-
Skoncentruj się i rozluźnij. – Ten cichy szept mógł doprowadzić do szału kogoś,
kto nie był przyzwyczajony do przebywania w jednym pokoju z tą kobietą.
Wydawało
się, jakby jej usta poruszały się w zwolnionym tempie. Potrafiła czarować
głosem, jednak teraz nie takie miała zadanie. Nie chciała nikogo zauroczyć,
miała sprawić by chłopak uwolnił się od wszelkich myśli zaprzątających jego
głowę. Skupiła na nim swój wzrok i obserwowała uważnie. Była wstanie dostrzec czy
coś się uda, czy nie po jednym ruchu twarzy czy oczu.
-
Wyciągnij dłoń i zapal świecie – powiedziała, a on wykonywał jej polecenie.
Rozkazywała mu, ale nie czuł się wykorzystywany. W końcu sam się na to zgodził.
Zazwyczaj nie dałby sobą pomiatać, nie pozwoliłby, by ktoś zwracał się do niego
takim tonem, ale mieli umowę, a on musiał jej przestrzegać.
Blondyn
wysunął rękę nad świeczkę. Od kobiety dzieliła go niewielka odległość. Obydwoje
siedzieli po turecku na ziemi w Pokoju Życzeń. Było to najlepsze miejsce na ich
treningi z wielu powodów, z którymi Ofelia nie zapoznała chłopaka. Wokół nich
stało więcej świec. Dalej na stoliku leżała księga, do której kobieta nie
pozwoliła mu zaglądać. Reszta pokoju stała się pusta na zawołanie Malfoya.
-
Zapal ją, Draco – dodała ponownie, chcąc na nim wymusić to.
Jednak
on mimo iż się skupiał i dawał z siebie wszystko, to nie był w stanie wykonać
tak błahej rzeczy. Na jego twarz wdarło się zdenerwowanie i chłopak w końcu
zaczął ściskać dłoń ze złości.
-
Nie mogę! – Poderwał się nagle z miejsca i wstał. Zaczął przenosić ciężar ciała
z jednej nogi na drugą i machał rękoma, krzycząc. – To jest bezsensu! Co mi da
zapalanie durnych świeczek! Miałaś mnie uczyć ciężkich zaklęć!
Patrzył
się na nią jakby chciał w tej chwili ją zaatakować, ale brunetka nie drgnęła nawet
z miejsca. Nie uniosła spojrzenia, jedynie powiedziała kpiąco pod nosem.
-
To przez tą rudą dziewuchę ci się nie udaje. – Wiedziała, że jeszcze bardziej
zdenerwuje Malfoya. Taki był jej cel, bo chciała coś sprawdzić.
-
Nie mieszaj jej do tego! – odburknął jej i zacisnął mocniej swoje pięści. Po
chwili kobieta zaśmiała się pod nosem i wstała powoli. Nagle zaczęła klaskać, a
echo rozeszło się po sali. Draco rozejrzał się dookoła i sam był zdziwiony.
Wszystkie świecie były zapalone. Nie jedna, wszystkie.
-
To jest twój slaby punkt. Nie opanujesz swojej mocy. Możesz jej używać gdy
władają tobą emocję. Sam z siebie nie jesteś w stanie zapalić świeczki, a
zatrzymałeś dziewczynę spadającą z ogromną prędkością. Dlaczego? Bo byłeś
podenerwowany. Dlaczego byłeś podenerwowany? Bo nie jest ci obojętna. Ona cię
blokuje. Musisz wiedzieć, że to twoja moc i ty nauczysz się ją kontrolować.
Jakaś dziewucha nie może na to wpływać, Draco.
Ofelia
zazwyczaj zrzucała tylko krótkie komentarze. Gdy była skłonna do dłuższej wypowiedzi,
to przekazywała mu jakąś ważną informację, którą powinien od razu przyswoić i
się z nią pogodzić. Chłopak nie stawiał się już jej, bo wiedział, że mówi mądre
rzeczy, jednak nie miał pojęcia, jak można to zmienić.
-
Robisz postępy. Potrafisz momentami opanować swoje emocje, jednak nie możesz
pozwalać sobie ta takie wyskoki. W taki sposób zaprzepaszczasz to, co już
wspólnie zbudowaliśmy. Nauczymy cię być odpornym na największy ból. Wtedy
będziesz w stanie zachować spokój i dalej będziemy mogli kontynuować naukę.
Szatynka
była tylko rok starsza od chłopaka, a posiadała tak ogromną wiedzę w tych
tematach, jakby przeżyła już kilka dekad. Nagle ruszyła w kierunku chłopaka i
spojrzała głęboko w jego oczy, następnie obeszła go dookoła, jakby chciała
prześwietlić go dokładnie.
-
Co chcesz zrobić? – wymruczał Malfoy pod nosem.
Spodziewał
się jakiegoś nagłego ataku, ale nie taki był plan brunetki. Była świadoma, że
chłopak posiada ogromną moc i jest bardzo odporny. Musiała dotknąć innej sfery.
Takiej, która sprawi, że chłopak kompletnie oszaleje, ale będzie trenować z nim
tak długo, że w końcu przyswoi pewne fakty i w końcu będzie mógł powiększyć
swoją moc.
-
Legilimens – szepnęła i, stojąc za nim wkradła się w jego myśli.
Draco
był uczony jak się przed tym bronić, jednak nie robił tego. Czuł, że nie
powinien, zresztą nie chciał zadzierać z dziewczyną. Nie trwało to długo, więc
Ofelia po chwili znalazła się naprzeciwko chłopaka z delikatnym uśmieszkiem.
-
Teraz rozumiem. Wiesz, że ich coś łączy. Nie tylko uczucie, prawda? Widziałeś
ją. Wyczułeś jej oddech. Specyficzny błysk w oku. Charakterystyczne uczesanie.
Niecodzienne wypieki na policzkach i…
-
Przestań. – wyszeptał praktycznie błagalnie. Przez moment zrobiło się jej nawet
go szkoda, jednak nie była tu po to, żeby użalać się nad nim.
-
Znasz ją bardzo dobrze i wiesz, o czym to świadczy. I to cię najbardziej boli.
Więc na to cię uodpornimy. – Kobieta odwróciła się i podeszła do swojej księgi,
chłopak chciał się sprzeciwić. Wolałby już z nią walczyć, ale ta nie dała mu
dojść do słowa. – Podjęłam już decyzję. Albo usuwamy ten problem z ciebie, albo
pozbędę się jej sama, by nie zawracała ci głowy. Wybieraj.
Jedno
stanowcze spojrzenie sprawiło, że opuścił głowę. Wiedział, że Ofelia była
zdolna do wielu rzeczy i jeśliby chciała to zrobiła by coś, by rudowłosa
zniknęła z Hogwartu albo w ogóle z tego świata. Pokiwała głową i przymknęła
oczy, zaczęła coś szeptać po cichu, by wzmocnić swoje zachcianki, a wtedy przed
Draco pojawiła się kolorowa chmura, która zaczęła przekształcać się w postacie.
