Zresztą moment później dziewczyna sama się zaśmiała i uniosła wzrok patrząc na chłopaka.
- Ron… wiesz jesteś naprawdę doskonałym przyjacielem. – To stwierdzenie sprawiło, że na twarzy Weasleya pojawiła się mieszanka zadowolenia, spokoju i radości.
Nie odpowiedział już nic, bo dziewczyna zamknęła oczy i skuliła się pod pościelą, a on sam przymknął powieki. Chociaż chciał cały czas czuwać, pilnować i czekać, aż coś się stanie. Ku jego zdziwieniu, noc okazała się nadzwyczajnie cicha i łagodna.

20 komentarzy:

  1. Coś mi się tak wydawało że Leire będą obwiniać... Ale myślałam że Harry i Hermiona jej uwierzą :( Biedna dziewczyna :( Nie dość że nowa, dziwna bo córka Dumbledore'a to jeszcze teraz to! Dobrze przynajmniej że Ron z nią jest. A wiesz co by było fajnie? Jakbyś ich zeswatała! Może być nawet tylko na chwilę albo taki mały całus czy coś. Ale żeby to coś było. To by było zarąbiście!!! :D
    Pozdrawiam
    ~ Lexie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby jej uwierzyli to byłoby za miło ;) A ja raczej nie lubię, jak jest za sodko.
      Hmmm, rozważę twoją propozycję, że tak powiem xD Nie wiem, nie wiem, zobaczmy co moja głowa wymyśli :)
      Pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
  2. Właściwie pierwszy raz trafiłam tu już kilka dni temu, aczkolwiek dopiero teraz zdecydowałam się sklecić jakiś komentarz ;).
    Link do tego opowiadania znalazłam na jakimś innym blogu i zaintrygowana adresem (uwielbiam historie o zbuntowanych dziewczynach w Hogwarcie) postanowiłam zajrzeć, zobaczyć, co tam ciekawego piszesz.
    Choć na ogół jestem zwolenniczką przestrzegania kanonu, to jednak mimo wszystko twoje opowiadanie przypadło mi do gustu. Są może pewne niedociągnięcia, w końcu historia dopiero się zaczyna i sama wiem, jak trudno jest zacząć, ale mimo wszystko, masz oryginalny pomysł.
    W sumie, chyba tylko raz spotkałam się z córką Dumbledore'a, ale Leire wydaje się być całkiem ciekawą postacią, i dziwne jest, że dopiero teraz zaczęła chodzić do Hogwartu. Nie mniej jednak, historie o nowych uczennicach to kolejna rzecz, którą w ff bardzo lubię. No i fakt, że Leire ma czerwone tudzież rude włosy, a ja do kolorowych czupryn mam słabość (sama piszę o niebieskowłosej dziewczynie xD).
    Choć na początku jak tu weszłam, byłam troszkę zawiedziona, że wymazałaś bitwy o Hogwart (w końcu to takie ciekawe wydarzenie, o którym bardzo lubię czytać), to jednak cieszę się, że i tu zaczyna się dziać coś mrocznego i tajemniczego.
    Zauważyłam, że też lubisz wszystko bardzo dokładnie opisywać, nawet najbardziej błahe czynności. Lubię opisy o wiele bardziej niż dialogi, więc zawsze zwracam na nie największą uwagę.
    Dialogi też wyszły ci spoko, nawet mi się podoba, że Leire koleguje się z Ronem. Choć nieco dziwi mnie reakcja Hermiony.
    Było troszkę literówek, ale w tej chwili ich nie pamiętam (rozdział był dość długi ;P). W każdym razie, ciekawie zaczyna się historia. Komentarz wyszedł trochę nieskładny, ale czasem tak bywa ;).
    [niebieskie-marzenia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nazwa była wymyślana na szybko, nie jest to nic wymyślnego, bo miało być prosto i bez filozofowania ;)
      Ja od razu zaznaczyłam, że nie zamierzam się go trzymać. Oczywiście nie zmieniam wszystkiego, Draco i Harry nagle nie zostaną przyjaciółmi xD Ale przedstawiam ją tak, jak chce ją zrealizować i na tym się skupiam.
      Długo myślałam, czy wybrać czerwonowłosą, czy może dziewczynę z fioletową czupryną, ale stwierdziłam, że byłoby to zbyt odważne posunięcie :)
      Gdyby miała je zachować, to Dumbledore musiałby nie żyć, Draco byłby całkiem zły i zacząłby powstawać związek między Hermioną i Ronem itp. takich zdarzeń jest mnóstwo, których ja nie chciałam widzieć w swoim blogu.
      Opisuję czynności, ponieważ nie umiem tworzyć świata przedstawionego ;) A czy jestem, aż tak dokładna, hmmm no nie wiem :D
      Postaram się je znaleźć i usunąć :)
      Przez Hermionę przemawia po pierwsze zazdrość, po drugie lekki strach. Od początku nie polubiła Leire, a teraz wydaje się jej, że jest ona niebezpieczna.
      Pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
  3. Zostałaś nominowana do Liebster Award ;)
    http://zostan-ze--mna.blogspot.com/p/liebster-award_16.html

