sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 7




Gryfonki przejęły się swoim zadaniem odnośnie imprezy. Miała się ona odbyć dopiero za kilka dni, lecz jej organizacja nie była wcale taka łatwa. Oczywiście mogłyby posługiwać się magią i to bardzo ułatwiałoby sprawę, jednak nie wszystko można było załatwić czarami. Najważniejsze było, żeby tego dnia żaden nauczyciel w szkole ani Flich nie domyślili się, że uczniowie coś planują. A reszta była kwestią zawziętości i upartości.
- Naprawdę uda ci się zaprosić Złośliwe Wiedźmy i Krwawego Feniksa?! Przecież to najpopularniejsze zespoły. Jak ty chcesz to zrobić? – Ginny wykazywała ogromne podekscytowanie i na samą myśl o wokaliście z Feniksa czuła się wniebowzięta. Jej wyraz twarzy przedstawiał ogromne rozkojarzenie, gdyby wyrosło teraz przed nią drzewo, to nie dostrzegłaby tego. Leire puknęła ją delikatnie w ramię, wykręcając oczami.
- Ginny! Opamiętaj się! A tym ja się zajmę. Przechodząc do twoich zadań… Informowałaś dziewczyny o moim pomyśle? – Rudowłosa kroczyła za przyjaciółką kompletnie, nie wiedząc dokąd dążą. Gdy tylko opuściła mury szkoły, poczuła chłodny powiew wiatru na skórze i wzdrygnęła się lekko.
- Tak. Ale uważają, że to nie jest zbyt dobry pomysł. Nikt nie lubi się ze Ślizgonami, więc po co ich zapraszać? Zresztą w zeszłym roku to oni na nas donieśli. – W tej chwili czerwonowłosa zatrzymała Gryfonkę i spojrzała jej prosto w oczy.
- Może zrobili to właśnie dlatego, bo nie zostali zaproszeni? Jeśli nie chcesz, to ja się tym zajmę… A tak w ogóle, Ron wytłumaczył ci, po co mam tu przyjść?
Ginny pokiwała przecząco głową, a panna Dumbledore rozejrzała się tylko i gdy z daleka dostrzegła przyjaciela uśmiechnęła się szeroko. Pożegnała się z Gryfonką i ruszyła w jego kierunku.
Już ze sporej odległości zauważyła, że coś jest nie tak. Chłopak nie był ubrany w szaty ani w normalne ubrania, miał na sobie jakiś specyficzny strój. Dziewczyna zbliżyła się, jednak pierwsze co, to zamierzała się poskarżyć.
- Serio. Ty jesteś ubrany od stóp do głowy, a ja musiałam się przebrać w to?
Leire rozłożyła ręce w niezrozumiałym geście. Miała na sobie brunatną podkoszulkę z krótkim rękawem, na środku której widniał lew oraz ciemne szorty. Nie uśmiechało się jej paradować w takim stroju po ziąbie.
- Ale ja nic nie mówiłem o stroju. – Ron miał zdziwioną minę i nie udawał, bo to dziewczyna nauczyła się już wykrywać. Czerwonowłosa obejrzała się tylko za Ginny, która już znikała z zasięgu jej wzroku, dodając:
- Nie ważne. Potem z nią pogadam. A więc, po co tu się zjawiliśmy?  - Rudowłosa skrzyżowała dłonie na swojej klatce piersiowej, jakby była pewna, że nic nie jest w stanie ją zaskoczyć.
- Pomogłaś mi rozwiązać zagadkę od profesor McGonagall. Co prawda jeszcze nie udowodniłem, że wiem jak rzucić to zaklęcie, ale specjalnie opóźniam to w czasie, by myślała, że się męczę. W innym przypadku jeszcze pomyśli, że dała za łatwe i następnym razem wymyśli coś gorszego i… - Leire zareagowała tylko chrząknięciem i skrytym uśmiechem na gadulstwo Rona. Choć z drugiej strony cieszyła się, że czuje się on już swobodnie w jej towarzystwie i nie kiwa tylko głową w ten sposób, odpowiadając na jej pytania.
- Więc postanowiłem, że ja pomogę tobie. – Te słowa zaintrygowały czerwonowłosą. Jej wyraz twarzy wyglądał na zaciekawiony, bo nie wiedziała jeszcze, co Ronald ma na myśli.
- Od początku roku szkolnego odbyły się już dwa mecze quiddicha, a ty nie byłaś na żadnym. Nawet na tym, w którym grali Gryfoni. Do tego jako jedyna w Hogwarcie, jak nie w jego całej historii nie uczestniczyłaś w ani jednych zajęciach latania. Wspominałaś, że nie umiesz… więc dziś się nauczysz. – Na końcu Weasley uśmiechnął się szeroko, robiąc krok w bok i pokazując swoją miotłę. Leire natychmiast wytrzeszczyła oczy, które jakby mogły wyleciałyby z jej oczodołów.
- Nie ma takiej opcji! W życiu nie dotknę przedmiotu samych nieszczęść i wypadków. Mówiłam, że nie umiem i nie chce umieć. Nie potrzebne mi to. – Leire wpatrywała się w nią.  Na samą myśl, że miałaby latać wpadała w panikę, jak Ron na widok pająków. Nawet nie próbowała sobie wyobrażać, jak to by się dla niej skończyło.
- Każdy czarodziej powinien umieć latać i…
- Ja nie jestem każdy. Powiedzmy, że ja mam takie zwolnienie z latania. To był kolejny punkt do spełnienia, żebym zgodziłam się przyjść do Hogwartu. Nie mam zamiaru się zbliżać do tego ustrojstwa. – Dziewczyna zaparła się wewnętrznie i jej mina mówiła, że raczej nie ma zamiaru zmienić zdania. Ron nie chciał jej do niczego zmuszać, jednak nie odpuszczał tak łatwo.
