Leire
czuła się jakby poprzedniej nocy wypiła za dużo piwa kremowego, którym
podobnież nie można się upić, ale dziewczyna robiła już wiele nieosiągalnych
rzeczy w swoim życiu. Głowa cały czas ją bolała, jakby przez niektóre żyły w
niej przepływała sprężona krew. Nieustannie
musiała kontrolować stan swoich nozdrzy, by nie przestraszyć kogoś swoim
wyglądem. Plus był taki, że z godziny na godzinę gorączka się zmniejszała, więc
było oczywiste, iż rudowłosa wyjdzie z tego.
Mimo
to nie była zadowolona z tego co zrobiła. Czuła się nienasycona, bo nie
dowiedziała się za czyją maską ukrywa się potwór. Obraz był tak zamazany, że
zdołała jedynie dostrzec czarno-szmaragdowe szaty i zielony promień
wydobywający się z różdżki. Odkąd tylko się obudziła miała do siebie za to ogromne
pretensje.
Rano
zauważyła też coś czego się nie spodziewała. Na stoliku przy łóżku znajdował
się list, którego na pewno nie było wcześniej. Pierw pomyślała, że to od Rona,
ale on by go nie zapieczętował. Nie rozpoznała tego znaku i nie siłowała się z
nim, bo dostrzegła zaczarowaną łzę. Teraz jedynie zastanawiała się jaka może
być treść wiadomości i kto jest jej nadawcą.
Czerwonowłosa
podparła ścianę i odsapnęła. Do lekcji jeszcze kilka długich minut, ale ona nie
miała siły ruszyć się z miejsca. Od rana nie mogła złapać Rona, więc nie
dowiedziała się, jak znalazła się w swoim pokoju i nie zdążyła podziękować. Nie
rozumiała tylko dlaczego chłopak nie został z nią. Przecież wiedział, że może.
Leire miała nadzieje, że gdy otworzy oczy, to chłopak będzie obok. Jednak były
one złudne.
-
Porozmawiamy potem, do zobaczenia Padma – Ginny ostatnio zbliżyła się do pewnej
Krukonki, która cierpiała po ataku na Cho, ale mimo to brakowało jej czasu
spędzonego z Leire.
-
Hej! Wykonałam wszystkie zadania z listy, wszystko jest zamknięte na ostatni
guzik. Mam nadzieje, że plan powiedzie się. Zapowiada się niesamowicie, tylko
żeby nauczyciele pojechali na te zebranie do ministerstwa i… - W bardzo
rozkojarzony i nieogarnięty sposób pewne wiadomości próbowała przekazać Ginny.
Od
czasu feralnej wpadki z Hermioną czuła się ona strasznie winna i dlatego zajęła
się swoimi wcześniejszymi obowiązkami. Wierzyła, że w ten sposób jakoś
zrekompensuje Leire swoje zachowanie.
Rudowłosa miała momentami wrażenie, jakby Ginny postępowała jak jej
służąca, a to nie podobało jej się. Nie lubiła nawet, gdy Izolda miała do niej
takie podejście.
-
Nie musisz się tak zachowywać… - Głos panny Dumbledore był lekko ochrypnięty,
co już przy jej charakterystycznej barwie dawało dość śmieszny wydźwięk. –
Ginny, zrozum. Ja nie jestem na ciebie zła. Nie na ciebie. Nie działaj tak, jakbyś chciała mi zadośćuczynić. Nie
musisz… ale to nie zmienia faktu, że jestem ci koszmarnie wdzięczna. Nie miałam
czasu się tym zająć, całkowicie zapomniałam o imprezie.
Tego
dnia była to najdłuższa wypowiedź w jej wykonaniu. Na lekcjach siedziała cicho,
bo próbowała odpoczywać. Musiała na nie pójść, by nie wzbudzić podejrzeń, a
swój zły stan zawsze mogła tłumaczyć kobiecymi sprawami, choć większość
nauczycieli nie chciałaby o tym słuchać.
Wyraz
twarzy Weasleyówny zmienił się natychmiastowo. Stał się zatroskany, gdy
dostrzegła ona tylko stan Leire. Nie pytała, co się stało, ale z jej dobrym
sercem od razu zaproponowała pomoc.
-
Może odprowadzę cię do komnaty? – Położyła dłonie na ramionach czerwonowłosej,
a ta uniosła tylko głowę, a przez ponury wyraz przebił się cień uśmiechu.
-
Nie, nie trzeba. Ale dzięki za troskę. Jesteś… Jesteś bardzo podobna do Rona,
też taka opiekuńcza. – Uśmiechnęła się delikatnie, ale sama zbliżyła się do
okna, bo stanie w ciemnościach sprawiało, że jej powieki stawały się cięższe. –
Co tam się dzieje?
–
Nie słyszałaś? – zapytała zdziwiona Ginny i zbliżyła się do niej. - Millicenta Bulstrode została
znaleziona nieprzytomna dziś rano. Myśleli, że to kolejny atak, ale jak się
ocknęła to zaczęła krzyczeć tylko, że chce widzieć rodziców. Snape wezwał ich,
a oni stwierdzili, że zabierają ją do domu na jakiś czas. Chodzą różne pogłoski
na temat tego, co mogło się stać, ale nikt nic nie wie.
Po
tych słowach Leire zaczęła przyglądać się Ślizgonce wyprowadzanej przez opiekunów.
Zmrużyła nieco oczy, dodając.
-
Mam nadzieje, że to był atak. Bo jeśli tak to, to oznaczałoby, że ten potwór
jest słaby, ponieważ nie dał sobie z nią rady. Chyba, że to była symulacja,
żeby wymigać się od testów. – Wywróciła oczami. W sumie to nie był zły pomysł.
Po chwili rudowłosa poczuła ponownie przypływ ciepła.
-
Właściwie, wiesz może gdzie jest Ron? Mieliśmy dziś zajęcia u Snape’a, a on się
nie pojawił. Martwię się, że zrobił coś głupiego. – Ostatnim razem, gdy
Weasleya nie było na zajęciach nie wróżyło to nic dobrego. Miała nadzieje, że
nie postanowił ponownie wymierzać sprawiedliwości na własną rękę, bo w obecnym
stanie nawet nie miałaby siły na niego nakrzyczeć.
-
Ron. On. Yyy. – Dziewczyna zaczęła wykręcać oczami i stąpać z nogi na nogę. To
było do niej niepodobne, bo chyba była teraz zakłopotana. – Wiesz, najlepiej
jak on sam tobie wytłumaczy. Właśnie przyszedł, pa – powiedziała po czym minęła
Leire i odeszła, śpiesząc się na lekcje.
Rudowłosej
mrugnęła przed oczami postać chłopaka, wchodzącego do komnaty. Przywitał się
tylko szybko i jakby nigdy nic, minął ją. Nawet nie zastanawiała się nad tym,
tylko weszła do klasy, bo z daleka dostrzegła panią profesor.
***
Lekcja
ciągnęła się dość długo. Panna Dumbledore zajęła miejsce z tyłu i cały czas
obserwowała klasę, a szczególnie jednego osobnika. Odwracał się on kilka razy,
by zerknąć w jej kierunku, ale szybko uciekał wzrokiem. Pod koniec lekcji
jedynie czekała ją miła niespodzianka, gdy otrzymała samodostarczający się
list. Rozejrzała się po klasie po czym otworzyła go po kryjomu.
Masz
jeszcze gorączkę?
Miała
nadzieje, że wiadomość będzie od Rona i nie pomyliła się. Jeśli znał jej stan,
to musiał być z nią poprzedniego wieczoru przez dłuższy czas, a teraz martwił
się o nią. Leire szybko złapała za pióro i wybazgrała odpowiedź, a następie
przyglądała się towarzyszowi, który jakby zniecierpliwiony oczekiwał
wiadomości.
Sprawdź
sam.
Chłopak
uśmiechnął się od razu, oglądając się przez ramie. Nie mógł doczekać się, jak
lekcja dobiegnie końca, a gdy McGonagall zadała już wypracowanie, on podniósł
się szybko z krzesła i skierował w stronę rudowłosej, gdy usłyszał za swoimi
plecami.
-
Weasley. Prawie bym o tobie zapomniała. – Pani profesor zatrzymała całą klasę,
a on odwrócił się do niej przodem zrezygnowany.
-
Termin już dawno minął, a ja jeszcze mam dobrą pamięć. Rozsuńcie ławki i
zaczekajcie, proszę. – Uczniowie wykonali jej polecenia, a sama kobieta na
środku postawiła mały stolik, na którym położyła jedynie swoje pióro.