W
końcu stanęła przed nim Leire. Wyglądała jak ta prawdziwa. Uśmiechnęła się do
niego delikatnie, ale potem zjawił się Weasley. Panna Dumbledore przestała
interesować się blondynem i poddała się całkowicie pocałunkowi ze strony Rona.
Draco
zacisnął mocno piąstki i opuścił głowę. Brunetka kilkakrotnie mówiła do niego,
by otworzył oczy, bo wszystko psuje, jednak ten nie ruszał się.
-
Otwórz je, robi się naprawdę ciekawie. – Kobieta specjalnie majstrowała w
wyobrażeniu, by zmusić Dracona do jakiejś reakcji. – Buziak w szyję. Odpięty
guzik. I kolejny. Następny. No, no proszę. Całkiem, całkiem ta twoja rudziutka
dziewucha.
Była
bezwzględna w swoim zachowaniu, ale dążyła po prostu do celu. Lecz nie
spodziewała się takiego odzewu. Gdy Draco już spojrzał w ich kierunku to
sprawił, że obraz rozmył się całkowicie. Brunetka pierwszy raz wyglądała na
zaskoczoną. Przyłożyła się do tego zaklęcia, więc nie łatwo byłoby je tak
zmieść.
-
Dobra, niech oni się na twoich oczach nie całują, bo głowa chłopaka eksploduje
– mruknęła pod nosem, ale ponownie wykształciła ten sam obraz.
Nie
chciała, by Draco przestał czuć. Chciała, żeby przestał być tak wrażliwy jeśli
chodzi o sprawy związane z dziewczyną. Wtedy gdy będzie jej coś grozić, Draco
nie będzie działać pod wpływem chwili. Będzie musiał się wysilić, by ją przed
czymś uchronić. A gdy tego dokona, będzie w stanie używać swojej mocy wtedy,
kiedy będzie chciał, nie tylko w wyjątkowych chwilach.
Ofelia
wymyśliła niezwykle bolesny trening, ale wierzyła, że kroczą właściwą drogą.
Draco był bardzo blisko osiągnięcia ogromnej siły. Jednak ta noc dłużyła się w
nieskończoność. Na początku blondyn rozmywał każdy obraz, gdy tylko Weasley
zbliżał się do dziewczyny, ale potem wytrzymywał coraz dłużej. Nie ważne było,
co działo się w tej chwili w jego sercu. Ważne by opanował swoją moc.
Potem
brunetka wpadła na inne pomysły. Leire spadająca z urwiska czy zaatakowana
przez smoki. Chłopak mógł ruszyć jej na
pomoc dopiero wtedy, jak świadomie używał swojej mocy, w przeciwnym razie
patrzył na jej śmierć. Widok ten łamał jego oziębłe serce. Panna Higgs nie była
świadoma, że oprócz tego, że uczy Dracona jak opanowywać emocje i moc,
sprawiała, że zaczął on rozumieć swoje uczucia wobec dziewczyny. Kiedyś był ich
pewny, jednak ostatnio zamknął się całkowicie, a teraz one odradzały się ponownie
w bardzo nieprzyjemny sposób. Lecz wracały z podwójną siłą.
* * *
-
Co robisz? – Z zaskoczenia zaszedł ją chłopak i dosiadł się obok. Rudowłosa aż
podskoczyła i wykręciła oczami. Mimo to, widząc wyraz twarzy Rona, uśmiechnęła
się szeroko.
-
Przeglądam pamiętnik. Myślałam, że może znajdę tu jeszcze coś ciekawego, ale
czytanie go zajmie mi przynajmniej kilka dni. Pisałam go od małego i większości
wpisów sama nie pamiętam. Niektóre wydają mi się całkiem obce, ale… pamięć
szwankuje na stare lata. – Zażartowała sama z siebie, by nie niepokoić Rona.
Ten zerknął tylko w zapiski raz, przeczytał chyba jedną linijkę i zrezygnował,
bo nic nie zrozumiał.
-
To w jakimś innym języku, czy co? – Ściągnął brwi, a ona roześmiała się, widząc
tę minę. Weasley objął ją jedną ręką, chcąc by ucichła.
-
Powinnam to uwiecznić. – Pokazała mu czubek swojego języka i roześmiała się
radośnie. – To jakieś zaklęcia, tylko nie podpisałam ich i nie wiem do czego
służą.
Wzruszyła
ramionami, nie przejmując się tym i zamknęła pamiętnik. Poczuła, jak chłopak
przysuwa ją do siebie i obejmuje. Pierwszy raz w miejscu publicznym, którym
była Wielka Sala, okazał jej swoje uczucia. Co prawda nie była to kolacja, ale
i tak znajdowało się tam mnóstwo uczniów.
Ron
dojrzał zakłopotanie na jej twarzy i uniósł szybko czoło z ramienia, patrząc w
jej oczy.
-
Wstydzisz się? Odsunąć się? – W jego głosie nie było słychać żalu, ale
momentalnie posmutniał.
-
Nie, skądże. Nie – powiedziała od razu i pokiwała głową. Nie chciała wytwarzać
niemiłej sytuacji. Chwyciła twarz chłopaka w swoje dłonie i uśmiechnęła się
delikatnie.
-
Nie chcę tego ukrywać, ale z drugiej strony mam wrażenie, że wszyscy na mnie
wrogo patrzą… Nie mówiłam ci, ale Albus jakiś czas temu powiedział mi, bym
najlepiej została twoją przyjaciółką. Wspominał o Hermionie i tak dalej –
mruknęła cicho pod nosem, wywołując zdziwienie na twarzy chłopaka. Teraz
rozumiał jej zachowanie i sam musiał się do czegoś przyznać.
-
Moja mama zabroniła mi się z tobą spotykać, ale spokojnie. Nie dbam o to. To co
stało się z Ginny, bardzo ją zraniło i dlatego się tak zachowuje.
Leire
nie była zadowolona, że kolejna osoba jest przeciw nim. Wszystko wynikło bardzo
szybko, ale to nie sprawiedliwe, że zachowywali się w taki sposób. Może nie
była najlepszą kandydatką na dziewczynę, ale tylko dlatego mieli udawać, że nic
ich nie łączy?
-
Możemy spróbować po prostu nie rzucać się w im oczy… - zaproponował Ron, a ona
pokiwała głową. To było najlepsze wyjście w tej sytuacji. – Ale tutaj nie ma
żadnych nauczycieli ani moich rodziców, więc nie masz nic przeciwko, że…?
Kącik
ust chłopaka powędrował ku górze. Moment później patrzył w oczy czerwonowłosej
i skradł jej delikatny pocałunek. Siedzieli blisko siebie, przytulając się i
ciesząc się tą błogą chwilą, póki mogli. Leire była umówiona z Luną, a Ron miał
posiedzieć u siostry, więc tego dnia mieli się już więcej nie zobaczyć. Mieli.
* * *
-
Znalazłam coś. – Rudowłosą ponownie przeszły ciarki po ciele. Dziś miała zły
dzień, każdy ją podchodził od tyłu, a ona była nieuważna. Mimo to uśmiechnęła
się delikatnie i poprosiła, by blondynka usiadła obok.