- Dobrze… Więc, po prostu pokaże ci, że to nic strasznego. – Chłopak od razu przywołał swoją miotłę i wsiadł na nią, po czym odepchnął się od ziemi. Nim Leire zdążyła zaprzeczyć, Weasley zaczął się powoli unosić do góry, a ona tupnęła nogą, dodając:
- Złaź na dół. Ja nie chce tego oglądać! – Mimo iż znajdował on się tylko kilka metrów nad ziemią, rudowłosa wyglądała na zaniepokojoną. Ron uśmiechnął się szeroko i wzbił się jeszcze wyżej.
- Słyszysz?! Nie wygłupiaj się!
Panna Dumbledore zaczęła nerwowo stąpać z nogi na nogę, a ten zaczął się zwyczajnie bawić. Latał, robiąc pętle i przeróżne obroty. Nie zważał na szybkość, czy odległość od ziemi. Szczytem wszystkiego dla dziewczyny okazał się moment, gdy ten postanowił stanąć na miotle, jak jakiś akrobata, a następnie zachwiał się.
- Ron! Nie, ja nie chce na to patrzeć!
Leire ukryła twarz w swoich dłoniach, wcześniej zamykając jeszcze mocno oczy i upadła na kolana. Jej ciało pokryła gęsia skórka, a ręce drgały ze strachu. Jednak nic nie usłyszała. Żadnego uderzenia, upadku. Dźwięku łamiących się kości, czy roztrzaskującej się w pył miotły. Nic. Lecz nie ruszała się z miejsca z obawy, że gdy podniesie powieki zobaczy coś przerażającego.
- Leire? – Pytający ton głosu dobiegał z ust Weasleya. Ściągnął brwi zaniepokojony i klęknął przy niej, odkładając swoją miotłę na bok. – Nie chciałem cię przestraszyć. Ja tylko się wygłupiałem i…
- Tylko się wygłupiałeś… - Leire nie pozwoliła mu dokończyć, tylko przemówiła szeptem. Nie drgnęła nawet o centymetr, a chłopak nie był nawet w stanie zobaczyć czy jest ona zła, czy przestraszona. Odgarnął jej włosy za ucho i schylił się nieco, a ona dopiero wtedy zaczęła powoli ściągać dłonie z twarzy.
- Wygłupiałeś – powtarzała to słowo, jak mantrę. Ron zastygł w miejscu, a ta wzięła kilka głębokich oddechów, aż nagle wybuchła złością.
- Weasley, na Merlina! – Dziewczyna wręcz rzuciła się na niego w furii. Bez problemu popchnęła chłopaka, który wyładował zdezorientowany na plecach. Ta patrzyła na niego z góry, jednocześnie okładając go pięściami po klatce piersiowej.
- Tyś oszalał zupełnie! Chcesz żebym ja tu ześwirowała, jak inni po ugryzieniu wilkołaka albo wampira! Bardziej nieodpowiedzialnej osoby w życiu nie widziałam! Już mugole są rozsądniejsi! – Nie zaprzestawała swoich ataków na Rona. Z daleka musiało to wyglądać przynajmniej dziwnie, bo dziewczyna kipiała gniewem. Złościła się dopóki sama się nie zmęczyła i dostrzegła, że chłopak na jej uderzenia nie reaguje, a jedynie patrzy się niezrozumiale.
- Tak się denerwujesz, że jeszcze pomyśle, że ci na mnie zależy – palnął Ron z uśmiechem, jakby w ogóle nie przejmował się tą całą sytuacją. Leire zaprzestała swoich działań, po czym zeszła z chłopaka i usiadła na trawie, a ten mógł się podnieść do pozycji półsiedzącej.
Czerwonowłosa dalej wyglądała na wściekłą, a jednocześnie przestraszoną. Dla Weasleya mogło to wydawać się podejrzane, ponieważ on sam, jak i cały Hogwart nie widział nic strasznego w lataniu. Dziewczyna podciągnęła kolana, które objęła dłońmi i oparła na nich swoją głowę.
- To nie jest śmieszne – odpowiedziała. Uniosła wzrok i skierowała go na tęczówki chłopaka, a ten dopiero dostrzegł jakie emocje targają wewnętrznie dziewczyną.
- Nie myślałem, że to tak na ciebie zadziała… Przepraszam. Tylko dlaczego? – zapytał i w tej chwili pomiędzy nimi pojawiła się dłuższa cisza. Jak na czarownicę, która nie wydaje się strachliwa i posiada ogromną wiedzę, jej zachowanie było wręcz niepokojące.
- To przez Dumbledore’a. – Jej słowa nie wyjaśniły wiele, więc Ron pokazał tylko, by kontynuowała swoja wypowiedź, a on będzie słuchał uważnie. – Gdy kupił mi te wszystkie akcesoria, jak skończyłam jedenaście lat była wśród nich miotła. Zawsze wszystkich zaklęć uczyłam się sama, a on mnie tylko sprawdzał, ale obiecał, że sam nauczy mnie latać. Czekałam kilka tygodni, ale on nigdy nie miał czasu, więc raz postanowiłam sama się tym zająć. Przeczytałam uważnie wszystkie wskazówki i dumnie z miotłą w dłoni wyszłam na dwór. Po chwili niepewności wezwałam ją, a potem udałam się na lot próbny. Szło mi całkiem, całkiem… Dopóki nie chciałam wylądować. – Dziewczynie załamał się głos i a jej ciało zadygotało, wspominając tamten dzień.