    (Za wszelkie niedogodności - przepraszam!)

    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A głupia bubaa! znowu nie rozumie jednej rzeczy. :( Jak Ron dostał się do dormitorium dziewcząt? W której części, w książkach, było napisane, że kiedy jakiś chłopak chciał wejść do pokoju dziewczyn, schody zamieniały się w płaskie podłoże i facet spadał do Pokoju Wspólnego, czy jakoś tak. Dlatego trochę nie rozumiem. Chyba, że wyjaśniłaś, a ja głupia, nie zorientowałam się.
    Rozdział fajny. :) Podoba mi się przyjaźń Leire-Ron, uważam, że ich charaktery do siebie pasują. Ona - zbuntowana, on - łagodny. Przeciwieństwa się przyciągają. :)
    Wątek z tajemniczymi atakami sprawia, że najchętniej to nie wychodziłabym z bloga. Boże, kto jest tym dzieckiem, no kto?! Naprawdę mnie wciągnęłaś. ;)
    ~Pozdrawiam i życzę dużo weny, bubaa!

    OdpowiedzUsuń
  5. Głupia bubaa! znowu czegoś nie zrozumiała. Jak Ron dostał się do dormitorium dziewcząt? W którejś książce HP było napisane, że dziewczyny bardzo dbają o ostrożność i żaden chłopak nie mógł przedostać się do ich pokoi, bo schody zamieniały się w płaskie podłoże i faceci się ześlizgiwali, czy coś. Tak więc dziwi mnie fakt, że Ronowi się to udało, kiedy w książce było inaczej. Chyba, że to wyjaśniłaś, a ja się nie zorientowałam. xD
    A teraz do sedna; podoba mi się wątek przyjaźni Leire-Ron. Przeciwieństwa się jednak przyciągają, przynajmniej w wypadku tej dwójki. Naprawdę super połączenie, chociaż nie wyobrażam ich sobie razem. Po prostu nie potrafię.
    Mam nadzieję, że notki będą pojawiać się częściej, bo strasznie pilno jest mi poznać to słynne dziecko Voldemorta. :) Kto to jest, no kto??!! Pisz, dziewczyno!
    PS. Możliwe, że jest to mój drugi komentarz, który wysyłam, bo coś mi blogger ostatnio zdziczał i różne dziwactwa się dzieją. xD
    ~Pozdrawiam i życzę duuuuuużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tego, to nie jest to nigdzie wyjaśnione. Co prawda mogłabym dopisać dwie linijki mówiące o tym, że Ron zna jakieś zaklęcie, albo tajemne przejście, ale to idiotyzm. Według mnie po prostu nie był to jeden z udanych pomysłów w HP. Dlatego ominęłam to. I z przykrością muszę powiedzieć, że nie mam zamiaru tego zmieniać. Lubię sceny intymne, a przez między innymi ten pomysł jest je trudno realizować (biblioteka, lochy, niedługo by się miejsca skończyły).
      Mam nadzieje, że on się nikomu "nie przeje". ;)Rozdziały pojawiają się tak często, jak jestem w stanie je napisać, jednak teraz nie jest łatwo.
      Wydaje mi się, że odpowiedź na to pytanie poznamy dopiero na koniec ;)
      Pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
  6. Witaj ;)