-
Mam nadzieje, że wiesz jak zamienić je w świecznik – dopowiedziała, a w tej
chwili przy chłopaku znalazła się Leire. Posłała mu pewne spojrzenie i
uśmiechnęła się na otuchę. Wiedziała, że Ron nie przepada za występami
publicznymi, ale tym razem musiało mu się udać.
-
Pamiętasz zaklęcie? – Chłopak pokiwał jedynie energicznie głową, nie był
zadowolony, że to stanie się akurat dziś, ale nie chciał się stawiać. –
Pamiętaj, że musisz się mocno skupić. Musisz bardzo chcieć żeby te pióro
zamieniło się w ten przeklęty świecznik. Ona utrudniła ci jeszcze zadanie, bo o
wiele trudniej jest zamienić małą rzecz w dużą, ale skup się i uda ci się.
Wiesz, że zaklęcie to wyłapuje twoje najsilniejsze pragnienie, więc musisz
bardzo chcieć, by przekształciło się ono w świecznik, nawet bym powiedziała, że
musisz tego potrzebować. Wyobraź
sobie na przykład, że jeśli nie uda ci się, to McGonagall zabroni ci grać w quidditcha
albo coś w tym stylu. Trzymam kciuki! – nagle odzyskała siłę i mówiła szybko,
jakby z pasją.
Wiedziała,
że Ron nie może się skompromitować przed całą klasą, bo to ponownie obniżyłoby
jego samoocenę. Próbowała podtrzymać go na duchu, by zwiększyć jego pewność
siebie. W tej chwili pożałowała, że nie mieli wcześniej czasu przećwiczyć tego
zaklęcia, ale kompletnie to wyleciało im z głów.
Ronald
podziękował pośpiesznie i uśmiechnął się dość słabo. Mimo ogromnego wsparcia ze
strony dziewczyny miał nie małą tremę. Rudowłosa odsunęła się i podparła
ścianę, by dobrze widzieć sytuacje, ale jednocześnie nie chciała dekoncentrować
chłopaka.
-
Zacznij kiedy będziesz gotów – powiedziała McGonagall i posłała mu przyjazne
spojrzenie, po czym odsunęła się w bok.
Cała
klasa skupiła na nim swój wzrok. Było słychać, że niektórzy zakładają się czy
powiedzie się mu, czy nie. Niektórzy śmiali się bezczelnie, więc Minewra
uciszyła ich raz a porządnie.
Leire
patrzyła się nieustannie na chłopaka i kibicowała mu w duchu. On sam toczył
wewnętrzną walkę z samym sobą. Ze swoimi możliwościami i umiejętnościami. Czuł,
że umie to zrobić. W końcu to nic specjalnie trudnego. Tylko musiał się dobrze
skupić.
Uniósł
powieki i skoncentrował swój wzrok na
piórze, wyjmując jednocześnie swoją różdżkę. Mimo iż miał pod górkę, to
nagle był w pełni przekonany, że mu się uda. Musiało to udzielić mu się od
Leire. Chłopak uśmiechnął się pod nosem i uniósł dłoń do góry.
-
Desiderium meum! – powiedział głośno i
wyraźnie, a na twarzy nauczycielki od razu pojawił się delikatny uśmiech.
Właśnie tego zaklęcia oczekiwała, więc uzyskała od chłopaka to czego chciała.
Teraz nie powinno być już problemów, zerknęła w stronę stolika, lecz ku jej
zdziwieniu nie dostrzegła tam świecznika.
Piórko
uniosło się do góry i zaczęło powoli zmieniać kształt. Wszyscy obserwowali ten
proces uważnie, czekając co z tego wyniknie. Masa zaczęła się powiększać co
było dobrym znakiem, ale zaczęła też niepokojąco zmieniać kolory. Z białej
przekształciła się na beżową, potem momentami w czerwoną. Nagle zaczęło się coś
z niej formować, ale nie przypominało to przedmiotu.
Było
o wiele większe i powoli zaczynało wyglądać jak postać. Uczniowie wydali odgłos
zdziwienia, gdy na ich oczach powstała sylwetka kobiety, a nie kogo innego jak
Leire. Siedziała tam w gryfońskich szatach i uśmiechała się serdecznie do
chłopaka. Przechyliła delikatnie głowę w bok, przygryzając wargę. Skrzyżowała
nogi, którymi machała jak mała dziewczynka.
W
tej chwili na twarzy tej prawdziwej Leire pojawiło się ogromne zdziwienie.
Znała od podszewki działanie tego zaklęcia, więc wiedziała, że nie mogła zostać
wyczarowana ot tak. Jednocześnie
była pod zachwytem umiejętności Rona, a z drugiej strony była skołowana. Jej
oddech niebezpiecznie przyśpieszył, gdy Weasley spojrzał w jej kierunku. Był on
równie sparaliżowany, ale nie tym co powstało. Bardziej przejmował się tym, że
widzieli to wszyscy, a w szczególności panna Dumbledore.
Szybko
uciekł jednak wzrokiem i równie prędko opuścił salę. W komnacie nikt się nie
śmiał, jedynie uczniowie zaczęli plotkować, ale to było normą. Kolejną osobą,
która z hukiem wyszła z klasy okazała się Hermiona, która do tej pory ukrywała
się gdzieś w tłumie.
-
Proszę o spokój – odezwała się McGonagall. Próbowała rozpędzić już uczniów, ale
nawet jej wyraz twarzy okazywał zdziwienie. Lecz prócz niego pojawiło się
jeszcze coś, niepokój. Wygnała wszystkich z sali i zajęła się wytworem Rona.
Leire
wyszła z sali lekko skołowana. Nie wiedziała czy wariuje już przez ból głowy,
czy to wydarzyło się naprawdę. Przypominała sobie swoje ostatnie słowa, które
wypowiedziała do Rona. „Zaklęcie to
wyłapuje twoje najsilniejsze pragnienie.” Ta myśl cały czas wędrowała w jej
głowie. Próbowała szukać jakiegoś wytłumaczenia, za wszelką cenę nie chciała
dopuścić tej najbardziej oczywistej wersji.
-
Pewnie za bardzo go zestresowałam i tyle, tak to musiało być to. Merlinie!
Mówię do siebie! – Potrząsnęła głową i ruszyła szybko przed siebie. Wmówiła
sobie tą myśl i kierowała się nią. Nie mogła go stracić, nie kolejnego
przyjaciela. W tej sytuacji ta opcja wydawała się najbezpieczniejsza.
***
-
Nie wydaje mi się, żeby twoja obecność była na miejscu. –Chłodny i niego
zgryźliwy ton należał do nauczyciela eliksirów, który próbował odsunąć się na
bok ze swoją towarzyszką.
-
A ja wręcz przeciwnie. Powinnam tu zostać na dłużej i co ważniejsze - jawnie.
Niech wiedzą, że działam. – Brunetka skrzyżowała pewnie dłonie na klatce
piersiowej i wyprostowała się. Jeszcze rok temu musiała się grzecznie zwracać
do profesora i jednocześnie swojego opiekuna, ale teraz już nie.
-
Idiotyzm. Po co prowokować? Nie możesz działać po kryjomu? – Severus żądał,
lecz nie wychodziło mu to skutecznie, jego głos stawał się coraz bardziej
uległy. Podatny na myśli panny Higgs.
-
Nie lubię. A więc załatw to z tym starcem. Mogę być twoją pomocniczką czy tam
kimkolwiek. Ważne bym była blisko Draco. – Na twarzy Ofelii pojawił się
zawadiacki uśmieszek, który nie zwiastował nic dobrego. Wyznaczała sobie pewne
zadanie, do którego chciała uparcie dążyć. Jej projekt zakładał ogromną zmianę
w życiu chłopaka, lecz czy na dobre, czy na złe? Zależy z jakiej perspektywy by
patrzeć.
-
Jesteś pewna, że wiesz co robisz? Malfoy zachowuje się pewnie, ale częściej
okazuje się tchórzem. Masz co do niego wielkie plany, obyś się nie zawiodła. –
Snape wydawał się nieufny. Cała to rozmowa i spotkanie było narzucone przez
kobietę z góry, nie miał on wiele do gadania. Jego zadaniem było tylko wykombinowanie przykrywki.
-
Uda mu się. W końcu został wybrany, przyjęli go do stowarzyszenia. Choć mam
wrażenie, że z roku na rok dostają się tam coraz gorsze osoby, które spełniają
tylko podstawowe wymagania, ale to nie ważne. – Ofelia wykręciła oczami i
osunęła się od profesora, kontynuując. – Dracon jest wyjątkowy. A ja postaram
się, by osiągnął to, co jest mu pisane. A ty nie bój się, na koniec wszyscy
będą zadowoleni. Nawet ty.