– Uderzyłam o ziemię, niszcząc miotłę i łamiąc rękę. Z płaczem pobiegłam do domu i na początku próbowałam szukać jakiś zaklęć, ale w tych podstawowych księgach nie mogłam nic znaleźć. Wysłałam rozpaczliwego Wyjca do niego i poszłam do pokoju… Czekałam na niego ponad sześć godzin. – Rudowłosa nagle uniosła wzrok i spojrzała w stronę chłopaka. Od razu pożałowała tego, bo dostrzegła na jego twarzy współczucie, a nie lubiła go. Czuła się wtedy, jakby była przegrana. Jakby była gorsza.
- Pomógł mi i następnego dnia przyniósł mi grubą księgę z różnymi zaklęciami. Na złamania, krwotoki, zwichnięcia, na wszystko. Kolejnego wieczoru znałam już wszystkie na pamięć. Ze strachu nauczyłam się ich. I jak zobaczyłam ciebie, jak się zachwiałeś. To wszystko mi się przypomniało, a ja zaczęłam próbować przywołać sobie te zaklęcia, ale nagle powstał mi ogromny mętlik w głowie i nie mogłam sobie nic skojarzyć. Czułam, że jestem tak bezbronna, jakbym znowu miała jedenaście lat.
Po jej długiej wypowiedzi nastała grobowa cisza. Leire patrzyła się daleko przed siebie z wielkim smutkiem na twarzy. Jej serce stopniowo wracało do zwyczajnego rytmu, ale cały czas czuła dreszcz. Mimo iż wiedziała, że nie powinna się bać latania, jednak ten mały epizod w jej życiu ustawił jej patrzenie na to w określony sposób. Widziała w nim jedynie ból, niemoc i niebezpieczeństwo.
- Po tym zdarzeniu zostało mi tylko to. – Dziewczyna pokazała mały ślad na ręce i skrzywiła się jednocześnie. – Nawet Albus nie potrafił do końca tego usunąć. Zresztą mam takich blizn mnóstwo. Od nieudanych zaklęć i tym podobnych, tylko że potem radziłam sobie już sama. – Leire po kolei pokazywała znamiona, jednak opowiadając o nich była nawet nieco rozweselona. Sama nie wiedziała nawet czemu, ale późniejszych wypadków nie wspominała raczej tak koszmarnie, traktowała je jako nauczki.
Z blizny na nodze przeszła na tą, która widniała na jej brzuchu, lecz zdążyła się tylko zająknąć się i położyć dłoń pod klatką piersiową, gdy nagle zatrzymała się.
- Ale to nie ważne… - przerwała nagle, a Ron spojrzał się na nią z zaintrygowaniem, jednak stwierdził, że obecnie lepiej nie wypytywać.
- A to? – Wskazał palcem na trochę większy ślad na jej przedramieniu. Rudowłosa skierowała wzrok w wskazane miejsce i skwasiła się nieco dodając:
- Chciałabym powiedzieć, że to blizna po jakimś ciężkim zaklęciu i dlatego jest taka ohydna, ale niestety tak nie jest. Dumbledore mówił, że to musiało powstać, gdy byłam jeszcze w brzuchu matki i pępowina się jakby „zlepiła” z moim ciałem. Okropieństwo, jak się o tym mówi. Takie przypadki się zdarzają. – Wzruszyła bezradnie ramionami. Nienawidziła tego znaku, ale jakoś już się do niego przyzwyczaiła. Szczególnie, gdy zaczęła nabywać nowe. Jakby przyjrzeć się jej z bliska, to była cała poharatana.
- Leire – zaczął poważnie chłopak. Gdy dziewczyna wspomniała o swojej matce, przypomniało się mu pytanie, które od dawna go nurtowało. – Myślałaś kiedyś o nich? Wiesz, o twoich prawdziwych rodzicach? O tym jacy są, kim są. I dlaczego…
- Nie chcę wiedzieć dlaczego mnie zostawili – przerwała mu natychmiast. – Nie wiem, jak okrutnym trzeba być człowiekiem, by oddać niemowlaka do domu dziecka. Kimkolwiek są… kimkolwiek byli, to jest nieważne. Dla mnie nie istnieją. I nie wnikam dalej. Zresztą nie obchodzi mnie to. Nie jestem pierwszym ani ostatnim magicznym dzieckiem mugoli, które wylądowało w domu dziecka.
Czerwonowłosa skupiła swój wzrok na Weasleyu. Nie miała pojęcia dlaczego akurat teraz poruszył ten temat i dlaczego ona postanowiła podać mu wyjaśnienie. Nigdy o tych sprawach z nikim nie rozmawiała, nie licząc swoich małych podopiecznych. Ron usiłował poznać ją, zagłębić się w jej życie, jednak to nie było proste. Panna Dumbledore strzegła bram swojej prywatności, które dla niego jedynie nieco uchyliła. Nie chciała albo raczej nie umiała rozmawiać, szczególnie o sobie.
Uniosła głowę i spojrzała na Hogwart. Na jej twarzy ponownie objawiła się obojętność, jakby maska. Jedynie delikatny podmuch wiatru wprawiał pojedyncze kosmyki jej włosów w ruch. Opanowała swoje emocje, koncentrując wzrok na pięknym widoku.
Ron próbował zrozumieć, co czuła dziewczyna. Jej sytuacja życiowa nie należała do najłatwiejszych, a na dodatek ta wpadka z miotłą. Przyrównał to trochę do swojego strachu do pająków. Też reagował na nie ogromną paniką, jednak przeżycia Leire wydały mu się jeszcze gorsze. Widząc bezbronność dziewczyny stwierdził, że nie jest w stanie tego tak po prostu zostawić. Nie chciał jej do niczego zmuszać, ale uważał, że warto wyeliminować słaby punkt i przekonać ją do zmiany perspektywy.