-
O tej jednej dziewczynie nic nie wiadomo, jakby rozpłynęła się w powietrzu i
ślad po niej znikł na zawsze. – W ustach Luny te słowa brzmiały jeszcze gorzej.
Czerwonowłosa domyśliła się, że to ona musiała zostać wygnana i Czarny Pan
postarał się, by nie zostawiła po sobie żadnych śladów.
-
Za to ona. – Wskazała drugą kobietę na zdjęciu. – To Ailith Devereux. Nie
byłoby w niej nic zwyczajnego gdyby nie to, że zginęła w tajemniczych
okolicznościach pod koniec szóstej klasy. Miała śliczne imię – skomentowała
Luna, sprawiając, że rudowłosa poczuła przypływ chłodu. Nie miała pojęcia,
czemu tak reaguje na dziewczynę, bo wydawała się jej sympatyczna, ale z drugiej
strony przerażająca.
-
To okropne… Ale mam wrażenie, że gdzieś widziałam tą twarz – odpowiedziała i
zaczęła wpatrywać się w zdjęcie.
Była
pewna, że miała z tą osobą do czynienia, tylko nie wiedziała gdzie i kiedy.
Przymknęła oczy, szukając w pamięci odpowiedniej chwili. Lovegood, widząc jej
skoncentrowanie na twarzy umilkła i nawet próbowała nie ruszać się z miejsca.
Po chwili sama Leire zaczęła się zastanawiać czy Krukonka faktycznie jest obok.
-
Luna? – Otworzyła powoli oczy. – Jesteś cicho jak… - Zamilkła. Mały przebłysk w
jej głowie sprawił, że klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się szeroko.
-
To ten dziwny duch! Ta dziewczyna! Spotkałam ją, tylko nie zwracała na mnie
uwagi. Stała do mnie tyłem i nie mogłam się jej przyjrzeć. To na pewno ona!
Gdy
zorientowała się, że mówi trochę za głośno, umilkła. Luna podzielała jej
entuzjazm. Jak powiedziała, teraz wystarczyło tylko z nią porozmawiać. Choć
wizja ponownego spotkania z duchem nie była dla rudowłosej radosna. Mimo to w
imię wyższych wartości to, co innego.
-
Pójdziesz ze mną? Nie jestem pewna czy tam trafię, a nawet jeśli to nie przepadam
za nimi…
Wyglądała
na nieco skrępowaną. Ponownie musiała prosić o przysługę dziewczynę. Jednak ta
szybko się zgodziła, potwierdzając, że ona utrzymuje przyjazne stosunki z
duchami, co mocno zaniepokoiło Leire, ale nie wnikała w ten temat. Czuła, że
idą do przodu. Wiedzą na czym stoją, mają jednego wybrańca, a teraz mogą się
dowiedzieć coś więcej o osobach, które dawno temu zamordował Voldemort. A jeśli
porozmawialiby z tym duchem, to może udałoby im się zdobyć jakieś ważne informacje. Była to jedna z niewielu
poszlak, które posiadali.
* * *
Ron
miał właśnie udać się do siostry. Było już dość późno, więc miał nadzieje, że
nie spotka tam swojej matki. Chciał spędzić czas tylko z Ginny. Wtedy mógł
swobodnie z nią rozmawiać, a raczej do niej mówić. Wierzył, że ona go słyszy.
Zawsze troszczył się o nią, mimo iż czuł się pokrzywdzony i omijany, to widział
w niej po prostu dziecko. A teraz nie mógł w żaden sposób jej chronić, jedynie
mógł się nią opiekować. Dlatego dbał, by miała wszystko czego potrzebowała i
cały czas utrzymywał z nią kontakt.
Zamyślony
szedł do skrzydła szpitalnego, gdy przypadkiem na drodze stanął mu chłopak w
zielonych szatach. Obydwaj spojrzeli na siebie niezbyt zadowoleni. Ich
spotkania ostatnio kończyły się jakimiś bijatykami, jednak tym razem Ron nie
miał ochoty rzucać się na blondyna.
Miał
wobec niego dług wdzięczności, bo to Draco pomógł rudowłosej. Gdyby nie on to Ron
byłby pogrążony teraz w jeszcze większym smutku.
-
Zejdź mi z drogi, Weasley – mruknął pod nosem blondyn i chciał jak najszybciej
stąd zniknąć.
Nie
widziało mu się przebywanie z rudzielcem, którego nigdy nie lubił i na dodatek,
którego musiał ostatnio wystarczająco dużo razy oglądać przez Ofelię. Mógł
rozwalić mu głowę, jak wspomniała kobieta. Dla Malfoya nawet była to kusząca
myśl, lecz bardzo trudno czyści się z krwi szaty.
-
Poczekaj.
Zatrzymał
go Ron i zmienił wyraz twarzy. Nie był zły czy niechętnie nastawiony do
chłopaka. Jego podejście było łagodne, bo miał do przekazania mu wiadomość.
-
Chciałem ci podziękować za uratowanie Leire – powiedział krótko i nawet nie
zdążył skończyć swojej myśli, bo została ona przerwana przez blondyna.
-
Nie zrobiłem tego dla ciebie. – Malfoy może uczył się opanowywać swoje emocje,
ale to nie oznaczało, że musiał być teraz dla wszystkich miły, a dla Rona w
szczególności.
-
Wiem to doskonale. Ale pomyślałem, że chociaż raz w życiu należą ci się szczere
podziękowania za dobry uczynek.
Te
słowa zmieszały blondyna. Fakt był taki, że bardzo rzadko słyszał jakąś
pochwalę czy wyrazy wdzięczności. Poczuł się dziwnie, szczególnie że zostały
one skierowane od kogoś, kogo nie trawił z całego serca.
-
Nie ważne – mruknął jedynie i zignorował to całkowicie, jakby te słowa nie
miały dla niego żadnego znaczenia oraz minął chłopaka. Odszedł jakby nigdy nic,
a Ron udał się do swojej siostry, tak jak zakładał wcześniej.
* * *
Biegła
ile sił w nogach. Przestała się orientować, kiedy przestała uciekać, a zaczęła
kogoś gonić. W sumie nadal nie była pewna, na jakiej pozycji się znajduje. Po
prostu wiedziała, że musi biec. Była naprawdę blisko, czuła, że rozpierała ją
energia. Jej dłoń zaciskała się na różdżce i robiła czerwona z bólu. A wtedy
zobaczyła go, dostrzegła to coś.
Czarny
kłąb dymu unosił się kilka metrów przed nią. Obraz był niesamowicie niewyraźny,
ale dostrzegła bezczelny uśmiech i zielone cienie. Później usłyszała ten
okropny śmiech. Drwił z czegoś. Leire kompletnie nie rozumiała tego i
rozejrzała się dookoła.
-
Ron! – Przeraźliwy krzyk wydobył się z jej gardła. Zobaczyła chłopaka leżącego
na ziemi z ranami od walki. Jej oczy pokryły się łzami, a ciało zaczęło drzeć.
-
Zabiorę ci wszystko – Usłyszała sztuczny głos i spojrzała w stronę swojego
przeciwnika.
