sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 18




Było jej strasznie zimno. Jedynie w niektórych miejscach na skórze odczuwała przypływ gorąca, który po dłuższej identyfikacji nie okazał się niczym innym jak szczypaniem. Obok znajdował się jeszcze ktoś. To od niego biła fala ciepła, którą czuła dziewczyna. Drgnęła i otworzyła powoli powieki. W tej samej chwili poczuła jak czyjeś dłonie zaciskają się na jej nadgarstkach, jakby chciały ją zablokować.
Przez jej głowę przebrnęła pewna niepokojąca myśl, co sprawiło, że dziewczyna podniosła się natychmiast. Skierowała się twarzą do osobnika i rozpoznała w nim Rona. Przyjrzała się mu uważnie, gdy ten zaskoczony otworzył oczy i patrzył na nią jak na ducha.
- Zrobiłam ci coś? – zapytała od razu, a on potrząsnął przecząco głową jeszcze zdezorientowany. Ta przylgnęła do niego i wtuliła się w jego ramię. Dziewczyna już miała odetchnąć z ulgą, gdy ten przemówił.
- Tylko prawie zaatakowałaś Harry’ego. – Słysząc swoje imię chłopak przebudził się, a rudowłosa zerknęła na niego.
Było widać, że żałuje tego co się wydarzyło, choć do końca sama nie wiedziała, co się stało. Poprosiła o szybkie wytłumaczenie, a potem siedziała osłupiała. Łączyła wszystko w swojej głowie, kiedy brunet odezwał się.
- Wiesz, co się z tobą działo? – Ronald był zbyt zatroskany jej stanem, by myśleć trzeźwo i próbować rozwiązać zagadkę minionej nocy, ale w tej chwili wytężył słuch.
- Domyślam się. – Popatrzyła na nich po czym kontynuowała. – Jak byłam mała często miałam dziwne sny. Nie dlatego, że były nierealne. One pokazywały mi coś, co działo się w niedługim czasie. Praktycznie za każdym razem przewidziałam to, że zrobię sobie kolejną bliznę. Pierw myślałam, że to zbiegi okoliczności. Potem próbowałam zapobiegać wypadkom, ale rzadko się udawało. Prócz tego czasem działy się rzeczy, których nie potrafiłam wyjaśnić. Zapominałam, co działo się przez ostatnich kilka godzin albo po tym jak się budziłam coś było nie na swoim miejscu. Niedawno to uspokoiło się, lecz odkąd wróciłam do Hogwartu moje zwyczajne sny stały się rzadkością. Powróciły koszmarny, miałam nadzieje, że tylko one. Ale jak widać, nie tylko. I tego się obawiałam. W snach często z kimś walczę i czasem nieświadomie robie to w rzeczywistości. Nie mam pojęcia czemu.
Zanim ułożyła sobie to wszystko w całość minęło trochę czasu. Sny to tylko sny – tak sobie to wcześniej tłumaczyła. Poprzestawianych przedmiotów, czy dziwnych notatek w pamiętniku nie potrafiła już tak prosto wytłumaczyć. Jednak, gdy Minevra naprowadziła ją na odpowiedni tor, Leire zaczęła rozumieć to, co się z nią dzieje. Okazało się, że nawet jej niepokorne sny nie były niczym więcej jak przepowiednią przyszłości. Faktycznie została obdarzona darem jasnowidzenia, jednak to nie tłumaczyło jeszcze jej lunatykowania.
- Ale czy to oznacza, że twoje sny to wizje? – zapytał Harry, a dziewczyna niechętnie pokiwała głową. Cały czas przed oczami miała śmierć Rona i trudno było jej się na czymś skoncentrować. Spojrzała na swoje ręce i ślady, które znikały.
- Najprawdopodobniej. To nie jest tak, że widzę wszystko co się wydarzy. Zazwyczaj zgadza się po prostu sama konsekwencja, jednak jak do tego czegoś dojdzie nie wiadomo.
Nagle zamilkła. To nie mogło się wydarzyć. Nie tym razem. Może raz czy dwa udało jej się obejść swój sen, ale nie mogła otrzymać wiadomości o możliwej śmierci Weasleya tylko po to, by ona zwyczajnie potem miała miejsce.
- Co ci się śniło? – zapytał Ron, a ona spojrzała na niego szybko.
Nie mogła mu powiedzieć, to by ich tylko przestraszyło. Zresztą jakby to brzmiało. „Za kilka dni ktoś cię zabije”. Nie przeszłoby to jej przez usta. Musiała skłamać i sama zająć się tą sprawą.
- Ktoś mnie atakował. Stąd te rany…
Była pewna, że do tego nie dopuści. Będzie go chronić. Nie stanie się on kolejną ofiarą. Tylko, że Ron we śnie nie był kolejny. Nie wyglądał tak jak Susan, Cho czy Ginny. Został potraktowany innym zaklęciem. Dlaczego? Potwór mówił, że odbierze jej wszystko. Tylko jaki miałby powód, żeby tak ją nienawidzić? Może nie była lubiana, ale żaby posunąć się do morderstwa?
Nie wiedziała czy powinna ufać swojej wizji, ale zrobiła to i poczuła ogromne wyrzuty sumienia. Ten ktoś pojawił się w tym samym czasie co ona albo wtedy odkrył swoje „powołanie”. Ostatnio zaatakował Ginny, która była jej bardzo bliska. Teraz chciał wyrządzić krzywdę Ronowi. Zabierał bliskie jej osoby, musiał nienawidzić Leire.
- Muszę z kimś porozmawiać – powiedziała nagle, a chłopcy zdziwili się nieco, gdy ta podniosła się nagle.