 
- Chodź – powiedział chłopak, wstając o podał jej swoją dłoń. – Obiecuję, że nic się nie stanie – dodał, a ta spojrzała na niego niepewnie. Domyśliła się do czego dąży chłopak i zdziwiło ją, że mimo historii, która zrobiła na nim wrażenie on nie odpuszczał.
- Obiecuje – powtórzył Ron, jakby chciał zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa. Czerwonowłosa w końcu wysunęła w jego kierunku swoją dłoń i po chwili stali już razem przy miotle. Weasley przywołał ją na wysokość swojej ręki, a następnie położył dłoń dziewczyny na niej.
- Nie zmuszam cię do niczego. Jednak możesz pokonać swoje lęki, jesteś w stanie. Ja w to wierzę. Więc jeśli będziesz gotowa, to możesz spokojnie na nią wsiąść. Ja będę cały czas obok. Jeśli nie, to po prostu pójdziemy sobie stąd – zaproponował Ron cały czas utrzymując z nią kontakt wzrokowy. Ta wpatrywała się w niego, jak zahipnotyzowana w dłoni ściskając kawałek drewna. Nie odzywała się i nawet nie drgnęła z miejsca przez dłuższy czas.
Weasley w tej chwili wydawał się bardzo opanowany i jednocześnie dodający otuchy. Słowa wypowiadane z takim spokojem i delikatnym, zacisznym tonem mogły oczarować. On nie bał się latać, w powietrzu czuł się doskonale. Jego pełne przekonanie o zdolnościach Leire ugięło dziewczynę.
Nagle wzięła głęboki oddech i zrobiła krok w przód. Zacisnęła dłoń jeszcze mocniej, po czym bardzo niepewnie wsiadła na miotłę. W tym samym czasie zamknęła oczy, jakby zaraz miało wydarzyć się coś okropnego.
- A teraz odbij się delikatnie… Nie bój się. Cały czas tu jestem – dodał chłopak, widząc, że Leire nie wykonuje żadnego ruchu. Nie była pewna, co do tego jaki gest powinna wykonać, ale w końcu odepchnęła się lekko od podłoża.
Poczuła, że unosi się w powietrzu. Jej równowaga została lekko zachwiana, mimo iż dalej trzymała się kurczowo. Bała się, że gdy otworzy oczy będzie wysoko nad ziemią i wtedy zacznie lecieć w dół. Będzie spadać i spadać, i spadać… Aż ponownie poczuje ogromy ból i usłyszy dźwięk pękających kości.
- Spójrz na mnie. – Wtedy usłyszała głos Rona.
Dobiegał on z lewej strony i to z całkiem bliska. Ciekawość nie pozwoliła Leire nie otworzyć oczu. Przekręciła ona głowę w bok i dostrzegła, że znajduje się mniej więcej na równi z chłopakiem. Na twarzy Weasleya pojawił się szeroki uśmiech, a dziewczyna zrozumiała, że szybuje tylko kilkanaście centymetrów nad ziemią.
Rudowłosy chłopak w dłoniach mocno ściskał dwa końce miotły, co uniemożliwiłoby jej jakikolwiek ruch. Leire poczuła ogromną ulgę i ochronę, którą obdarzył ją Weasley. Moment później stała już na ziemi, ale w pewien sposób przełamała się. Oczywiste było, że nie zacznie ona teraz regularnie latać na miotłach, czy darzyć je sympatią, ale chłopak sprawił, że przynajmniej najgorsze za nią.
- Dziękuję – zawołała radośnie, jak mała dziewczynka.
Uściskała Rona szybko, lecz z całej siły, a potem musnęła delikatnie jego policzek na znak wdzięczności. Dopiero później zastanowiła się nad swoim zachowaniem. Wypowiedziała to słowo w odruchu, co natychmiast ją zadziwiło, bo mówiła je niezwykle szczerze, a nie dlatego, że powinna. Zjawisko to musiała potem dokładnie przemyśleć, więc natychmiast zaproponowała.
- Chodźmy na lekcje, lepiej byśmy się nie spóźnili do Snape’a – rzuciła dziewczyna.
Ron przytaknął jej i razem skierowali się w stronę szkoły. Chłopak wyglądał na lekko zarumienionego, ale na to czerwonowłosa już nie zwracała uwagi, żeby go bardziej nie zawstydzić. Obydwoje wrócili zadowoleni z tej krótkiej lekcji latania. Leire przezwyciężyła swoje lęki, a Ron pomógł jej w tym. Choć dla niego liczyło się coś jeszcze. Dziewczyna po raz kolejny podzieliła się z nim krótką historią ze swojego życia.
- A właśnie, miałem zapytać. Jak wygląda twój dom? Ten, w którym mieszkałaś zanim przyjechałaś do Hogwartu? – zapytał z ciekawości, gdy zbliżali się już do budynku. Jemu wcale nie śpieszyło się na Eliksiry, bo ani nie lubił Severusa, ani nie miał smykałki od nich.
- Akurat on był cudowny. Skromny i piękny. Na wzgórzu. Z pięknym widokiem. Kiedyś cię tam zabiorę. – Dziewczyna mówiła rozmarzona, aż wyszła z pewnego rodzaju propozycją. Ron natychmiast wykazał zadowolenie, a potem posłuchał chętnie opowieści na temat krajobrazów, a także samego wystroju mieszkania. Leire widziała w nim swój mały raj, co jak co, ale do tego Dumbledore się przyłożył. Mogła czuć się w domu, jak dziewczynka w bajce. Tylko szkoda, że jedynie otaczający ją obraz był wyśniony, a reszta okazała się jednym, wielkim koszmarem.
_______________________________________________________________