    Po przeczytaniu tego rozdziału muszę stwierdzić, że pod żadnym pozorem Leire i Ron nie przypominają Bonni i Clyda (chyba tak to się pisze^^) a Sherlocka Holmesa i dr Watsona ;D Nie zdawałam sobie sprawy nigdy, że Ron mimo, iż nigdy nie zwracałam na niego większej uwagi, może być tak sympatyczny. I do tego wszystkiego troszczył się o pannę Doumbledore, chociaż na jej miejscu zdzieliłabym go po głowie za to, że wpadł do łazienki :) Podobał mi się fragment o tym jak wyciągnął z pod poduszki miśka, bardzo realistycznie oddane. Lubię to opowiadanie, nie jest przesłodzone i nie pędzi na siłę, aczkolwiek cały czas coś się dzieje. Zawsze miło mi się je czyta ;D

    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!

    Liley

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej:)
      Co do Bonnie i Clyda - właśnie słuchałam piosenki o nich ;)
      Wiesz, miałam nawet w pewnym momencie napisany taki zwrot do Rona "Sherlocku, rozejrzyj się dookoła", ale stwierdziłam, że u nich raczej nie wiedzą kto to taki Sherlock xD Ale teraz właśnie prowadzą takie swoje małe śledztwo i wcale nie będzie łatwo :)
      Dziękuję Ci za ciepłe słowa i pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
  7. Rozdział bardzo mi się podobał. W jednym wyrazie brakowało chyba ogonka przy "ą", ale już nie pamiętam, bo tak zaskoczyła mnie sama treść posta.
    Ron jest tutaj tak bardzo opiekuńczy. Zaraz po otrzymaniu tego listu z pogróżką poszedł do Leire. Wzruszyło mnie to. Nie znał jej przecież za bardzo, a jednak - martwił się o nią.
    Kolejna ofiara. Cho Chang, w której kochał się Harry. Ciekawe jak to zniesie?
    Co do samej Leire, to mam mieszane uczucia. Trochę mi jej szkoda, nikt nie chce z nią gadać oprócz Rona i jego siostry, którą rudy "przekabacił" na ich stronę :). Ale mogłaby się postarać, jakoś bronić, a nie spędzać tylko całe dnie na szukaniu czegoś, czego nawet nie określiła.
    Pozdrawiam, Asuria :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przedstawiam Rona, tak jak ja go widzę, dlatego może wydawać się w którą stronę lekko przerysowany ;)
      Harry. Biedny Harry. Wydaje mi się, że powinien teraz będzie jeszcze bardziej ostrożniejszy.
      Ale spójrzmy na świat jej oczami. Do około 15 roku życia nie miała kontaktu praktycznie z nikim poza Dumbledore'm i ewentualnie dorosłymi. Wiemy jeszcze jedynie tyle, że w ostatnim czasie spotykała się jedyne z Draco, a tak naprawdę całe życie była odcięta od jakichkolwiek ludzi. Podchodzi ona do nich z wielkim dystansem i nie ufa im. Nie chce też pokazywać, że może jej zależeć na jakiś relacjach, bo uważa to za słabość. Dopiero Ron zmienia stopiono jej podejście, pokazuje, że nie wszyscy są źli. Tak naprawdę on uczy ją jak powinny wyglądać normalne relacje między rówieśnikami :)
      Pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
  8. Wybacz, że tak późno ;)
    Cieszę się, że ten rozdział rozwinął nam przyjaźń Leire i Rona. Naprawdę mi się podobają ich relacje. Martwi mnie natomiast Harry i Hermiona. Przecież wcześniej lubili pannę Dumbledore, dlaczego teraz traktują ją z taką nieufnością i jeszcze wciągają w to ich dawnego przyjaciela, Rona? Nie tego się po nich spodziewałam. Winę mogę ewentualnie zrzucić na niepokój, panujący w całym zamku przez pojawienie się potwora. Dwie ofiary wzbudzają lęk, rozumiem.
    Podobał mi się jeszcze moment z Luną. Dobrze oddałaś jej charakter. Bardzo lubię w tej dziewczynie to, że nie podąża za tłumem, a samodzielnie ocenia ludzi i ma swoje poglądy ^^
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy lubili trudno powiedzieć, ich początki były trudne, a potem okazali trochę więcej wyrozumiałości, szczególnie Harry od początku był dobrze nastawiony. Hermiona miała mieszane uczucia, a po tym jak Snape oskarżył Leire, że te przypadki to jej sprawa, zachowują oni dystans do rudowłosej.
      Lunę uwielbiam, całą ją postać od A do Z, choć czasem trochę mnie przeraża ;) Więc musiałam ją pokazać w tej historii :)
      Pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
  9. Trochę szkoda, że przez tą całWidzę, że znajomość Leire i Rona rozkwita. Zastanawia mnie, co z tego wyniknie. Szczerze przyznam, że jakoś oni mi do siebie nie pasują. Dwa rudzielce w jednym związku to za dużo. xD
    Trochę szkoda, że przez tą sytuację z Susan, Harry i Hermiona odwrócili się od Leire, jak reszta szkoły. Przecież wydawało się, że naprawdę mogą się zaprzyjaźnić i nagle taka zmiana?
    Nie mogę się doczekać tego, co wyniknie z poszukiwać bohaterki.
    Pozdrawiam, Erin. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dwa rudzielce to za dużo" - też tak myślałam, a potem przypomniało mi się, że rodzice Rona to właśnie rudzi są :D XD
      Wydaje mi się, że jakby każdy ją lubił to byłoby za kolorowo, a ona nigdy nie miała być idealnym bohaterem :)
      Pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
  10. Witaj, witaj.
    Poślizg jest, jakbym kurczę się na lodzie przewróciła i straciła przytomność... No w końcu nie skomentowałam poprzedniego postu, ale przeczytałam szybciutko : ) No nic, mam nadzieję, ze zła nie jesteś. Ale już się tłumaczę: otóż mam karę na komputer z powodu dosyć kiepskich – mniemaniem moich rodziców – ocen, także nie jest kolorowo :P
    Postaram się jednak coś napisać :P Wybacz za długość :)