Kobieta
posłała mu jeden z swoich ulubionych uśmieszków, po czym minęła go i
pozostawiła samego na korytarzu. Snape szybko zniknął z tego miejsca i udał się
na lekcje, by nikt nie zaczął nic podejrzewać. Myślał, że stał na dominującej
pozycji, ale raczej był on częścią wielkiej koncepcji Ofelii Higgs.
Najważniejszym
jej elementem był Dracon, choć on sam chyba nie był tego świadomy. Od momentu,
gdy oficjalnie wkroczył to stowarzyszenia wokół niego zaczęły pojawiać się
nieznane mu wcześniej osoby. Przedstawiały różne oferty, jakby drogi życia,
które powinien wybrać. Mógł zadecydować kim będzie. Zwykłym pachołkiem, facetem
od brudnych spraw, czy w dalekiej przyszłości bliskim współpracownikiem
Czarnego Pana. I wśród tych wszystkich propozycji pojawiła się Ofelia, której oferta odbiegała od wszystkich innych, była
najbardziej interesująca, ale jednocześnie z najdłuższą i najcięższą drogą.
Blondyn przystał na nią, chyba nie dokładnie rozumiejąc możliwych konsekwencji,
ale działał w desperacji. Chwycił się brzytwy, by uratować to co mu pozostało.
***
Wielka
impreza miała odbyć się już kolejnego wieczoru. Wszystko było dopięte na
ostatni guzik, przygotowane i załatwione. Uczniowie zachowali całą akcję w
ogromnym sekrecie, tak że nawet młodsze klasy niczego się nie domyślały. Każdy
był niesamowicie podekscytowany tym wydarzeniem. Dziewczyny piszczały z
zachwytu i pragnęły tylko zaprezentować się jak najlepiej, a chłopcom brakowało
jednego dnia oddechu.
Podekscytowana
była także Ginny, która miała ogromne plany do tej imprezy. Chciała spędzić ją
z Harrym i spróbować wyjaśnić relacje między nimi. Nigdy nie rozmawiali o nich
wprost, mimo iż byli sobie wyjątkowo bliscy. Dziewczyna oczekiwała trwałej i
pewnej decyzji z ust chłopaka i musiała zrobić wszystko, by Harry chciał ją
podjąć.
-
Mam te dwie. Do jutra mam wybrać, którą bo zapłaciłam tylko za jedną. A teraz
pomóż mi, proszę. – Ginny wyglądała na naprawdę zdesperowaną. Leire zaśmiała
się, siadając na łóżku dziewczyny.
Przyjrzała
się sukienkom i wiedziała, że nie ważne którą Gryfonka wybierze to będzie
wyglądać w niej niesamowicie. Jedna była śnieżnobiała, dość skromna, prosta,
ale jednocześnie podkreślałaby wszystkie atuty dziewczyny. Druga granatowa,
nieco krótsza i bardziej odważna. Ta druga na pewno spodobałaby się wielu
chłopcom, ale nie chodziło tu o wielu, tylko o jednego.
-
Biała – powiedziała pewnie rudowłosa, a Ginny schowała drugą uważnie w pudełko.
Musiała je odnieść od razu po lekcjach, by zdążyć jeszcze na dekorowanie
Wielkiej Sali. Wszystkie elementy znajdowały się w pudłach, bo jutrzejszego
dnia musiał odbyć się obiad. Mieli mało czasu na przyozdobienie komnaty, ale w
końcu byli czarodziejami.
-
Będzie cudownie… Tylko jesteś pewna, że ich nie będzie? – Na twarzy Weasleyówny
pojawiło się lekkie zaniepokojenie. Zajęła ona miejsce obok Leire, patrząc jej
prosto w oczy.
-
Jestem. Takie spotkanie nigdy nie zostało odwołane i zawsze odbywają się w tym
samym czasie. Wiem, bo zawsze gdy nauczyciele mieli wizytę w ministerstwie,
Albus nie pojawiał się na kolacji. Następnego dnia tłumaczył mi, że to ważne
sprawy i cały Hogwart tam się stawia. Z wyjątkiem Hagrida. Odwróć się, uczeszę
cię. – Zaproponowała z uśmiechem na twarzy. Ginny podała jej swoją szczotkę i usiadła
do niej tyłem. Leire zaczęła powoli przeciągać szczotką po jej długich,
prostych włosach, uśmiechając się przy tym delikatnie.
-
Nim też się zajmę. Zaprowadzę do niego Płomyczka, wymyślę jakąś ciekawą
historyjkę, a on będzie tak zajęty zwierzakiem, że nie zorientuje się, co się
dzieje. Zresztą zatroszczyłam się o to, żeby nic nie było słychać. Rzuciłam
zaklęcie na komnatę i na zewnątrz nie dotrze żaden dźwięk z środka. – Z tego
posunięcia czerwonowłosa była dumna. Była praktycznie pewna, że nie ma
możliwości, by impreza nie odbyła się albo zakończyła się fiaskiem.
Ginny
rozmarzyła się i poruszyła jeszcze kilka spraw dotyczących imprezy. Bardzo
zaangażowała się w sprawę i chciała być pewna, że wszystko wypali. Jedynie
Leire po chwili straciła humor i opuściła ręce. Przyjaciółka odwróciła się do
niej przodem i spojrzała na nią zatroskana.
-
Rozmawiałaś z Ronem? Od lekcji u McGonagall mnie unika i wychodzi mu to. –
Przez pannę Dumbledore przemawiał ogromny smutek i żal.
Minęły
trzy dni od tego pamiętnego wydarzenia, a ona nie zamieniła z Weasleyem ani
słowa. Mimo wspólnych zajęć nie mogła się do niego zbliżyć, a on nawet nie
patrzył w jej kierunku. Prócz tego, gdy poruszał się po Hogwarcie chyba używał
tajemnych przejść, bo zawsze znikał jej z pola widzenia. Chciała poruszyć tą
sprawę, jednak on nie dawał jej nawet szansy.
Były
to najdłuższe dni w życiu Leire. Każdy stawał się nijaki, jeśli nie było w nim
Weasleya. Pozbawiony blasku, radości i chęci do życia. Leciały i kończyły się
niepowrotnie, nie pozostawiając za sobą wspomnień wartych zapamiętania. Były
bardziej nijakie niż dni spędzone samotnie w domu.
Prócz
tego szalone sny nawiedzały dziewczynę coraz częściej. Im była dalej od Rona,
tym one stawały się coraz bardziej odważne. Zachowywała się, jakby uzależniała
się od chłopaka, a teraz po odstawieniu go na parę dni jej umysł szwankował.
Dzisiejszego ranka obudziła się cała spocona i pierwsze co to nałożyła poduszkę
na twarz i zaczęła w nią krzyczeć, a gdy skończyła okładała się nią po głowie.
Gdyby jej wymysły opierały się na czymś bezbronnym i naiwnym jak na początku,
to przetrwałaby to najprawdopodobniej, ale w tej chwili jej hormony dawały o
sobie znać.
-
Próbowałam, ale teraz trudno się do niego dostać. On chyba poczuł się bardzo
zawstydzony i zakłopotany. Wcześniej nie widziałam go w takim stanie i on sam
siebie chyba też nie. I właśnie dlatego chciałam cię o coś prosić… - Głos Ginny
przybrał błagalny wydźwięk. Nagle jej wyraz twarzy zmienił się. Nie czuła się
pewnie, bo nie chciała zbytnio ingerować w ich sprawy, ale jednocześnie
martwiła się o brata. Ściągnęła brwi i złapała głęboki wdech.
-
Tak? – zapytała pokrótce Leire, gdy jej przyjaciółka zawahała się.
-
Gdy już będziesz mu dawać kosza, to przynajmniej zrób to delikatnie. – Te słowa
kompletnie zbiły z tropu pannę Dumbledore. Postawiła duże oczy i próbowała
wyjąkać z siebie coś składnego, ale nie mogła. Nie spodziewała się, że Ginny
tak odbierze jej zachowanie. Może właśnie przez to, że próbowała nie okazywać żadnej
aprobaty chłopak unikał ją, bo
myślał, że nie ma na co liczyć.
-
Ale ja… ja nie wiem… Nie myślałam… - Nie miała pojęcia skąd wynika jej
zakłopotanie, ale dziewczyna odebrała je jako wykręcenie się z dziwnej
sytuacji. Chwyciła jej dłonie i wbiła swoje spojrzenie w twarz rudowłosej.