 Kolejny rozdział za nami. Nie zakładałam, że pojawi się tu jedna scena, ale jakoś się rozpisałam, a nie chciałam też dodawać drugiej, by tego za bardzo nie przedłużać. Notka znowu wokół Dubledore & Weasley Company, ale to przez to, że w poprzedniej nie było praktycznie Rona i stęskniłam się za nim ;) Rozdział wydaje się zapewne lekki i zwyczajny, taki miał być z założenia, jednak nie jest on bez znaczenia dla dalszej historii. Kolejny za tydzień ;)


Moje pytanie do was ;D O czym chcielibyście czytać więcej w opowiadaniu, lub co według was mogłoby się pojawić? :) Chętnie zapoznam się z waszymi sugestiami i pomysłami ^^   

23 komentarze:

  1. Ha! Jestem pierwsza! To znaczy tak myślę :)
    Przepraszam, że nie masz mojego komentarza pod poprzednim rozdziałem, ale tak szybko dodajesz, że nie nadążam komentować xd
    Ostatnio trochę mi to zajmuje :)
    Rozdział jak zwykle świetny, co prawda znalazłam chyba ze dwa błędy interpunkcyjne, ale to szczegół xd
    Trochę obliznowana ta Leire. Chłopak nieźle ją przesłuchał xd
    Tak się zastanawiam..... Leire nie będzie czasem z Ronem? Ostatnio spędzają ze sobą sporo czasu.
    Co do moich sugestii, to tak pomyślałam.... Może by rozszerzyć wątek Malfoya? Nie mam pojęcia, to jak już będziesz chciała :)
    Czekam na następny, życzę weny i pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś, jesteś xD
      Teraz już będę rzadziej i myślę, że to nawet lepiej ;)
      Ron należy do ciekawskich, choć zależy z jakiego punktu widzenia. W którymś dziale wspomniałam, że Ron też dzielił się z nią każdym fragmentem swojego życia, tylko po prostu tego nie opisywałam dokładnie :)
      Dobrze mi się o nich piszę, więc spędzają ;P
      Spodziewam się, że takich pomysłów będzie więcej i próbuje coś na to wymyślić, jednak to też nie proste, żeby nie zepsuć Draco :)
      Pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
  2. Ten rozdział to praktycznie sama Leire i Ron. I dobrze ^^ Całkiem zabawny był ten napad furii dziewczyny, gdybym była na miejscu Rona, uznałabym ją za wariatkę. Choć po jej wyjaśnieniach, dlaczego nie lubi latać, jej strach był całkiem zrozumiały. Rozdział może i zwyczajny, ale bardzo przyjemny. Już to mówiłam, ale powtórzę - masz bardzo płynny styl.
    Co do sugestii, to ja liczę na coś z Leire i z Draco ^^ Choć bardzo lubię Rona, Leire z Malfoyem również tworzą fajną "parę". Życzę weny!
    [zaplatani-w-mitologie]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak - w chwili furii Leire wzorowałam jej zachowanie na swoim :D
      Jeśli chodzi o Draco, to z nim zakładam pewne kłopoty, na pewno nie będzie miło, ale do czasu :D Choć w obecnej chwili nic większego między nimi nie może się pojawić.
      Pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
  3. Rozdział bardzo mi się podoba, znów poprzez rozmowę Leire z Ronem, pokazujesz wiele z przeszłości głównej bohaterki. Oprócz tego ich znajomość się zacieśnia, chciałabym, aby coś z tego wyszło, ale jednocześnie kocham Draco i.. oj, jestem rozdarta. :(
    Zastanowił mnie fragment o jednej z blizn, chodzi o tą na ramieniu. To moje takie skryte rozważania, ale podejrzewam, że Leire jest córką Voldemorta. Oczywiście mogę się mylić. Ale jeśli była to prawda, to co takiego musiało dziać się w brzuchu jej mamy? Kim w ogóle byłaby jej rodzicielka? Nie mogę wyobrazić sobie partnerki Voldzia.
    Znalazłam kilka literówek, gdzieś zabrakło przecinka itd., ale myślę, że to nie jest szczególnie ważne. Poza tym, większość osób tego nawet nie zauważa.
    Aaach, jeszcze jedna sprawa - impreza. Ten pomysł bardzo mnie zaintrygował, przecież na niej może się tyle wydarzyć. Ciekawe, czy w końcu pojawią się Ślizgoni, czy nie. Miło by było, gdyby znalazł się tam Draco.
    A co mogłoby się pojawić? Trudne pytanie, wymaga dłuższego zastanowienia. Mogłabyś w końcu wprowadzić wątek rodziców, to jest sprawa, która bardzo mnie interesuje. Ale Ty chyba sama wiesz, co chcesz zrobić ze swoim opowiadaniem, więc raczej chodziło Ci o jakąś pojedynczą akcję. Może mecz quidditcha?