Poczuła
się jakby ogołocono ją ze wszystkiego co miała. Zebrała się w niej ogromna
nienawiść, a przez jej głowę przepłynęło mnóstwo myśli, jak zniszczyć swojego
wroga. Rozgoryczona uniosła różdżkę i przepełniona miłością i złością
wykrzyczała:
- Confringo!
Promień
wystrzelił i podążał prosto na potwora. Miała nadzieje, że to rozerwie go na
małe strzępy i, że przy okazji będzie cierpiał on niesamowicie. Chciała patrzeć
na jego śmierć, by pomścić Rona.
-
Leire! – Krzyk wydobył się z ust Weasleya, który rzucił się na dziewczynę.
Objął
ją, przesuwając w bok, a w tym czasie Harry ledwo co zdążył zeskoczyć z łóżka.
Wylądował na podłodze, uderzając się mocno w głowę, ale nie zwrócił nawet na to
uwagi, tylko podniósł się szybko na nogi.
-
Co to było?! – zapytał przestraszony.
Cała
scena była gorsza niż z horroru. Spali sobie grzecznie wieczorem, nawet zbytnio
nie przeszkadzali, a w nocy nagle usłyszeli przeraźliwy krzyk. Przebudził on
ich na całe szczęście, bo moment później w ich pokoju pojawiła się rudowłosa i
wycelowała w Pottera swoją różdżkę.
Razem
z Ronem wpatrywał się w dziewczynę, która teraz zachowywała się jeszcze gorzej.
Jakby spróbowano ją wytrącić ze snu, a ona nie mogła z niego wrócić. Mimo iż
Weasley trzymał się z całych sił, to ona rzucała się, wyrywała mu się z rąk i
rozpaczliwie wołała go.
-
Nie mam pojęcia – odpowiedział jedynie chłopak i podniósł ją. Razem z Harrym
zadecydowali, że zaprowadzą ją do jej pokoju i zostaną tam do rana. Poprosili
chłopaków, by nie wspominali, nikomu co się tam wydarzyło i najciszej jak
potrafili, udali się do komnaty dziewczyny.
-
Może trzeba iść po Dumbledore’a? – Zaproponował Harry, jednak Ron przecząco
pokiwał głową.
-
Nie możemy. Obiecałem jej kiedyś coś i po prostu nie możemy.
Nie
potrafił znaleźć żadnych argumentów, ale nie chciał złamać danego kiedyś słowa.
Był pewny, że mówiąc kiedyś o dziwnej sytuacji, Leire miała na myśli właśnie
to, co działo się z nią teraz. Chłopak zaczarował komnatę, tak jak w dzień
imprezy zrobiła to Leire z Wielką Salą.
Noc
nie minęła im jednak spokojnie. Potter zajął łóżko Hermiony, a Ron położył się
obok dziewczyny, która przez całą noc wykrzykiwała różne hasła. Były to
zaklęcia, bluźnierstwa pod czyimś adresem albo rozpaczliwe wołania do Rona. On
jedynie trzymał ją mocno przy sobie, by nie zrobiła nikomu krzywdy ani sobie.
Jedynie on oberwał kilka razy, ale wolał to, bo i tak już czuł, że używał wobec
niej zbyt dużo siły. Nie miał pojęcia co się z nią dzieje i jak mógłby jej
pomóc, a to dręczyło go okropnie.
Patrzył
się ślepo przed siebie i ani na moment nie zmrużył oka, bo gdy Leire wydawała
się uspokajać, nagle ponownie zaczęła się rzucać, jakby ktoś ją atakował.
Zachowywała się jakby otrzymywała prawdziwe ciosy, nawet jej ciało tak
reagowało. Na jej bladej cerze zaczęły pojawiać się czerwone ślady. Ron nie
mógł w to uwierzyć, pierw myślał, że to przez niego, ale to było niemożliwe.
-
Naprawdę ci na niej zależy – odezwał się nagle Harry, widząc wyraz twarzy
przyjaciela.
Weasley
skinął głową i przytulił jedynie ją do siebie. Brunet oferował, że zajmie jego
miejsce, by ten mógł się przespać, ale Ron nie zgodził się. Teraz po części
zrozumiał, jak czuł się Potter po tym, co spotkało Ginny. Tylko wydawało mu
się, że on ma gorzej. Nie miał pojęcia, co się działo Leire, a najgorsze było
to, że dotykało to ją w tej chwili, a on był bezradny. Poczuł jak jego oczy
pokrywają się łzami, widząc jak dziewczyna wykrzywia się we wszystkie strony,
jakby otrzymywała śmiertelne ciosy. Dostrzegł ślady na jej nadgarstkach, które
zostały po jego dłoniach. Czuł się winny, wiedząc, że chciał ją chronić, a sam
wyrządzał jej krzywdę.
W
pewnej chwili przemówił do niej rozpaczliwym tonem, mając nadzieje, że te słowa
dotrą do niej.
-
Proszę, wróć do mnie.
* *
*
Pewnie
się teraz zastanawiacie, o co w tym wszystkim chodzi i co się dzieje z
dziewczyną. A może ktoś się domyśla? ;) Bynajmniej odpowiedź wkrótce poznacie.
Odwołam
się do sceny Ron – Draco i od razu wszelkie wasze domysły rozegnam. U mnie oni
chyba nigdy nie będą się lubić, bo to by było nienaturalne, to były tylko
podziękowania. :)
Wiadomość
ode mnie. Jak się zorientowaliście w opowiadaniu nie wprowadzam wiele określeń
czasu. Dlatego nie myślcie, że to co dzieje się np. w tym rozdziale to jeden
dzień, a to co w następnym to kolejny. Akcja rozgrywa z przerwami kilkudniowymi
tylko nie piszę o tym, bo gdybym się pogubiła w tym ile razy napisałam „kilka
dni później” czy „kilka tygodni później” to w końcu wyszłoby, że mamy już
koniec roku szkolnego :D
Nie
odpowiedziałam jeszcze na komentarze spod tamtego rozdziału, ale zrobię to,
tylko może jutro, bo obecnie mam gorączkę i nie mam już siły.
I
zapraszam na Rupieciarnia Leire
Moje
pytanie do was. Czy, gdy tekst jest tak rozdzielony to lepiej się go czyta? ;)
Ojacież! No to mnie zabiłaś tym czystym szaleństwem Leire. Normalnie, szok. I Ron - no, wiesz, chłopie, jak ma sobie zrobić większą krzywdę, jeśli jej nie będziesz trzymał, to już chyba lepiej, jeśli Ty zrobisz jej kilka siniaków, c'nie? Ale jesteś kochany, serio!
OdpowiedzUsuńMalfoy i jego "zajęcia dodatkowe". Ja nie wiem, co mam o tym myśleć. w sumie fajnie, że się rozwija, ale boję się o niego. ja wiem, że on jest całkiem dobry, ale no jak go czasem zaczną szkolić, to nie wiem czy będzie taki spoks...