* * *

- Ona przez nią przemawia.
Profesor McGonagall nie miała ochoty nawet zająć miejsca. Wypowiedziała słowa, które w końcu ktoś musiał powiedzieć. Stała w miejscu, wpatrując się w dyrektora, który mocno zastanawiał się nad czymś.
- Obawiam się, że nie tylko ona. One wszystkie.
Mówił to cicho i ze spokojem jak zawsze. Nawet Minevra poczuła chłód, przechodzący po ciele, ale Dumbledore był nieugięty. To była ich kolejna tajemna rozmowa, która nigdy nie powinna ujrzeć światła dziennego. Profesor ufał tylko jej i razem z nią działał w tej skomplikowanej sprawie.
- Dziewczyna może tego nie wytrzymać, Albusie.
Mimo iż kobieta o wiele miej znała rudowłosą to wykazywała większą troskę o nią niż jej przybrany ojciec. Po tym co wydarzyło się tej nocy już nie miała wątpliwości, że padło na Leire.
- Musi wyzwolić przekazaną dla niej moc. One czują, że Leire jest następna. – Dyrektor cały czas wpatrywał się w jedno miejsce. Zastanawiał się nad czymś dłuższą chwilę, a profesor McGonagall milczała, czekając na jego decyzje. – Więc nie mamy wyboru. Niech tak się stanie.
- Ale, Albusie. Wiedząc jak to się skończy, jak możesz tak mówić. Sybilla przepowiedziała ci co się wydarzy. Powinniśmy się zająć Leire i pomóc jej, może wtedy…
McGonagall okazała zdenerwowanie, a raczej troskę o kogoś. Zrobiła krok do przodu i złączyła ręce. Jej wyraz twarzy nie był obojętny, prócz jego jej oblicze przypominało teraz biały pergamin. Szukała jakiegoś innego wyjścia, jednak jej potok słów przerwał mężczyzna.
- Przykro mi, Minevro. Nauczyłem jej wszystkiego. Przekazałem jej całą swoją wiedzę w nadziei, że  to wyzwoli się u niej samoistnie. Wystawiałem ją na ciężkie próby, jednak ona jest zbyt silna. Wiesz, że to jedyny sposób, by dowiedzieć się wszystkiego. Jeśli coś pójdzie nie tak, nie zginie tylko jedna osoba.
Ton dyrektora był bezwzględny. Kobieta nie potrafiła zrozumieć tego z jaką łatwością podjął on tą decyzję. Zachowywał on się jakby czuł, że ma do wykonania pewnego rodzaju misję, która jest jego głównym celem życiowym.
- Mamy Harry’ego. Może jest inny sposób, by…
- Nie ma. Znasz cały rytuał inicjacji. Tylko jasnowidz o wielkiej sile może przepowiedzieć, kto jest bezpośrednim celem Stowarzyszenia. Zresztą nie zapominajmy o drugiej, ważniejszej stronie jej zadania…
Profesor umilkł na moment. Wstał i zrobił kilka kroków naprzód. Zapatrzył się w płonienie w kominku po czym otworzył swoją zaciśniętą dłoń i spojrzał na leżący na niej pierścień.
- Biedna Ailith. Otrzymała tak ogromny dar. Druga czarownica w dziejach, która posiadała zdolność jasnowidzenia i została wybrana do Stowarzyszenia. Gdyby wiedziała, że jej moc zostanie użyta jedynie do ochrony…
Albus zacisnął dłoń i opuścił wzrok. Profesor McGonagall milczała. Zapadła ogromna cisza, wywołana tą przykrą historią. Dumbledore dobrze pamiętał dziewczynę. Była mądrą i rozsądną Krukonką. Gdy okazało się, że jest wyjątkowa od razu w jej pobliżu pojawił się młody Tom. Gdy profesor zorientował się było już za późno. Riddle potrafił mamić ludzi i nawet z nią udało się mu.
- Leire musi uwolnić moc, wtedy opuści ona horkruksy i nie będą już niezniszczalne. Zostanie nam tylko je odnaleźć i wykorzystać odpowiednie rekwizyty do obrócenia ich w pył. Teraz rozumiesz, Minevro, dlaczego ta ofiara warta jest poświęcenia.
Mimo iż kobieta wiedziała, że pokonanie Voldemorta jest jednym z głównych celów Dumbledore’a i była przekonana, że dopiero w chwili upadku Czarnego Pana świat czarodziei zazna spokoju, to nie podzielała tego toru myślenia. Była świadoma, że moc, która należała do Ailith należała się teraz rudowłosej, ponieważ ona miała wskazać odpowiednią drogę Stworzyszeniu. Jednak uwolnienie jej z horkruksów w ten sposób było dla niej zbyt wielkim poświęceniem.
- To na twoich rękach spocznie krew niewinnego człowieka, Albusie.
Dyrektor nic nie odpowiedział. Miał tą świadomość, jednak stwierdził, że cel uświęca środki. W jego głowie byli na przegranej pozycji. Wiedzieli, że w Stowarzyszeniu na pewno znajdzie się Harry, ale nie znali pozostałych dwóch osób. Momentami mogli się jedynie domyślać, ale musieli być pewni. Dlatego była im potrzebna Leire. Ona została naznaczona do przeprowadzenia rytuału, który ostatecznie połączy trzy osoby w jedność. One miała przewidzieć ich cel, jednak nie była w stanie. Nie posiadła jeszcze całej przeznaczonej dla siebie mocy. Nie była w stanie jej przyswoić. Potrzebny był jej ogromny szok, który pozwoliłby jej na to. To tak, jak z młodymi dziećmi w rodzinach czarodziei, które czasem wystawia się na próby, by sprawdzić czy są one magiczne. Tylko, że oni nie mieli wiele czasu na przeprowadzanie takich działań, musieli uwolnić tą moc jak najszybciej.  