-
Naprawdę delikatnie. Próbowałam już wcześniej wybić mu to z głowy. Mówiłam, że
nie widać po tobie byś była nim zainteresowana. Błagałam wręcz, by uszanował
waszą przyjaźń i opanował się, ale jak widać nie wyszło mi. – Mówiła bardzo
szybko, nie dając dojść do głosu Leire. Teraz rudowłosa zrozumiała, dlaczego
Ginny krępowała się, gdy pytała ją o Rona. Rozmawiała ona z bratem o niej i nie
chciała zdradzać uczuć chłopaka, wolała trzymać się z daleka.
-
Chwila. Czyli, że Ron… Nie to nie może być prawda on cały czas zachowuje się,
jak… jak przyjaciel. Pomaga mi i rozmawia ze mną o wszystkim, ale nie wydawało
mi się, żeby robił coś ponad to. Zresztą wie o mnie wiele i powinien uświadomić
sobie, że ja nie nadaje się i… - Leire zrozumiała, że jeżeli jej domysły stałyby się
prawdą to Ronald znajdowałby się na koszmarnej pozycji. Rozmawiała z nim o
bardzo osobistych i uczuciowych sprawach związanych z chłopakiem, którego on
nienawidzi. Musiał czuć się wtedy okropnie. A wszystko wskazywało na to, że jej
obawy się spełniły. Nie wyczarował jej przypadkiem, bo gdyby tak było nie
prowadziłaby teraz tej rozmowy z Ginny.
-
Rozumiem cię. Nie tłumacz się. Poniosła go wyobraźnia i tyle. Po prostu
oszczędź go. – Ginny próbowała zatroszczyć się o brata, by doznał on jak
najmniejszego szoku, jednak sama była równie ślepa jak pozostała dwójka.
Panna
Dumbledore nie rozumiała jeszcze do końca tej całej sytuacji, ale wiedziała, że
będzie musiała wszystko wyjaśnić. Domyślała się, że trudno będzie jej zebrać
się na szczerą rozmowę, ale może uda jej się zadziałać jakoś inaczej. Wiedziała
teraz co dzieje się z Ronem i mimo iż nie od niego, to od dobrego źródła. Teraz
jedynie zaczęła zadawać sobie pytanie, co ona tak naprawdę czuje?
Cały
czas była zmieszana tym wydarzeniem. Z
jednej strony jej niesforne myśli i sny nie dawały jej spokoju. Już dawno
zorientowała się, że przestała patrzeć na Rona, jak na przyjaciela. Dostrzegła
w nim mężczyznę. Lecz czy to wystarczyło by poruszyć jej uczucia? Nie mogła
kierować się jedynie swoim pożądaniem, to byłoby samolubne posunięcie. Musiała
określić, co dzieje się w jej sercu i co ważniejsze, jeśli już to zrobi, to czy
będzie gotowa się do tego przyznać?
Takich
okoliczności chciała uniknąć! Właśnie dlatego odganiała podświadomość, która
stopniowo ogarnęła jej cały umysł. Nie chciała do tego przystąpić, bo
wiedziała, że znajdzie się na rozdrożu, które poprowadzi ją w całkiem skrajne
strony. Prościej było jej zadręczać się myślami, gdy wydawało się jej, że
Weasley patrzy na nią zwyczajnie. Wtedy musiała jedynie zadbać o siebie, a
teraz? Od jej przyszłego zachowania zależała nie tylko jej przyszłość, ale
także chłopaka. Nie chciałaby historia powtórzyła obłędne koło i miała tylko
dzień na zrozumienie tego, co dzieje się w jej głowie i sercu. Byleby zdążyła.
__________________________________________________________
Z radością informuję, że licznik
wyświetleń na blogu przekroczył 10.000 :D Jest to dla mnie ogromne osiągnięcie,
zakładając, że istnieje on od 26 grudnia 2012. Dla mnie to naprawdę dużo, więc
chciałam wam bardzo podziękować :*
Miałam zaległości w komentowaniu
waszych blogów, jednak nawet nie miałam czasu na odpisanie na wasze opinie pod
ostatnim postem, więc bardzo przepraszam, ale to już nie jest zależne ode mnie.
Co do rozdziału. Nie wiem dlaczego,
ale jest jednym z moich ulubionych. W sumie nie ma tu przewrotnej akcji, nie
pojawiło się nic szczególnego o „potworze”, ale bardzo przyjemnie mi się go
pisało :D W odpowiedniej zakładce pojawiła się już zapowiedź.
Mam nadzieje, że piosenka wam się
podobała. Słowa wydają mi się wręcz idealne do tej sytuacji.
This
is start of something beautiful,
This is start of something new,
You are the one who'd make me loose it all,
You are the start of something new.
This is start of something new,
You are the one who'd make me loose it all,
You are the start of something new.
Zawsze mam do was jakieś pytanie,
więc tym razem też się ukaże. Miałam zapytać, czy wydaje wam się odpowiednie,
by któryś z bohaterów umarł, ale tą kwestię mam już rozstrzygniętą. Więc
zapytam z ciekawości. Czy wydaje się wam, że jest coś co może stanąć na drodze
miłości w taki sposób, że nie ważne jaka byłaby ona wielka, nagle przestałaby
mieć znaczenie? (Możecie odnosić i rozważać je, myśląc o opowiadaniu, ale nie
musicie. Jedynie zaznaczę, że „zdrada” jakoś mnie osobiście nie przekonuje, bo
wszystko można wybaczyć.) Więc czego nie można by było? Co byłoby przeszkodą
nie do przejścia? Czy może nie ma nic takiego? Jestem ciekawa waszych
odpowiedzi, zobaczmy czy z kimś mam podobny pogląd na tą sprawę :)
L.
Nie wiem czy jest przeszkoda ,,nie do przejścia", ale już przecież w oryginalnym ,,Harrym Potterze" poczucie obowiązku i chęć ochrony ukochanej osoby przed złem zwyciężyły nad byciem razem (co nie oznaczało końca uczucia, a raczej chęć ochrony wręcz świadczyła o nim). Nieakceptacja miłości ze strony innych, np. ojca też nie pomaga w rozwoju uczuć, bo jeśli się kocha rodzinę i ten ktoś ma wyraźny powód, żeby nieakceptować naszej sympatii (i ten powód też uznajemy w jakiś sposób za ważny, a nie jakiś wyssany z palca) to jednak zatruwa radość jaką daje uczucie. Jeśli jesteśmy już w świecie magii to może jakieś przekleństwo (np. ciążące na rodzinie od pokoleń - chyba Dumbledore był samotny więc możnaby to jakoś wykorzystać, że przeszło też na Leire) by mogło stanąć na drodze miłości? Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie, często tu zaglądam i żałuję, że notki nie pojawiają się częściej, ale oczywiście oczekiwanie na kolejny rozdział potęguje radość gdy on się już pojawi ;) Pozdrawiam, N. :)
OdpowiedzUsuńChęć bezgranicznej ochrony często w takich przypadkach kończyła się śmiercią (np. rodzice Harry'ego), oczywiście to nie znaczyło, że ich miłość przestała go otaczać.
UsuńPrawda, rodzina może stanąć na drodze do szczęścia, ale zależy kto ma jakie do niej podejście. Gdyby było to coś, co zostało wyssane z palca to nie trzeba by się tym przejmować. Ale gdyby rodzina nie akceptowała danej osoby i miała do tego mocne powody, to pytanie co robić w takiej sytuacji.
Dziękuję za miłe słowa i zapraszam ponownie ;)
Pozdrawiam, L. ;*
Taką przeszkodą mogłaby być śmierć Ginny, ale osobiście nie dodałabym tego. Rozdział jak zawsze super, tylko krótki;-) nie cierpliwie czekam na następne;-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo na pewno byłoby coś co wstrząsnęłoby każdym. Choć czasem takie sytuacje oddalają od siebie ludzi, a czasem zbliżają. :)
UsuńPozdrawiam, L. ;*
Hym... jestem dziwna i z przyzwyczajenia zazwyczaj najpierw czytam tekst od autora :3
OdpowiedzUsuń"Czy wydaje się wam, że jest coś co może stanąć na drodze miłości w taki sposób, że nie ważne jaka byłaby ona wielka, nagle przestałaby mieć znaczenie?"