Albus i Molly muszą chyba iść na herbatkę i pogadać o problemach wychowawczych. No, bo żeby ich dzieci nie słuchały?! Ale w sumie dobrze - miłości nie należy ograniczać, sama w sobie jest wielkim ograniczeniem.
Rozdział dobrze mi się czytało i jestem z nim na TAK. Przechodzisz dalej ^^
Pozdrawiam,
Eileen ;*
Każdy kochający swoją dziewczynę ( i zdrowy psychicznie) mężczyzna nie chciałby w żaden sposób zranić swojej kobiety. Wiem to po sobie, bo jak wpadnę w szał i rzucę się na swojego z pięściami i sama zrobię sobie krzywdę, to on jeszcze mnie przeprasza xD
UsuńKwestia Draco jest wielką tajemnicą, nie piszę o tym dużo, ale nadejdzie czas, gdy zrozumiemy to wszystko ;)
Tak obydwoje nie mają zbytnio wpływów na swoich wychowanków, ale kto wie, może prowadzili jakieś rozmowy? :P
Dziękuję i pozdrawiam, L. ;*
Całe opowiadanie przeczytałam jednym tchem, tak bardzo mnie wciągnęło. No, prawie całe. I z tym ma właśnie związek moja prośba. W zakładce Dawne Księgi spis rozdziałów kończy się na piętnastym. Na stronie głównej jest siedemnasty, a ja nijak nie mogę dostać się do szesnastego. A nie chcę żadnego iminąć, bo w każdym tyle się dzieje, że najzwyczajniej w świecie się nie połapię. Uaktualnisz Dawne Księgi?
OdpowiedzUsuńJak tylko usiade przy komputerze to, to zmienie, ale tymczasem jestem na telefonie, bo jestem chora i nie ruszam się z łóżka więc mogę ci dac tylko link do 16 http://zbuntowana-czarodziejka.blogspot.com/2013/04/rozdzia-16.html
UsuńUdało mi się przeczytać całość w ciągu trzech dni, mogę więc na świeżo porównać sobie początkowe rozdziały z tymi ostatnimi. Jestem naprawdę pełna podziwu, jakich postępów dokonałaś. Wydaje się, jakbyś dorosła nagle kilka lat. Nie tylko zresztą Ty, Leire również.
UsuńCzytając pierwsze dwa czy trzy rozdziały postanowiłam sobie, że nie będe lubiła panny Dumbledore. Wydawała mi się bezczelną smarkulą, która nie ma za grosza szacunku do Dumbleodre'a jako swojego ojca i dyrektora szkoły, niczego nie traktuje poważnie i uważa się za pępek świata. Takie postaci, niestety, bardzo często spotykam na blogach z opowiadaniami, i zazwyczaj skutecznie mnie one odstraszają. Dlatego też tak bardzo się cieszę, że tym razem postanowiłam przemęczyć pyskatą gówniarę i dotrwać do rozdziałów, w których nagle stała się ona realnym człowiekiem z krwi i kości, z uczuciami, bolesnymi i szczęśliwymi wspomnieniami. Udało Ci się stworzyć wiele wspaniałych postaci, ale Leire jest najlepszą z nich wszystkich. Teraz już nie mam żadnych oporów przed lubieniem jej.
Ron również jest pozytywnym zaskoczeniem, tak samo jak Draco. Lubię porównywać sobie postaci do obrazów 2D i 3D. Twoja obsada wkracza już jednak w fazę 4D. Są tak skomplikowani, pełni, niekiedy sprzecznych, uczuć, marzeń, pragnień, że wprost ciężko pamiętać, że to tylko wytwory Twojej wyobraźni.
Fabuła jest równie fenomenalna. Cieszę się, że zrezygnowałaś z oklepanego poszukiwania horkruksów, na rzecz Stowarzyszenia Cieni, tajemniczego potwora i opętania Leire. Bo wydaje mi się, że to faktycznie może być opętanie. Może dziewczyna miała siostrę bliźniaczkę, której duch przejmuje teraz nad nią władzę?
Lekcje Ofelii naprawdę mi się podobają. I chyba jako jedyna z czytelniczek poczułam do niej sympatię. Wydaje się być silną kobietą, do tego niezwykle mądrą i utalentowaną. Draco ma szczęście, że dziewczyna chce go czegoś nauczyć. A że trochę przy tym pocierpi, to nic. Otrząśnie się. A zdobyte umiejętności pozostaną i na pewno się przydadzą.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny rozdział. Jestem bardzo ciekawa rozmowy Leire z duchem. Mogłabym prosić o poinformowanie mnie? Na demelium.blogspot.com w zakładce skrzynka pocztowa.
Dawno mnie tu nie było :D Ale oczywiście jestem na bieżąco, po prostu mam natłok nauki i dopiero teraz znalazłam czas na skomentowanie (zrobiłam małą przerwę w odrabianiu prac domowych).
OdpowiedzUsuńA więc Ofelia mnie denerwuje. Za bardzo męczy Draco. Wiem, że może nie na nim powinnam się skupiać, ale to jedna z moich ulubionych postaci z HP. Choć w Twoim opowiadaniu naprawdę zaczęłam lubić Rona, a nie lubić Hermiony. Tak więc - za wiele od niego wymaga, o. Chociaż ta magia, która nie wymaga różdżek: podoba mi się.
Ron jest słodki *.* Serio, nie wiem, jak Ci się udaje kreować go na tak lubianą postać, ale... no normalnie, lubię go. Zastanawia mnie, co dzieje się z dziewczynę. Podsyciłaś moją ciekawość.
Czekam na nowość i przepraszam za chaotyczny, krótki komentarz.
Pozdrawiam!
Hej, mam taki sam problem, więc rozumiem Cię i do tego jeszcze jestem chora.
UsuńOfelia robi to co do niej należy. Draco wiedział na co się zgadza, teraz musi ponieś tego konsekwencje. Mi od razu taka "magia" kojarzy się z starymi bajkami xD Ja chciałam po prostu trochę urozmaicić swoje opowiadanie :)
Jakoś nie wyobrażam sobie Rona jako tego "brutalnego". Jemu tak dobrze z oczu patrzy xD Lecz nie mówię, że nigdy nie poznamy jego innej twarzy xD
Pozdrawiam, L. ;*
No i wreszcie konkretniej wyjaśniła się rola Ofelii. Dość niepokojące są te "prywatne lekcje" Malfoya, ale zapewne to jakaś część szkolenia w Stowarzyszeniu, tak? O ile nauka zapalania świeczek to w zasadzie nic takiego, to grzebanie w umyśle jest już okrutne. Zastanawiam się, jakie będą tego konsekwencje dla Leire - czy Malfoy ją znienawidzi, czy może jakoś oprze się Ofelii?
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że Ron i Leire nie słuchają rodziców, mam nadzieję, że nic się w tym temacie złego nie stanie ;)
Luna jakaś taka mało luniasta u ciebie, mało marzycielska, ale w sumie zaznaczyłaś, że charaktery mogą się różnić, więc okej. Fajnie, że wrócił wątek tajemniczej zjawy ale szkoda, że nie kontynuowałaś go w tym rozdziale - chętnie bym się dowiedziała, czy Leire i Luna ją odnalazły i czy dało się z nią porozmawiać :)
Bardzo przyzwoicie ze strony Rona, że podziękował Malfoyowi, ale wiedziałam, że duma nie pozwoli Ślizgonowi ich przyjąć, przynajmniej nie otwarcie. Przynajmniej się nie pokłócili.