    Na koniec mam prośbę - mogłabyś powiadamiać mnie o nowych notkach? Mimo, że obserwuję, to rzadko sprawdzam, co tam dostaję. xD
    Pozdrawiam, Pralinee. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały czas próbuję pokazać ile dziewczyna przeszła, dlaczego jest taka, a nie inna i jednocześnie nie chcę by relacje między Ronem i Leire była sztuczna, więc musi ona mieć pewne podstawy, które buduję :)
      Za spostrzegawczość duży plus :D Że tak powiem, ja w wielu miejscach w opowiadaniu chowam coś, niby małego, nieważnego, ale do czasu :D Tobie udało się zwrócić na coś uwagę do czego później nawiążę, ale co z tego wyniknie... musisz przeczytać ;P
      Chce Ślizgonów, bo chce Draco! Jednocześnie ja, jak i bohaterka :D Próbuję go wplątać w historię, choć obecnie to nie takie łatwe, bo jego kontakty z Leire nie są najlepsze.
      Jeśli chodzi o rodziców, to oczywiście poznamy ich, ale niestety nie w najbliższym czasie ;) Choć dowiemy się o nich coś ciekawego, lecz chyba dopiero po imprezie, a do tego czasu to jeszcze kilka rozdziałów :D
      Wiesz zastanawiałam się nad meczem, w końcu to okazja do pojawienia się Draco :D Ale muszę obmyślić kiedy i co powinno się wydarzyć :D
      Oczywiście, dodam do powiadamianych i gotowe :D
      Pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
  4. I już rozdział 7, jak ja pomyślę, że jeszcze 2 nie dodałam... xD
    Spodobał mi się pomysł Rona, który chciał nauczyć dziewczynę latać. Dowiedział się przez to bardzo ciekawej - moim zdaniem - historii z życia Leire. Fajnie, że tak się przed nim otwiera. Dowodzi to temu, że coraz bardziej mu ufa, a to coraz bardziej mi się podoba :D.
    A te jej blizny? Zaintrygowało mnie to, że tyle ich ma. Co prawda przyznała, że miewała różne "wypadki", ale aż tyle? To musiała być naprawdę pechową czarownicą...
    Co do zabawy organizowanej przez Leire to już nie mogę się jej doczekać. Mam nadzieję, że wpadnie paru Ślizgonów. Najbardziej zależy mi jednak na Draco, którego bardzo brakowało mi w tym rozdziale. Ani razu o nim nie wspomniałaś, a szkoda, bo to bardzo fajna postać :D
    Pozdrawiam, Asuria :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale twoim założeniem był jeden w miesiącu, a moim raczej nie ;)
      Zaczynają oni znaczyć dla siebie więcej. Stopniowo pojawia się u nich poczucie troski o drugą osobę (Ron został u Leire na noc, ona bała się o nigdy, gdy latał), a także zaufanie (Leire przezwyciężyła swój strach), zaczynają się na siebie otwierać o czym świadczą ich szczere rozmowy. Chcę. by ich relacja była czymś pięknym i prawdziwym, nie tylko, żeby stała się znajomością, w której każdy będzie gdybał czy to przyjaźń, czy miłość. Dla mnie ważne jest, by pojawiło się nimi stopniowo wszystko to, co jest potrzebne by zaszły (bądź zaszła) powyższe relacje/relacja, a nie tylko to, by po prostu wystąpiły ;)
      Jej dzieciństwo było ciekawe, że tak powiem :D Nie miała nikogo kto nią kierował, sama musiała to robić, uczyć się na własnych błędach.
      Draco był w poprzednim, dlatego nie pojawił się tu ;) Trudno mi wplątać jego osobę, choć dla wszystkich, którzy go uwielbiają muszę powiedzieć, że mam w planach pewien wątek (co prawda bardzo odległy), lecz w którym będzie on odgrywał główną rolę.
      Jedyne co mnie dziwi, to to, że dużo osób tęskni za Draco, a nikt nie wspomina o Harrym :D Nie wiem czemu się tak dzieje. Tak czy inaczej, na początku wspominałam, że będzie bardzo dużo historii o Ronie i Leire. Z punktu widzenia rudowłosej Draco jest już przeszłością, co prawda świeżą, jeszcze bolesną, jednak przeszłością i sam do tego doprowadził.
      Pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
  5. Uwielbiam Leire i Rona. Im więcej ich jest, tym lepiej moim zdaniem. Bardzo dobry pomysł z tym lataniem i fajnie wiedzieć że Leire bardziej Ronowi ufa. Ciekawa jestem jak wypadnie ta impreza ^^
    Weny życzę
    ~ Lexie