Teraz jako lektury mam ckliwe romansidła gdzie bohaterowie mimo przeciwności losu, przeszkód i Bóg wie czego jeszcze, zawsze kończą się tak, iż są razem. Zapewne miałaś na myśli Ron&Leire i to jej powiązanie z Draconem. Ale czy istniej coś co jest większe od miłości ... no nie wiem na domiar dziwnego ;D przed chwilą oglądałam jakiś film na TVP 1 tytułu nie znam, ale tam bohaterowie zakochali się w sobie. On wypłynął w morze, a ona czekała na niego codziennie rano i wieczorem na skale wypatrując go. I mając nadzieję, że nie zginął. I tak było przez 8 lat, on przeżył i miał piękne i wspaniałe życie. Pracował dla swojego wybawcy (7 lat), po którym odziedziczył majątek. Dopiero gdy umarł Tama zaczął szukać (tej jak jej tam xD) miłości swojego życia. Do czego zmierzam... że mimo iż nie widzieli się 8 lat, a każdy powiedziałby że to nie ma sensu, byli już dorośli i kompletnie innymi osobami, miłość nie wygrała. Więc miłość nigdy nie przestanie mieć znaczenie.. niewielka, a co dopiero wielka. Są czynniki, które wpływają na to, iż uczucie gaśnie, ale nigdy nie wygaśnie całkowicie. Tak jak Leire & Draco on ją kochał, a ona cały czas myśli o nim bo czuje się winna, tylko ciekawe czy on coś do niej czuję. Jeśli uczucie to jest naprawdę duże mimo najgorszych rzeczy nigdy nie straci na wartości. Tak jak wymieniłaś zdrada, przez nią ludzie chcą się rozejść, zwykle tak robią, ale czy ich uczucie aby na pewno wygasa? Nie, przez co czują ból, a świadomość, że ich 2 połówka ich zraniła boli najbardziej. Może i nawet śmierć do końca nie rozdzieli kochanków, fizycznie tak, ale czy psychicznie. Jeśli się szczerze kocha nigdy się umyślnie nie zrani drugiej osoby i tu zacytuję jeden blog który czytam "nie płacz, nikt nie jest wart twoich łez, a kto jest ich wart. Nigdy Cię do nich nie doprowadzi" (tak ja pamiętam te słowa nie wiem czy tak było dosłownie napisane, ale sens ten sam :D ). Moja odpowiedź jest strasznie długa i może nie jedno znaczna, ale to moja logika i rozumowanie xD.
Całościowo mój komentarz okazał się za długi xD Przekroczył 4 096 znaków, więc rozdzieliłam go na dwie części xD
Część pierwsza.
A to nie dobrze, bo pod tekstem może znajdować się jakiś komentarz od autora i stracisz zabawę z czytania ;P
UsuńZadając to pytanie miałam na myśli oby dwie pary. W sumie można to pytanie przyrównać do każdej z nich. Z Draco jej miłość wygasła. Może nie byli gotowi, ona nie była. Jednak coś cały czas w niej siedzi. Trudno określić co, bo góruje nad nią poczucie winy, ale Malfoy nie jest jej obecnie obojętny. Lecz w jej oczach stracił on wiele na wartości. Zmienił się, jest inny i z takim Draconem ona nie chce mieć nic wspólnego. Wie, że to skończyłoby się źle.
Jeśli chodzi o Rona. To co dla nich szykuję jest ogromne, piękne i cudowne. Jednak im więcej szczęścia, tym mocniejszy cios na koniec. Wymyśliłam sobie pewną barierę, która mogłaby kiedyś stanąć ich na drodze, paląc za nimi wszystkie mosty niepowrotnie. Wizja, że nigdy nie mogłabym wrócić do nich jest dla mnie jednak niesamowicie bolesna.
Bardzo dobre słowa. gdzieś się już z nimi spotkałam, tylko nie wiem gdzieś.
Cieszę się, że sprawiam, że ludzie mają tak dużo do powiedzenia ;*
Ejj... tylko mi tu nie zamykaj ścieżki Ron & Leire. Ja mam często duuuużo do powiedzenia xD tylko gdy nie mam czasu to pisze na szybko, zwykle staram się rozwinąć temat i dodać swoje uwagi xD A co do tego od autora.. to wiem, ale ciekawość zawsze bierze górę ;D Ale jeszcze mi się nie zdarzyło stracić zabawę z czytania xD
UsuńJeśli to zrobię to nie szybko, przecież to dopiero się zaczyna ;* Będzie ich tak dużo, że wszystkim draconowcom odechce się czytać xD Jednak nie wydaje mi się, żebym widziała Leire jako matkę trójki dzieci u boku Rona.
UsuńMogłabyś pisać jakieś recenzje z takim zapałem :) W takim razie gratuluję, bo ze mną byłoby zapewne przeciwnie :P
Pisałam przyjaciółce recenzję o jej blogu i tego było trochę xD jakoby zwykle mam dużo do powiedzenie z pisaniem też nie ma problemu :) To dobrze :3 niech draconowcą się odechce bo to oznacza dużo mojej ulubionej tutaj parki xD Z charakterem Leire też jej sobie w takiej roli nie wyobrażam, może kiedyś jak trochę straci swój temperament. xD
UsuńNie no ja też nie chce tracić czytelników, a ich jest większość xD Ale to wyjście, które sobie wymyśliłam nawet nie wiedziałam, że będzie tak trudne do napisania. Odciągam ten moment jak najdalej, szukam jakiegoś zamiennika, ale nie wiem co z tego wyjdzie. Bynajmniej u mnie nie może być za długo pięknie i kolorowo :)
UsuńA teraz przejdę do rozdziało, bo się rozpisałam, a nic o tym nie wspomniałam.Aw.. lubię wszystkie rozdziały gdzie jest Leire & Ron, więc ten automatycznie też. Ten pokaz był słodki, jego pragnieniem jest Leire. A Hermiona już wiem o co jej chodzi :D Jest po prostu zazdrosna, bo sama zakochała się w Weasley'u. Pewnie nie jestem jedyna, ale strasznie interesuje mnie Ofelia. Jest intrygującą postacią, ale co zaproponowała młodemu Malfoy'owi ? A co do listu to myślałam, że otworzy się kiedy tamta się obudzi. Po co przysyłać list, skoro nie chce się aby ktoś go przedwcześnie otworzył? Chyba tylko, aby nas zjadała ciekawość co jest tam napisane xD Akurat fakt, że Ronaldzik unikał panny Dumbledore jest zrozumiały. Wstydził się i bał odrzucenia. Ta rozmowa Ginny i Leire w sumie dobrze, że się odbyła. Teraz Leire miała pewność co do uczuć Weasley'a. Ale swoje to dla niej wielka tajemnica.
OdpowiedzUsuńNo.. no... jak mogłaś ?! Tak szybko przeczytałam ten rozdział i czuję niedosyt. Chce jeszcze i jeszcze. Zastanawia mnie jak to pociągniesz. Chyba będą razem prawda ? Oby ^^. Jakby ta rozmowa z Ginevrą odbyła się wcześniej to by było lepiej, miała by więcej czasu na przemyślenia i nie musiała by się ukrywać z własnymi uczuciami, dodatkowo nie opowiedziała by mu tych wszystkich wpomnień z Draconem. Ale to w sumie dobrze, że o tym wie. Dzięki temu w sumie my też poznaliśmy jej historię. Kiedy w końcu będzie kiss?? Ron się o nią martwił ^^. I myślę, że cały czas się martwi, nawet kiedy ją unika. Ale kiedy przestanie ? Co jeśli nie pojawi się na imprezie i nie pogadają. Albo Leire zda sobie sprawę, że nie kocha Rona. Albo Mionka poda mu eliksir miłosny, aby utrzeć nosa czerwonowłosej. No trochę tych domysłów jest xD Ale chwila moment skąd tamto pytanie ? (to od autora) Co knujesz ? Jaka piosenka ?? xD Jakoś w zapowiedź nie weszłam :D O potworze jest mało, ale ja się jakoś nie skarżę xD zdecydowanie wole wątek Leire&Ron, chodź ciekawi mnie kto sprowadza na szkołę te wszystkie ataki.
Patrze teraz na objętość mojego komentarza i ( na open office ma całą stronę A4, no może coś bardzo blisko tego xD, sprawdziłam, bo byłam ciekawa xD ) jestem lekko zaskoczona, że mi taki długi wyszedł. xD Po za tym rozdział świetny :D Co mogę jeszcze dodać... pozdrawiam, życzę weny i czekam na następne. I się pytam dlaczego kończysz w takim momencie ?! Ja chce jeszcze !!! Ale zapewne to już wspominałam. No nic więcej mi do głowy nie przychodzi... więc zakończę ten jakże "krótki" komentarz i mam nadzieję, że nie zanudziłaś się czytając go xD Postaram się pisać krótsze :D
Pozdrawiam!
Klaudia :D !