O kurczę, niezłe sny (wizje?) ma Leire. Czyżby podświadomie uważała Harry'ego za potwora? Przynajmniej takie mam wrażenie, skoro wpadła do ich sypialni i pewnie chciała go obrzucić jakąś klątwą.
Rozdzielenie tekstu mi osobiście nie robi żadnej różnicy.
Czekam na dalszy ciąg i mam nadzieję, że gorączka już ci przeszła :)
Pozdrawiam!
Kiedy uczymy się pisać zaczynamy od durnego naśladowania znaczków, które wtedy dla nas nie mają żadnego znaczenia, a z postępem czasu i rozwojem stają się dla nas czymś naturalnym i podstawą do dalszego rozwoju :) Takie porównanie do tych świeczek. ;) Tak naprawdę wiemy teraz jak wygląda praktyka tego nauczania, ale nie znamy jeszcze konkretnych powodów, więc nie wyciągajmy daleko idących wniosków :P
UsuńTo, że padło na Harry'ego to mógł być całkowity przypadek, lecz nie musiał. Z tego co wiemy, to Harry jest obdarzony większą mocą od innych, więc może to przyciągnęło Pannę Dumbledore? :)
Niestety gorączka nadal jest ;/
Pozdrawiam, L. ;*
No nareszcie udało mi się znaleźć czas wśród natłoku nauki i akurat trafiłam na nowy rozdział ^^.
OdpowiedzUsuńPoczątkowa scena z lekcjami Malfoya jest dość intrygująca, no i wyjaśniła się pozycja Ofelii. Hm, rozumiem, ze ona chce uodpornić Dracona, itp. ale nie przesadza trochę? Biedny Malfoy... xd Boję się, co z nim będzie, kiedy już Ofelia go wyszkoli...
Scena z tymi podziękowaniami bardzo mnie zaciekawiła, ale i zaskoczyła. Serio, nie spodziewałabym się takiego czegoś po Ronie... ale jestem z niego dumna ;D. No i Draco zachował się tak, jak myślałam, że się zachowa.
Oo, czemu nie opisałaś tego, jak Leire i Luna idą spotkać się z duchem? A może będzie to wspomniane w następnym rozdziale, bo jestem bardzo ciekawa, jak przebiegło to spotkanie.
O rany, ostatnia scena była... wow! Serio, końcówką mnie zszokowałaś, ale w pozytywnym znaczeniu. Na początku w ogóle nie wiedziałam, o co chodzi, a potem, jak już się nieco wyjaśniło, byłam chyba w jeszcze większym szoku i z zapartym tchem czytałam do końca, w napięciu oczywiście. To było bardzo tajemnicze, intrygujące i trochę straszne. Czemu ona akurat zaatakowała Pottera? I o co chodzi z tej jej snami... czy to coś innego?
No i Ron <33. Na końcu tak uroczo się przejmował Leire. Merlinie, ja go na serio polubiłam!
To wszystko przez Ciebie! xD
Pozdrawiam ;*
Ofelie nie interesuje to jakich środków ma użyć, wybrała takie, które dawały dużą pewność rozwiązania tego problemu :) Jest ona specyficzna i może wydawać się okrutna, ale tak naprawdę po prostu jest zdystansowana i chce dobrze wykonać swoje zadanie.
UsuńTak jak to Ron powiedział, Draco należały się te podziękowania :)
Spotkanie z duchem pojawi się, ale nie będzie ono jakąś strasznie długą sceną :)
Jest to mieszanka snów i... wizji :P A czemu Potter, może dlatego, że jako jeden z niewielu dysponuje większą mocą? :)
Pozdrawiam, L. ;*
Spóźniona jak zawsze, ale jestem;)
OdpowiedzUsuńCzyta się lepiej, ale wygląda to dla mnie gorzej. Sama nie wiem co lepsze;))
RONALD- ja sama nie wiem jak Ty to robisz, że ten sierotowaty rudzielec staje się taki... dojrzały. Czytałam dużo Dramione, bo kiedyś byłam zakochana w tym paringu, a tam z Rona robi się zazwyczaj drania. Tutaj spotkałam sie nie tylko z innym paringiem, który mnie naprawdę zaciekawił, ale i z Ronem w zupełnie innej wersji. Przy Leire z tego ciapowatego Rona nie zostaje nic, chroni ją, dba, darzy uczuciem, to wszystko go odmienia. Ona go odmienia i Twoje pióro. Chwała Ci za to, bo nie myślałam, że znajdę opowiadanie w którym go polubię. I nie polubię Draco, to dla mnie też nowość, bo jestem gorącą zwolenniczką Malfoya. Tutaj zaś, strasznie nie chcę, by zepsuł mi szczęście Leire i Rona!!!:P
Ofelia jest straszna, nie wiem dlaczego, ale mnie przeraża.
Stworzyłaś naprawdę fantastyczne opowiadanie, ciężko się oderwać, czyta się z zapartym tchem.
Pozdrawiam i życzę weny:) Oraz Zdrowia:*
Czytelnicy patrzą na niego jak na "palanta" czy "głupka" właśnie przez te wszystkie Dramione. Chociaż tak naprawdę nigdy nie był jakimś bydlakiem. To tak jak większość jest przyzwyczajona do wyidealizowanej postaci Hermiony, która u mnie daje się ponieść emocjom :) A sam Draco - mam nadzieje - nie będzie chciał umyślnie popsuć ich relacji.
UsuńPozdrawiam, L. :*
Witaj :)
OdpowiedzUsuńNie było mnie tu długo i głupio mi przeogromnie. Nawet nie wiesz jak bardzo chcę Cię za to przeprosić. Tyle spraw miałam ostatnio na głowie, że teraz muszę nadrabiać mnóstwo zaległości. Od Ciebie zaczynam pierwszej, bo zebrały mi się, aż trzy rozdziały, więc siadam i czytam ^^
Jeżeli pomieszam parę rozdziałów to niestety przepraszam i naprostuj mnie jakby co. W piętnastym rozdziale przeszył mnie potwornie zimny dreszcz, kiedy Hermiona opowiadała Nevilowi do czego zdolna jest Leire, kiedy lunatykuje. Wiem, że dziewczyny mają wybuchowe charaktery i jedna obwinia drugą za zabranie przyjaciół, ale mogłyby w końcu się dogadać. Obie mają tęgie umysły i obie mogą rozwiązać zagadkę i obie przecież mogą uczestniczyć w życiu swoich przyjaciół. Nie musi być podziału na moich lub twoich, albo oszczerstw typu "zabrałaś mi przyjaciół". Tak mi się przynajmniej wydaje. Leire ma sny prorocze? Ciekawy wątek, na prawdę! Lubię czytać o takich umiejętnościach.