    Podoba mi się Twoja kreacja Luny, jak zwykle zamkniętej w swoim świecie dziewczyny z dużą dozą fantazji i niezwykłych pomysłów.

    Ah, ten potwór to chyba nieco namieszał w umysłach panny Granger i pana Pottera. Czemu oceniają młodą Dumbledore tak surowo? I przy okazji wnikają w łączące ją z Ronem relacje. Powinni się zajmować swoimi sprawami. Rozumiem, że panuje strach, niczym epidemia, natomiast to nie zmienia faktu, że nie powinni się wtrącać.

    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      Rozumiem Cię doskonale, sama się borykam z rodzicami i ich pretensjami o praktycznie każdą ocenę, ale na szczęście mi szlabanów nie dają, bo to tylko wychodzi na ich niekorzyść :D
      Gdzieś już wcześniej wspomniałam, że Lunę wprost uwielbiam, na pewno się ona jeszcze pojawi :)
      Myślę, że oni próbują ułożyć sobie to wszystko. Znikąd pojawia się dziewczyna i o dziwo chwilę potem dochodzi do takich zdarzeń, mają prawo jej nie ufać :) A co do wtrącania, to myślę, że szczególnie trudno wychodzi to Pannie Granger ;D
      Pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
  11. Kurde, czyli tylko FriendZone? Kurczę no, myślałam, że może coś więcej...
    Więcej napiszę za chwilę ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojej, jakie ja mam zaległości o.O nie wiem jak to się stało... no dobra wiem, oglądam więcej anime, sama zaczęłam pisać... ale co tyle ględzę, no to tak, co do rozdziału, świetny ! ^^ znowu było kilka literówek, ale mało, nierażących w oczy... niemniej nie miałam czasu ich nawet wypisywać xd no i ten tekst '- To jest książka, Ron. Ona służy do nauki. A ty czemu tak tu podpierasz ścianę' epicki <3 powaliłaś mnie ^^ Dalej, zaczyna robić się ciekawie, Ron jest naprawdę słodki, a Leire pokazała charakterek w końcu ! No, teraz to ją naprawdę lubię :)
    Pozdrawiam, Tris ^^

    OdpowiedzUsuń