Koniec (czyli część druga, szczerze jeszcze mi się tak nie zdarzyło, żebym nie mogła dodać, bo był za długi xD)! :D
Ta scena musiała się pojawić, bo Ron sam nie przyznałby się do swoich uczuć. Teraz nie może już niczemu zaprzeczyć, więc zostaje mu tylko ewentualnie unikanie dziewczyny, ale ona nie da łatwo się spławić ;)
UsuńOfelia z założenia miała być intrygująca. O nie, nie ;P Listu tak szybko nie poznamy, wspomniałam, że można go zabezpieczyć na kilka sposobów, a on został bardzo dobrze zamknięty :)
Miałam nadzieje, że jego zachowanie nie zostanie źle odebrane, bo jest naturalne :) A pannę Dumbledore ktoś w końcu uświadomił raz i porządnie :D
Rozdział był jednym z najdłuższym xD Po prostu było dużo scen, więc może się wydawać inaczej. Między nimi coś na pewno zajdzie, ale co? Zobaczymy :) Ginny nie chciała się wtrącać. Nie jest taką osobą i może z Ronem na te tematy rozmawiała, ale nie chciała z Leire. Twierdziła, że to ich sprawa, jedynie teraz odezwała się, bo martwiła się o brata.
Kiss... Kiss... Piosenka do kolejnego rozdziału będzie miała tytuł "Kiss me", ale nie zapędzaj się. Nie wiadomo kogo to ma dotyczyć i co się do końca wydarzy :P Hermiona nie jest na tyle podstępna. Nie będzie mieszać w czyiś uczuciach, mimo iż może czuć się mocno zraniona.
Już wyżej wspominałam, że pytanie można odnosić zarówno do Rona & Leire, jak i do Draco & Leire, ale nie trzeba też do żadnej pary. Chodzi o to, czy jest coś co mogłoby według was sprawić, że największa miłość traci znaczenie.
Oczywiście, że się nie zanudziłam. Uwielbiam długie komentarze, bo to oznacza, że rozdział przemówił do czytelnika, zaciekawił go. :)
Dziękuję za wszystkie słowa i pozdrawiam, L. ;*
Okej tu mnie zaskoczyłaś najdłuższy ?! o.O to w takim razie świetnie Ci wyszedł bo bardzo szybko go przeczytałam.
UsuńZachowanie Rona jest naturalne, ja bym się jakby osoba która mi się podoba dowiedziała się o moich uczuciach i to publicznie zapadłabym bym się pod ziemię, a chłopaka unikałabym jak ognia xD
A gdzie piszą te piosenki ?? A z resztą z tempem mojego neta i tak jej w czasie nie posłucham.. Kiss me to Eda tak ?? Lovciam ją albo Give me love <3 Czyli Mionka kocha Ronaldzika :D Jak już wspominałam wg mnie nie ma takiej rzeczy ;D Co do mnie to się można przyzwyczajać do długich komentarzy, chyba że naprawdę nie będzie mi się chciało :D
Jeden z :) To mnie jedynie może cieszyć :)
UsuńJa też dlatego nie miałam problemów z napisaniem tego xD On zachowuje się jak każdy inny.
Tak chodzi mi o Eda :) To jest mój mistrz, mam całą jego płytę <3 Piosenka z tego rozdziału tez jest jego :)
Według ciebie nie ma, a dla mnie jest. Nie powiem co, bo nawet nie wiem czy pójdę tą drogą, ale jest to coś czego w żaden sposób nie da się zmienić. Coś co sprawiłoby, że nie mogliby być razem.
Zapamiętam :P
Cześć! Już od jakiegoś czasu śledzę Twoje opowiadanie, jednak do tej pory go nie komentowałam. Dziś coś mnie wzięło i postanowiłam pozostawić po sobie ślad ;) Bardzo podoba mi się pomysł. Wydaje mi się, że nigdy nie czytałam o bohaterce, która jest „córką” Dumbledore'a. Owszem, o jego chrześnicy tak, ale o córce... wątpię. Tym bardziej Twój blog bardzo mnie zainteresował i z ciekawością zagłębiłam się w lekturę. Po rozdziałach przeszłam gładko, bo zaczęłam czytać, gdy na blogu było ich osiem. Bardzo zaciekawiła mnie postać Draco, który wstępuje do Stowarzyszenia i „odczucia” Leire co do niego. Co dziwne, w Twoim opowiadaniu naprawdę polubiłam Rona! Jest taki inny, za to Hermiona wydaje się być zołzą. No i podoba mi się również wątek „potwora” który wciąż pozostaje zagadką.
OdpowiedzUsuńWitaj :)
UsuńNa wstępnie muszę przyznać, że masz uroczy avatar ;)
Miło mi, że od czasu do czasu przybywa ktoś nowy i zostaje na dłużej, mimo iż opowiadanie ma już kilka rozdziałów :)
Właśnie tego chcę! Przekonywać czytelników do Rona, który jest jedną z najbardziej pokrzywdzonych postaci (według mnie). Chcę go wykreować, nie zmieniając jego cech charakterystycznych, ale jednocześnie pozwolić mu dorosnąć. :)
Pozdrawiam, L. ;*
Dobra. Wreszcie ruszyłam swój leniwy zadek i postanowiłam skomentować. Robiłam to już wcześniej pod wieloma innymi nickami, ale teraz spróbuję zostać przy tym. A więc...odkąd Ron "wyczarował" Leire przy wszystkich uczniach, wciąż nie mogę odpędzić się od wizji, w której tych dwoje jest razem. Z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń, związanych z tą parą, który - mam nadzieję - będzie miał miejsce na imprezie. Nie wierzę w to, że nie wykorzystasz tego pomysłu do czegoś z wątkiem miłosnym, pomijając Harry'ego i Ginny. Leire i Ron zapewne też będą mieli jakąś scenkę :)
OdpowiedzUsuńCo do Twojego pytania...Nie licząc zdrady, nic mi nie przychodzi na myśl. Jedynie morderstwo, ale to by było zbyt brutalne, jak na tą historię. Chyba nie ma już nic AŻ tak złego, żeby nie dało się tego wybaczyć. Po prostu nic mi nie przychodzi do głowy. No, ale znając Ciebie - na pewno na coś wpadniesz, jeśli masz zamiar rozwijać ten wątek.
Przeczytałam gdzieś, że płakałaś z jakąś sceną, z Hermioną. Już się boję co to będzie, bo Hermiona to jedna z moich ulubionych postaci, mimo iż czasami irytowała mnie swoim postępowaniem. I irytuje dalej, no ale kurczę - jak może nie irytować dziewczyna, która mówi "to jest LeviOsa, a nie LevioSA"? Ale to nie istotne. Mam nadzieję, że nie skrzywdzisz za bardzo mojej panny Granger. :)
Nie nudzę już dalej, choć wiem, że im dłuższy komentarz, tym lepiej Ci się czyta. Kiedyś tak napisałaś, czyż nie? :) Życzę Ci dużo weny i świeżych pomysłów! Pozdrawiam!
Only.
Nie myliłaś się. Na imprezie na pewno coś się wydarzy, pytanie tylko co? :P Dowiemy się już dzisiaj. ;) Będą mieli swoją scenę i to dość długą :D
UsuńTak ja na coś wpadłam, jednak nie wiem czy jest to odpowiednie rozwiązanie dla tej historii. Dlatego pytałam z ciekawości was o zdanie ;)
Nie zrobię jej krzywdy fizycznej, raczej po prostu dziewczynę poniesie przez, co dobitnie się załamie.
Tak dokładnie, często to powtarzam :)
Dziękuję i pozdrawiam, L. ;*
Przeczytałam wczoraj, ale nie mogłam się ogarnąć, żeby skomentować ;<
OdpowiedzUsuńSłodko ze strony Ginny, że chce zadośćuczynić Leire, ale chyba nie powinna brać na siebie odpowiedzialności za wyczyny Hermiony. Potwierdziły się moje przypuszczenia - Granger jest zazdrosna o Rona!
Ciekawe, co stało się z Milicentą, skoro nie skończyła jak poprzednie ofiary. Wersja, że chciała się wymigać od testów jakoś do mnie nie przemawia ^^
Kompletnie zapomniałam o zadaniu Rona. Świecznik, jasne! Świecznik w kształcie Leire ^^ Może to przez to, że ona przy nim była, albo naprawdę się w niej zakochał? Oczywiście Ronald się speszył i zwiał.
Intryguje mnie Ofelia i jestem pewna, że kobieta należy do stowarzyszenia. Tylko do czego jest jej potrzebny Draco?
Miło, że Ginny martwi się o brata. Mam nadzieję, że niedługo rozstrzygnie się, kogo kocha Leire, Rona czy Malfoya ;) Kogokolwiek nie wybierze, to i tak któryś będzie zraniony.