Z tego co pamiętam czerwona strasznie bała się latać? A jednak wsiadła na miotłę i zdobyła to co chciała. Myślę, że po tych wszystkich piruetach na miotle oraz całym tym przeżyciu nigdy więcej na nią nie wsiądzie :) Nie wiem dlaczego, ale podoba mi się Twój Dracon! Zakochuje się w nim z rozdziału na rozdział, dosłownie. Niby się kryguje, nie chce mieć z Leire nic wspólnego, ale jednak ciągnie go do niej i w dodatku sam sobie to uświadamia. Nie chce być w cieniu. I zauważyłam, że Twój Draco ma duży potencjał w czarowaniu. Niektórzy przedstawiają go jako arystokratę, co to nie potrafi posługiwać się magią, no wiesz, skupiają się tylko na tym, jaki to on jest zimny i pogardza wszystkimi i wszystkim. Ty nie zapominasz, że był mimo wszystko zdolnym czarodziejem i genialnie nam to zobrazowałaś :)
Wstrząsnął mną nakaz Molly! Ta kobietka, która była zawsze dla wszystkich ciepła, zabroniła mu się widywać z Leire! Mam nadzieję, że Ron nie posłucha mamuśki, mimo wszystko. Dziewczyna zostałaby wtedy sama, ze wszystkimi problemami.
Wszystkie momenty Ron = Leire. Kocham! Uwielbiam! Znakomicie oddajesz sens ich miłości. Wzajemnego oddania, opieki. Strasznie Ci tego zazdroszczę! I dziewczyna, w końcu płakała! Wydaje mi się, że płacz przynosi ulgę, ukojenie. Obmywa z negatywnych emocji.
Teraz siedemnasty mi został ^^
Ofelia.. Dziewczyna dość kategoryczna w swoich działaniach. Za wszelką cenę nie pozwoli, by "ruda dziewucha" zaprzątała Draconowi umysł. Zastanawiam się, jak doskonałym czarodziejem będzie Malfoy skoro już tyle pokazał? Chłopak ma w sobie dużo mocy, to jest niepodważalny fakt.
Ron nie zostawił dziewczyny. Taka zakazana miłość. Wszyscy przeciw nim, oni przeciw wszystkim :) Wiedziałam, że jej nie zostawi! Czułam to całą sobą! On naprawdę ją kocha! ^^
To się robi naprawdę straszne! Po tym ostatnim fragmencie, kiedy Ron i Harry znaleźli się w komnacie Leire, mam dziwne przeczucie, że tym kimś, kto ją nawiedził był sam we własnej osobie Voldzio, który chce ją przeciągnąć na swoją stronę. Pewnie nie zgadłam, jestem kiepska w takich zgadywankach, ale będę intensywnie o tym myśleć, pewnie do następnego rozdziału ;)
Od zawsze mi się podoba jak piszesz, więc teraz gdy już nadrobiłam, będę wpadać regularnie. Oo tak, mimo wszystko przepraszam za te zaległości! Miałam jeszcze coś dodać. Och, Twoje piosenki są zawsze bardzo dobrze dopasowane do fragmentu. Słucham ich nawet, kiedy już nie czytam ^^
Całuje,
Liley
Hej :* ja też mam zaległości i czytam teraz na kilku blogach po kilka rozdziałów, ale stwierdziłam, że to nawet dobrze robi, bo więcej dostrzegamy i np. przed chwilą zrezygnowałam z czytania pewnego opowiadania, bo więcej rzeczy zaczęło mnie denerwować niż mi się podobać.
UsuńPomiędzy dziewczynami stoi Ron i to jest główny element, który ich dzieli. Reszta to jedynie forma odegrania się na sobie i znalezienia na siebie haczyka.
Dla mnie Draco to jedna z głównych i ważnych postaci. On zawsze był uzdolniony i to pokazuje, prócz tego trochę się zmienia.
Jeśli chodzi o jego moc to jest coś ;) dzięki Ofelii będzie jeszcze silniejszy, ale co z tego wyjdzie ;P
Powiem ci, że sam Czarny Pan do niej nie przemawiał, ale mógł mieć z tym coś wspólnego. ;)
Pozdrawiam, L. ;*
Podobało mi się, że w tym rozdziale nie zabrakło perspektywy Dracona, a nawet było jej całkiem sporo i bardzo dobrze, bo ja uwielbiam, gdy pojawia się w Twoim opowiadaniu - to takie moje małe wytchnienie od Rona, którego niespecjalnie lubię :>
OdpowiedzUsuńW każdym razie współczuję blondynowi tych "lekcji" z Ofelią, zwłaszcza że podczas nich musi oglądać nieprzyjemne dla siebie sceny, a co więcej się na nie uodpornić. To nic fajnego widzieć ukochaną w ramionach innego, czy kiedy grozi jej niebezpieczeństwo. Niemniej dobrze, że zrozumiał swoje uczucia względem Leire - wreszcie! A teraz to już mógłby coś zrobić, aby ją odbić. Zdecydowanie nie miałabym nic przeciwko.
Ron zdobył się na podziękowanie Malfoy'owi. Musiał się przełamać, co świadczyło o jego odwadze. W końcu obaj nie przepadają za sobą, więc jakiekolwiek przychylne słowa pod adresem Dracona musiały wiele kosztować Rona.
Końcowa scena bardzo niepokojąca. Co się dzieje z Leire i jaki ma to związek z atakami? Rudowłosa coraz bardziej mnie niepokoi i intryguje. Najwyraźniej sama nie jest świadoma swojej mocy, a może i nawet tego, kim naprawdę jest.
Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam serdecznie :)
No, ładnie zaczęłaś. Dużo Dracona! I to takiego Dracona, które nieczęsto się spotyka o Rowling. Dracona, który coś czuje, aaa! Wolę tę jego postać, gdy jest taki na wszystkich zły, wywyższający się, ale mimo to lubię też czasami poczytać o tym, że tacy „dranie” też mają uczucia i przez nie cierpią, haha xd Co nie zmienia faktu, że lubię także bardzo Dracona. Ale bez przesady, Ron jest o wiele lepszy! No po prostu… powtórzę to już setny raz, ale Ronald jest niesamowity i nie da się go nie lubić! ^^
OdpowiedzUsuńNo nic, ja osobiście mam teorię co do tego, co się dzieje z Leire. Podejrzewam, iż to właśnie ona jest winna tym atakom. Że to wszystko przez nią, ale nie była wtedy całkowicie świadoma tego, co robi, więc wina zostaje wymazana i kara się nie należy w żadnym wypadku! Można też zacząć zastanawiać się, dlaczego to wszystko się dzieje. Może to właśnie Voldemort ma z tym coś wspólnego? W końcu wg mojego rozumowania to wszystko musi się jakoś łączyć. Albo jest potomkinią Voldemorta albo po jakoś zawładnął jej duszą. Może nawet wkrada się do jej umysłu, tak jak to robił z Harrym? Może właśnie o to mu chodzi? By podczas snu Leire zabiła Harry’ego? A co, jeśli poprzednie ofiary po prostu znalazły się w złym miejscu w złym czasie i przez przypadek ucierpiały? Hmm… nie powiem, intrygujące bardzo ;)
A co do Dracona i Ronalda to ja nie mam wątpliwości, że tak czy inaczej będą się dalej nienawidzić, oj nie! Po prostu Ronnie jest dobrze wychowany i czuł, że musi podziękować za ocalenie ukochanej. Chyba każdy by tak zrobił. A tak przynajmniej mi się wydaje. Więc osobiście nawet nie pomyślałam, że mogłoby dojść między nimi do rozejmu. Wręcz przeciwnie! Jeszcze bardziej powinni ze sobą koty drzeć, skoro chcą być z tą samą panną! ;d
Komentarz jak zawsze dodawany przeze mnie z opóźnieniem :)No więc rozdział naturalnie bardzo mi się spodobał! Była Luna i już za samo to jest plus... no bo jak jej nie kochać ^^ Dalej ta scena z przeprosinami była całkiem ciekawa, ja bym na t o nie wpadła o.O Ale dobrze, że nie będzie między nimi zbyt dobrych stosunków nadal. I wiesz co... sprawiłaś, że żal mi trochę Draco. Mnie! Draco! Sama w to nie wierzę, nie mam pojęcia, jak to osiągnęłaś, ale za to Cię podziwiam ^^ Scenka z Ronem i Leire, cud miód po prostu <3 I jeee... ona zwariowała o.O Widzi, jakieś niestworzone rzeczy, robi coś, choć o tym pewnie nie wie, jak wtedy gdy zaatakowała Hermionę... hmm... ciekawe, jak to się wyjaśni ^^ Czekam na kolejny rozdział, szczególnie, że w końcu jestem na bieżąco xd
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze co do błędów, było ich trochę, choć większość to przecinki... a kto je ogarnia xd no chyba nikt ^^ Ja też o nich zawsze zapominam, niemniej jednak teraz miałam trochę więcej czasu i sprawdziłam to u Cb (łatwiej u kogoś jest niż u siebie, no serio o.O). Oczywiście nie musisz się z tym zgodzić, ani wprowadzać, lecz prześlę Ci ten dokument. Przynajmniej te kilka literówek skoryguj, bo innym od razu będzie się lepiej czytało Twoje wspaniałe opowiadanie ^^
Jestem ^^
OdpowiedzUsuńNie dziwię się Draco, że jest trochę podirytowany zachowaniem Ofelii, na jego miejscu pewnie już dawno rzuciłabym to wszystko w cholerę, niech się dziewczyna sama stara, skoro jest taka mądra. Zdecydowanie jest zbyt dojrzała, jak na swoje 17 lat, zbyt doświadczona. Niemniej jednak, czasem zachowuje się naprawdę dziecinnie. Leire rzeczywiście wpływa na moce Draco, któremu wciąż na niej zależy, wydaje mi się, że już nigdy nie pozbędzie się tego uczucia, zwłaszcza, że po raz pierwszy coś takiego mu się przytrafiło. Ron chyba po raz pierwszy zachował się wobec niego w porządku, urósł rudzielec w moich oczach, podziwiam go za to, że się przebolał i podziękował Draco za uratowanie ukochanej. Ale wydaje mi się, że Leire sama jest sobie winna, bodajże w drugim rozdziale mówiła, że wypatrzyła sobie Draco na najlepszego kumpla, ale chyba tylko dlatego, żeby zrobić na złość Albusowi, ciekawe jakie mieliby między sobą stosunki gdyby Dumbledore trafiła do Slytherinu, ale w sumie nigdy nie poznałaby Rona oraz miłości, którą wyżej wymieniony chce jej ofiarować.
Leire faktycznie trochę wariuje, w ogóle ciekawią mnie jej więzy rodzinne, nigdy nie wspomniałaś o nich ani słowem, ale wydaje mi się, że każdy chciałby poznać prawdę o swoich biologicznych rodzicach, nawet jeśli zostawiliby go tuż po urodzeniu, natomiast Czerwonej to wcale nie rusza. Za wszelką cenę próbuje rozwiązać zagadkę z Voldemortem i oskarża kogo popadnie zamiast skupić się na swoich problemach.
Mnie tam zawsze dziwiło to, że Voldzio nigdy się z nikim nie związał, przecież w HP miał ponad 80 lat, żaden człowiek nie wytrzymałby tyle w samotności, poza tym, w Hogwarcie był bardzo przystojny, co na pewno przyciągało do niego dziewczyny, więc wątpię, aby je od siebie odpychał.
Spodobała mi się teoria Freyi, ale wydaje mi się, że gdyby Voldemort opętał Leire, ta miałaby dziury w pamięci, zupełnie jak Ginny w Komnacie Tajemnic, w ogóle ona chyba wspominała Harry'emu, że gdyby Riddle zawładnął jego umysłem zachowywałby się zupełnie inaczej niż zwykle, natomiast u Leire nic na to nie wskazuje, nadal jest sobą, kocha Rona itp. Wydaje mi się, że jej sny stanowią klucz do rozwiązania zagadki.
I zakochałam się w tym szablonie <3 Strasznie podoba mi się jego kolorystyka i zdjęcie Emmy. Ostatnio mam słabość do brązu i beżu ^^
Pozdrawiam;*
Widzę, że zmieniłaś szablon. Ten jest naprawdę cudowny. Bardzo fajnie dobrane zdjęcia bohaterów i kolorystyka sprawiają, że nie mogę oderwać od niego wzroku <3
OdpowiedzUsuńOfelia to niewątpliwie ciekawa postać. Przyjemnie mi się o niej czyta, bo ma w sobie nutkę tajemnicy, a jej bezlitosność i spryt dodają jej uroku. Choć dziewczyna raczej nie wzbudza sympatii to jednak fajnie się o niej czyta ;)
W ogóle pierwszy fragment wypadł urzekająco. Poznaliśmy myśli Draco, jego niewygasłe uczucia, a także ból, jaki zadaje mu Leire...Słuchając przy czytaniu pięknego podkładu muzycznego coś mnie ścisnęło za serce. Naprawdę mi żal chłopaka. I nie mogę w żaden sposób przewidzieć, jak potoczą się dalej jego losy ;)
Biedna Leire. Jej ataki podczas snu teraz znacznie się pogłębiły. Ktoś miesza jej w głowie...Ron oczywiście zachowuje się wspaniale ^^
Rzuciło mi się w oczy zdanie ,,Draco zacisnął mocno piąstki''. Piąstki? To chyba niezbyt trafne określenie dłoni szestanstolatka ;)
Uważam, że taki rozdzielony tekst jest przyjemniejszy dla oczu, więc nie ma potrzeby go zmieniać.
Pozdrawiam :)
Mam pytanie,kiedy następny rozdział ?
OdpowiedzUsuńCzekam już od tego 13 kwietnia.
Będziesz dalej prowadzić bloga ? Bo jest świetny ^^
Mam parę pomysłów co do notek:
Leire i Ron to wspaniała para,pisz o nich więcej,
Mogłabyś może rozwinąć wątek Hermiona-Neville ? BO jakoś mi się tak spodobali :)
Tyle jest moich uwag.