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzisiaj odkryłam Twojego bloga no i muszę powiedzieć, że jestem zachwycona! :) Bardzo przyjemnie się go czyta i dzięki wprowadzeniu nowych postaci (zmieniających dość bardzo fabułę) Twoje opowiadanie jest bardzo ciekawe! Wyróżnia się z tłumu FF o HP dzięki czemu ma się jeszcze większą ochotę je poznać :)
    Co do Twojego pytania to ja bym chciała jeszcze więcej Dracona, gdyż jest to mój ulubiony bohater :) A tak serio to najlepiej jednocześnie Dracona i Leire :D
    A co mnie najbardziej zaskoczyło to... RON :D On i jego nieśmiałość i bojaźliwość (znana nam z książki), a tu nagle bije się z Draconem (i wygrywa), jest w stanie sam wybrać stronę za którą chce walczyć (chodzi mi tu o to, że wierzy Leire, a nie jak to zawsze bywa swoim starym przyjaciołom). :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tyle ciepłych słów :D
      Tak wiem, wiem Draco. W tej chwili nie jestem w stanie zaspokoić dobrze tych pragnień, bo z Draconem wiąże pewne, długodystansowe plany. Pojawi on się w 8 lub 9 rozdziale, ale tylko przelotnie. Ale będzie trwałym elementem w wspomnieniach Leire, może to przynajmniej trochę odpłaci jego brak ;)
      Nie zapominajmy, ze Ron urósł, jest już naprawdę dużym chłopcem i mimo iż czasem zachowuję się jeszcze dziecinnie, to gdy przyjdzie co do czego potrafi pokazać, że jest wartościowym facetem. Nie robię z niebo bohatera, ale po prostu chce pokazać, że dojrzał :)
      Pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
  7. Witaj :)

    W końcu zawitałam na Twojego bloga, przepraszam, że tak późno ^^ Zawszę chcę być pierwsza a tu nigdy mi się nie udaje :(
    Zastanawiam się skąd nasza główna bohaterka wytrzaśnie takie zespoły? Swoją drogą masz ode mnie kolejnego już chyba milionowego plusa za wprowadzanie swoich "rzeczy" do opowiadania i odbieganie trochę od kanonu^^
    Wracając znowu do tekstu. Strasznie podobała mi się lekcja latania jaką zapodał Ron Leire :) Myślałam, że dziewczyna przez niego chyba już nigdy nie wsiądzie na miotłę, a tu proszę taki zwrot akcji. Podobało mi się jak wplotłaś kawałek jej życiorysu w rozmowie z Ronem, bardzo pomysłowo wykonane.
    Strasznie wciągnął mnie kawałek o tym jak Ron jest stanowczy i opanowany. Cały czas mam go przed oczyma jak w drugiej części bał się pająków ^^
    W ostatnim zdaniu opisałam dom Leire? Cudowny opis, sama bym chciała się tam znaleźć :)

    Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci weny! ;*
    Liley

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :D
      Leire ma siłę w przekonywaniu innych ;) Żadnego haczka tu nie ma, po prostu wierzy, że jak się uprze to jej się uda ;)
      Zrobiłam tak, bo wydawało mi się, że gdybym poświęciła cały rozdział na wspomnienia, to mogłoby być nudno. Więc wyszła taka mieszanka :)
      Ja cały czas mam go przed oczami, jakby mówił "Obiecuję, że nic się nie stanie", cały czas! Momentami potrafi być strachliwy, ale chce pokazać, że wychodzi z niego prawdziwy mężczyzna ;)
      A do domu jeszcze wrócimy, jak Leire wspomniała - będzie wycieczka :D
      Pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
  8. No to jest...
    Ron! Ja cię nie poznaję! O żesz w mordę! Takiego nawet mogłabym cię schrupać... Fajnie kreujesz Weasley'a - nie na ciamajdę, ale na fajnego, miłego i opanowanego faceta. Jestem ciekawa co wyniknie z tej zażyłości Leire&Ron, więc czekam na kolejne rozdziały z zapartym tchem. :)
    Muszę się powtórzyć i powiedzieć, że współczuję Leire (choć tego nie lubi;)) To takie przykre, że rodzic, który powinien być przy dziecku praktycznie przez cały czas, zaniedbuje je. Ja rozumiem - Hogwart, te sprawy... Ale na gacie Merlina! Jak bierzesz dzieciaka, to masz być za nie odpowiedzialny! To tak, jakby dać dziecku książkę od medycyny i powiedzieć "lecz się sam". Dziecko to dziecko, i pewne rzeczy trzeba mu wytłumaczyć! Mam nadzieję, że Dumbledore będzie żałował swoich zaniedbań.
    Tymczasem - dawno nie było nic o Potter&Granger vs Leire. Ogarnęli się trochę, czy wciąż im coś odwala?
    Pozdrawiam,
    Eileen!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym klęczała u jego stóp :D <3 W końcu jest już praktycznie dorosły, więc czas się za siebie wziąć :D
      Jakby tak przejrzeć się tamu uważnie, to w sumie, jakby wychował ją Snape to dużo by się nie zmieniło xD Ale nie zapominajmy, że w tym czasie w Hogwarcie też się dużo działo, ale co prawda, to prawda. Albus zawiódł w tej sprawie. Będzie moment, lecz nie prędko, że pożałuje koszmarnie tego, że sprawił jej takie, a nie inne dzieciństwo.
      Panna Granger na pewno się nie ogarnęła :D To, że jej nie ma, to nie znaczy, że nie działa :D Zresztą zobaczysz w kolejnym rozdziale, o co mi chodzi ;*
      Pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
  9. Hej ;) Bardzo podoba mi się ten rozdział! Ron jest taki słodki ;] Podoba mi się w nim to, że potrafi słuchać. Nie wtrąca się, nie przerywa komuś w połowie zdania. Jest po prostu świetny! I widzę, że zaczyna iskrzyć między Weasley'em a Leire :)) Jestem ciekawa, jak to wszystko się dalej potoczy. A wracając do rozdziału, to nie dziwię się, że dziewczyna tak bardzo boi się latać. Ja po takim przeżyciu też bym się cholernie bała. Na szczęście Ron wie, co w takiej sytuacji zrobić ;)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;]
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cenię umiejętność słuchania ze zrozumieniem, bo w dzisiejszych czasach ludzie zazwyczaj nadają, a nie odbierają ;) Relacja między nimi jest obecnie przynajmniej dziwna. Dobrze się czują w swoim towarzystwie, świetnie się dogadują, otwierają się przed sobą, ale mimo to, Weasley reaguje nieco specyficznie na bliższe gesty. I wydaje mi się, że od tej chwili stopniowo Leire też zacznie na niego inaczej potrzeć ;)
      Pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
  10. Akcji w rozdziale niewiele, ale jestem oczarowaną tą prostotą, ukazaniem pogłębiającej się przyjaźni, a także lęków, które nie są nikomu obce.
    Odkryłaś kolejną z kart życia Leiry - jej fobię przed lataniem. Ciekawe. Całe szczęście, że Ron pomógł jej ją nieco przełamać.
    Ogólnie bardzo podoba mi się Ron w tym opowiadaniu, jest po prostu kochany. I cały czas zastanawiam się, czy ten całus w policzek wywołał w nich jedynie ciepłe uczucie, czy może coś więcej ;)
    Hm, jeśli chodzi o to, co mogłoby się pojawić...Myślę, że o Dracona prosić nie muszę, bo pewnie masz z nim jakieś plany. Poza tym niczego nie brakuje w tym opowiadaniu - nie trzeba nic do niego wciskać ,,na siłę''.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje, że nie zanudzę takim podejście, bo wiem, że akcja jest ważna, lecz dla mnie najważniejsze są relacje między postaciami w opowiadania, sfera uczuciowa ;)
      Wydaje mi się, że ze strony Leire był on bezinteresowny, był formą podziękowania, lecz dla Rona niekoniecznie ;)
      Dokładnie, mam plany, a on nie jest postacią, którą mogłabym od tak zmienić, by tylko było go więcej. Mimo, iż nie ma go dużo, to nie jest tak, że ja go ignoruje, ja po prostu mam dla niego pewne zadanie ;)
      Pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
  11. Witaj,