Co do Twojego pytania.
Przemyślałam to sobie i dla mnie osobiście zdrada jest nie do przejścia. Wybaczyć można, ale gorzej już z ponownym zaufaniem, no i nikt mi nie wmówi, że kochający i szanujący partnera człowiek zdradza. Jeśli coś nie pasuje w związku, to najpierw się go kończy, a potem idzie do innej. Zdradza=nie kocha, a po cholerę mam być z kimś, kto mnie nie kocha? ;) O szacunku nie wspominam. No i przejście do porządku dziennego nad zdradą to przyzwolenie na kolejną, tylko lepiej ukrywaną.
Inna sprawa to jakby ktoś mnie oszukiwał, np. prowadził podwójne życie, albo po jakimś czasie okazałoby się, że facet oprócz mnie ma żonę i trójkę dzieci. To chyba Ci się nie przyda w opowiadaniu, ale może jakoś natchnie ;)
Pozdrawiam!
Ginny jest po prostu bardzo dobrym człowiekiem, który znalazł się w dziwnej sytuacji i ma do siebie za to żal. Jednak jak widać pomiędzy dziewczynami jest już wszystko w porządku ;) A co do Granger miałaś racje :)
UsuńNie ukrywam, że Milicenta pojawi się jeszcze w opowiadaniu (przynajmniej tak zakładam), żeby wyjaśnić co się wydarzyło :)
Myślę, że to ta druga opcja, choć nie ważne jaki byłby powód to miał prawo się zawstydzić :)
O Ofelii nie będę dużo wspominać, bo to mój taki as w rękawie :P
Pytam was by sprawdzić co dla was jest "nie do przejścia". Bo to co wymyśliłam z jeden strony takie jest, a z drugiej... no już sama nie wiem. To za bardzo poplątane :P
Pozdrawiam, L. ;*
Wybacz mi, że dopiero teraz :( wcześniej nie miałam czasu na komentowanie, ale przeczytałam już dawno. ;)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim - aaach, wzruszyłam się. Ta scena, kiedy Ronald wyczarował Leire sprawiła, że mam ochotę się zakochać. No, a potem doszło do tego, że Leire też coś czuje do Weasleya, więc pogłębiło się to uczucie. Ale potem... wszystko prysło, przez to, że Ron unika dziewczyny. Przykre, bo serio - jeden pocałunek, a byłaby jego :P Tzn. ja bym była w tej sytuacji. Oczywiście... To wszystko przez Ciebie! Jak możesz tak pisać, że się wczuwam?!
No i wyłapałam kilka błędów, ale już nie pamiętam, które to były... Skleroza. Liczę, że nie Alzheimer. :)
Pozdrawiam,
Eileen!
Nie ma problemu, moje zaległości są jeszcze większe. ;/
UsuńOj tam, oj tam :* Dzisiejszy post sprawi, że sytuacja między nimi się jeszcze bardziej pokomplikuje, ale to już taki mały szczegół. Mam nadzieje, że nadal będziesz miała ochotę o nich czytać :)
Pozdrawiam, L. ;*
Standardowo zjawiam się u Ciebie z opóźnieniem. Wybacz, wybacz :)
OdpowiedzUsuńRozdział czytało mi się z przyjemnością - bardzo cenię sobie w Twoim opowiadaniu tą lekkość w czytaniu :)
No więc bardzo żal mi Rona. Nie wiem dlaczego, ale ja często dostrzegam coś pociągającego w cierpiących z powodu uczucia mężczyznach. Dlatego po tym rozdziale mój przypływ sympatii do Rona jeszcze bardziej się zwiększył. Nie dziwię się, że teraz unika Leirę. Ja też na jego miejscu bym płonęła ze wstydyu. No i to jego zaklęcie! Masz pomysły, dziewczyno :) To było piękne. Jego najsilniejsze pragnienie to Leire <3
Nie no, teraz to mam dylemat z moją ulubioną parą.
Scena ze Snape'm i Ofelią była także ciekawa. Ślizgonka jest bardzo intrygujacą postacią, chciałabym się dowiedzieć o niej czegoś więcej. No i jaką rolę przeznaczyła Draconowi?
Jeśli chodzi o Twoje pytanie końcowe...Co może zniszczyć wielką miłość? Myślę, że dokonać tego może nie czynnik zewnętrzy, a wewnętrzny, tkwiący w samych zainteresowanych. Obsesja. Taka niezdrowa strona uczucia, które trwa już przez jakiś czas, objawiająca się na przykład w zbytnim ograniczeniu prywatności i wolności. Jakiś zgrzyt w psychice jednej lub obu stron związku. Tak myślę ;)
Pozdrawiam ^^
Nie ma sprawy, widać po jakim czasie ja odpowiadam a komentarze xD
UsuńTo trochę dziwne, ale w sumie to że cierpią może być w pewien sposób nawet słodkie (dziwny przymiotnik, wiem xD). Jakoś tak wyszło, już dawno to planowałam. W końcu przyszedł odpowiedni moment na przedstawienie tej sceny ;)
A to trochę potrwa. Od pewnego momentu jak Draco będzie się pojawiał to zawsze będzie ciekawie i zaskakująco, ale jaką rolę odgrywa dziewczyna dowiemy się potem :)
Bardzo ciekawa odpowiedź. Chyba najbardziej intrygująca ze wszystkich. ;)
Pozdrawiam, L. ;*
Hej, hej. ;*
OdpowiedzUsuńMatko, miałam skomentować wczoraj, ale jak zwykle, nie miałam czasu. To jestem dzisiaj. Na szczęście mam prawie wolny dzień. Ale i tak Twój blog jest raczej jedynym, który skomentuję. W ogóle jest on jednym z nielicznych, które jeszcze czytam i jednym z dwóch, które komentuję. Mam wielkie zaległości i nie mam pojęcia, kiedy je nadrobię.
Rozdział, jak już wcześniej mówiłam, cudowny. Kocham, kiedy opisujesz uczucia Leire, wszystko jest takie realistyczne. Czasem z tego błogiego stanu mogą wyrwać drobne błędy, ale jestem wielkim leniem i nie chce mi się ich teraz szukać. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. xD
Ta akcja na transmutacji była świetna. Spodziewałam się czegoś niezwykłego, ale TO mi nawet przez myśl nie przeszło. No oczywiście, wszyscy wiedzieli, że Ron coś czuje do Leire, ale jeśli chodzi o moją osobę, to myślałam o raczej innym "wyznaniu uczuć", bardziej planowanym. xD Przyznam, że mam wielką nadzieję, iż Leire odrzuci Rona. Nie wiem który raz już to piszę, ale lubię go, tylko nie pasuje mi na chłopaka głównej bohaterki. To jednak musi być jakaś wielka miłość, taka, która wiele przeszła, która wiele wymaga. A Ron jest to prostu miłym, opiekuńczym chłopcem, czasem aż za bardzo cukierkowym. Wiem, że nie do końca tak go kreujesz, ale ja odnoszę takie wrażenie.
Intryguje mnie ta sprawa z Draco (no dobra, wszystko, co z z nim związane, intryguje mnie) i oferta Ofelli. Nie wyjaśniłaś, na czym ona polega, a ja BARDZO chce się tego dowiedzieć. Cały czas brakuje mi Dracona w opowiadaniu, ale liczę, że to celowy zabieg, aby wzbudzić u czytelnika jakiś niedosyt. A potem jego miłość do Leire niespodziewanie wybuchnie.. nie no, co ja się łudzę. ;( Widać, że czujesz sympatię do Rona i chcesz go zrobić chłopakiem rudowłosej. No chyba, że stworzyłabyś coś a'la "Pamiętników wampirów". Wiesz, wielka miłość Rona i Leire, wydawałoby się niepodważalna, a potem jakieś zachwianie emocjonalne Weasley'a i znalezienie pocieszenia przez pannę Dumbledore u Draco. To by było cudowne. Haha, zaczynam wymyślać za dużo dziwnych rzeczy i za dużo pisać o związkach.
Dobra, poprzedni akapit miał nawiązywać do Stowarzyszenia Cieni, a ja jak zwykle zmieniłam temat. No więc, jak już pisałam, ciekawi mnie ta oferta i jaki ma związek ze Stowarzyszeniem. Ogółem liczę, że niedługo Leire dowie się o jego obecnym stanie czegoś więcej, co być może będzie miało związek potworem. O właśnie, potwór. Co z kolejnymi atakami, może niedługo coś się wydarzy? Uchylisz rąbka tajemnicy?
Na koniec została jeszcze sprawa imprezy. Cóż, przyznam, że liczyłam na jakąś ciekawą scenę z Draco, ale pewnie będzie wyjaśnianie uczuć dla Rona, może zaczną ze sobą być.. Choć myślę, że jeśli coś takiego planujesz, to jednak trzeba będzie jeszcze trochę zaczekać. A właśnie, pytałaś pod jednym z rozdziałów ile my chcemy, aby było rozdziałów. Więc zdecydowałaś się już? Czy będzie tyle, ile samo wyjdzie? xd
Jeśli chodzi o Twoje pytanie.. no cóż, jest trudne i jeszcze bardziej utwierdza mnie z fakcie, że chcesz zrobić Rona i Leire parą. Jak dla mnie, to Ron może zginąć, nie obrażę się. Żartuję oczywiście, lubię go. Tak naprawdę nie chcę, aby jakaż postać umarła, bo każda wnosi coś ciekawego do tego opowiadania, nawet, jeśli jest tego mało. ;)
Stwierdzam, że w tym komentarzu jest za dużo o miłości i bezsensownych rzeczach. Ale wiesz, dla mnie Twoje opowiadanie jest czymś w rodzaju odskoczni od nauki itd. i nie mam głowy do myślenia o poważniejszych rzeczach.
Pozdrawiam, Pralinee. ;*
Dziękuję bardzo za tak wyczerpujący komentarz ponownie! Za każdym razem, gdy czytam twoją opinię to czuję się lepiej i nabieram siły do tworzenia (choć ostatnio mam pewien dołek, pomysły są ale brak czasu na ich spisanie).
UsuńBłędy są i wiem, bo ostatnio nie mam czasu na nic, nawet na porządne przeczytanie swojego opowiadania. Robię to tylko kilka razy.
Nie lubię takim scen. W sensie... kolacja, kwiatki i wielkie "Kocham cię". Dla mnie to powinno wyniknąć albo jakoś naturalnie, albo nagle. Tu postawiłam na tą drugą opcję :) Wiem, że postrzeganie Rona jest trudne do zmiany. I tak jest już lepiej, ale jeszcze nie tak jakbym ja chciała. W kolejnym rozdziale może być jeszcze trochę zagubiony, ale potem będzie już twardo stał na ziemi (przeważnie) :D
Specjalnie nie wyjaśniłam ;P Robię wam taki mały post, a potem będą dwie duże sceny w rozdziale 16 i 17 :) Myślę, że trudno określić jak to potoczy się między Draco i Leire. Bądźmy świadomi, że nie jest on gotowy teraz na jakiś związek. Ma problemy ze stowarzyszeniem na głowie i Ofelię. Prócz tego, jak Ślizgon mógłby być z kimś z Gryffindoru? Są w szkole, nie mógłby sobie na coś takiego obecnie pozwolić. Domyślasz się, że w najbliższym czasie nie pojawi się między nimi nic wielkiego (aż tak wielkiego), bo obydwoje muszą wiele przejść, by uzmysłowić sobie co ich łączy.
Akcja jak w Pamiętnikach raczej nie wchodzi w grę. Jeśli coś by miało dzielić to coś poważnego, a nie gadana w stylu "zmieniłeś się, nie chcę cię" albo "nie wiem co czuję". Nie lubię gry na dwa fronty i wątpię, by bohaterka mogła szczerze kochać dwie osoby i mówić o tym otwarcie.
Kolejny atak niedługo - choć nie wiem czy będzie to ostatni, czy nie. Ogólnie niedługo ktoś wpadnie na jakiś trop. Pojawią się też inne poszlaki (jednak nie w rękach naszej głównej bohaterki). Jednak najbliższe dwa rozdziały skupią w sobie akcję w przeciągu 24 godzin, więc na to musisz poczekać :)
Draco obecnie ma inną towarzyszkę, więc nie jest zainteresowany Leire, więc nie będą oni mieli dużej sceny na zabawie. Co do rozdziałów na razie mam zaplanowane dwadzieścia kilka, ale jeszcze nie wiem jak to się wszystko potoczy.
Mam nadzieje, że zniesiesz jakoś kolejne rozdziały, bo czuję, że będą dla ciebie ciężkie, jako że jesteś wielką fanką Draco.
Dziękuję, dziękuję, dziękuję :*
Pozdrawiam, L. ;*
Rany, strasznie ciężko u mnie z czasem. Zawsze jestem jeden rozdział do tyłu, kurde. Spróbuję się poprawić. Ale tymczasem wracam do tego ;d
OdpowiedzUsuńJak to? Że Ron PRAGNIE Leire ? Znaczy, to było wiadome od początku, ale żeby w takiej sytuacji dziewczyna się dowiedziała?? Ron jest kochany, wspaniały i niestety strasznie wstydliwy. Nie dziwię mu się, że się zawstydził i teraz unika ją jak ognia. W końcu co wcale nie jest proste. ANi dla niego ani dla niej. I jeszcze te wszystkie sprawy, o których ze sobą rozmawiali... Jejku, naprawdę musi biedaczysko cierpieć :( I za to powinnam Cię znienawidzić! Bo ranisz jednego z moich ulubionych bohaterów!
Ale wierzę, że jeszcze Ronek będzie szczęśliwy, więc Ci wybaczam ^^
A co do Dracona to znowu moja ciekawość została podsycona. Jaką inną drogę znów wybrał? CO Ty mu szykujesz takiego? Z pewnością ani jego rodzince, ani Leire ani tym bardziej Voldziowi się to nie spodoba... ;d
Tak w końcu to wyszło na jaw! W taki, a nie inny sposób, ale pojawiło się. Jakoś musiało, bo sam chłopak zapewne by się do tego nie przyznał. Jednak nie nienawidź mnie, to wszystko zostanie mu wynagrodzone, obiecuje :)
OdpowiedzUsuńA co do Draco to sprawa jest tajemnicza i trochę skomplikowana, bo trudno określić do czego dąży obecnie Ofelia, ale stopniowo będziemy poznawać tą sprawę :)
Pozdrawiam, L, :*
"Ronald podziękował pośpiesznie i uśmiechnął się dość słabo. Mimo ogromnego wsparcia ze strony dziewczyny miał nie małą tremę. Rudowłosa odsunęła się i podparła ścianę, by dobrze widzieć sytuacje, ale jednocześnie nie chciała dekoncentrować chłopaka."
OdpowiedzUsuńniemałą razem, bo to przymiotnik ^^
"Blondyn przystał na nią, chyba nie dokładnie rozumiejąc możliwych konsekwencji, ale działał w desperacji."
TO aż źle brzmi, niegramatycznie tak jakby o.O nie lepiej - chyba nie rozumiejąc dokładnie ? to tylko sugestia oczywiście :)
"Minęły trzy dni od tego pamiętnego wydarzenia, a ona nie zamieniła z Weasleyem ani słowa. Mimo wspólnych zajęć nie mogła się do niego zbliżyć, a on nawet nie patrzył w jej kierunku. Prócz tego, gdy poruszał się po Hogwarcie chyba używał tajemnych przejść, bo zawsze znikał jej z pola widzenia. Chciała poruszyć tą sprawę, jednak on nie dawał jej nawet szansy. "
tę sprawę
przepraszam, ze tutaj w komentarzu to piszę, ale to tylko trzy błędy, więc nie chciałam po to wysyłać maila ani nic :) mam nadzieję, że się nie gniewasz. Co do błędów, to jest ich więcej niż w poprzednich rozdziałach. Brakuje masy przecinków przez co trochę ciężej się czyta i wiem, że skoro robię zarzut powinnam wskazać te miejsca i naprawdę przepraszam, ale nie mam na to czasu. Szczególnie, że sama bym jakieś pokazała, a innych nie, w końcu też popełniam błędy.
Co do samego rozdziału bardzo mi się spodobał! No bo Leire i Ron <3 no zasadniczo przez to własnie xd i łoo... Ginny go zniechęcała... jakoś tym to akurat mnie nieźle zaskoczyłaś. Nie wiem czemu ;)
Uuuu.. i impreza... jestem jej ciekawa... jak zawsze, ta mogłabym napisać coś nowego, wiem xd Ale serio, to po prostu takie moje odczucie ^^
Hmmm... co do takie wielkiej miłości ... to grubsza sprawa. teoretycznie nic, zdrada też mnie jakoś nie przekonuje. No cóż, zapewne śmierć, kogoś z tej dwójki xd Ale tak na serio to wszystko zależy do okoliczności. Bo jeżeli ktoś będzie to całkiem wypierał nie dopuszczał od siebie, to nie wiadomo jak to się zakończy. Jednak z czynników zewnętrznych nie widzę żadnych opcji.
Pozdrawiam,
Tris ^^