    Otóż aż się zdziwiłam, iż jeszcze nie skomentowałam, a upłynęło juz tak sporo czasu. Sama nie wiem czemu, wydawało mi się, że pisałam. No nic, skleroza daje się we znaki, w końcu starość nie radość :P

    Bardzo podobał mi się fragment z lękiem przed lataniem Leire. Ach, Ron jej pomógł, jakie to romantyczne! Ogólnie Twój Weasley jest po prostu zupełnie inną postacią, niż ta ciamajda z książek pani Rowling. Ten rudowłosy mężczyzna to opanowany, dobry i troskliwy czarodziej, który na pewno w realnym życiu byłby marzeniem wielu kobiet – przynajmniej jeśli chodzi o osobowość :)

    Całus w policzek... Mam nadzieję, że dla obu stron ten ciepły gest był iskierką, która wkrótce rozpali ogień ich miłości. Wiedz, że bardzo na to czekam, bo obojgu Twoich bohaterów darzę sympatią.

    Co mogłoby się pojawić? Hm... myślę, że na razie wszystko co być powinno, jest. Naprawdę nie masz się co o to martwić.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam! :)
      Zawsze trochę bolało mnie to, że on z tej swojej ciamajdowatości nie wyrósł. Rozumiem, że zawsze mógł być trochę strachliwy, ale nie aż tak, dlatego u mnie wygląda trochę inaczej :)
      Zaraz kolejny rozdział, więc przekonamy się, co wewnętrznie odczuwa teraz Leire ;) mamy podobne nadzieje ;D
      Pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
  12. Wiem, na czym problem polega, ale jeszcze nie wymyśliłam, jak sobie z nim poradzić. Myślałam, że to przez pozycjonowanie, ale wygląda na to, że nawet jak ustawiam marginesy to w niektórych miejscach tak się robi... Jakby pole z tekstem nie było w pełni tekstem. Zauważ, że jak chcesz zaznaczyć fragment swojego rozdziału to kursor do zaznaczania nie wszędzie się pojawia. Cały czas nad tym pracuje, bo w jednych szablonach tak jest, w innych nie. Jak coś wymyślę - na pewno dam znać;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Ojej, latanie... jak ja chciałabym umieć latać :) Dlatego moja pierwsza reakcja to było zdziwienie. Niemniej po wyjaśnieniu sytuacji nawet rozumiem Leire. Ogólnie scena uczenia latania jest naprawdę słodka i jak zawsze ciekawa [ostatnio nadużywam tego słowa, przepraszam xd]. Ładnie ukazujesz bohaterów, których łatwo zrozumieć. i zżyć się z nimi, co jest bardzo ważne. Muszę przyznać, że coraz bardziej wciągam się tę historię i jestem pod wrażeniem tego, że to tworzysz. Ja nie potrafiłabym tak w życiu napisać [wszystko zawsze kończy u mnie jako komedia o.O]. I jestem ciekawa tej imprezy, jak również mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach znajdę pojawiającą się Lunę ^^ Ale to się zobaczy, choć to nie dziś już niestety :)
    Pozdrawiam, Tris *.*

    OdpowiedzUsuń