* * *

W głowie dziewczyny pojawiła się pewna teoria. Jeśli od zawsze miała ona takie dziwne „ataki” to może to było powodem, dla którego została oddana w ręce Albusa. On jako doświadczony i mądry czarodziej musiał dać sobie z tym radę lepiej niż przeciętny osobnik. Jednak to był tylko jej obecny wymysł, który miała zamiar od razu wyjaśnić.
Gdy tylko doprowadziła się do porządku to opuściła sypialnie. Skierowała się do gabinetu, do którego wcześniej z własnej woli nie wstąpiłaby. Na dodatek przyszło jej mijać kilkanaście osób, które krzywo na nią patrzyły.
- Proszę, proszę. Kto nas odwiedził. – Słysząc ten ton dziewczyna wykręciła oczami i spojrzała brunetce w twarz.
- A wy czego chcecie? – odburknęła rudowłosa do niejakiej Dafne przy boku, której stała panna Parkinson.
- Jesteśmy ciekawe co cię do nas sprowadza. Tu raczej swojego rudego błazna nie spotkasz.
Zakpiła Pansy i zmrużyła oczy. Leire zacisnęła dłonie, ale nie wybuchła złością, by nie dać jej za wygraną. Nie mogła dać się jej sprowokować, jeśli wytrzymała gadanie Hermiony to ją też musiała jakoś przeżyć.
- Zabawne. A gdzie jest twój książę z bajki? A no tak zapomniałam. Ostatnio prowadza się z niejaką Ofelią.
Na twarz czerwonowłosej wkradł się ogromny uśmiech, a obydwie dziewczyny zadarły nosy w górę. Pomiędzy czarownicami rozpoczęłaby się pewnie bardzo nieuprzejma konwersacja gdyby nie to, że po chwili pojawili się dwaj Ślizgoni.
- Widziałyście Draco? – odezwał się Blaise całkowicie, nie zwracając uwagi na pannę Dumbledore. Za to jego kolega, Teodor Nott, posłał jej zawadiacki uśmieszek, na widok którego dziewczynę zemdliło.
- Zniknął gdzieś rano, znowu. – Odpowiedziała od razu Dafne.
Parkinson wyglądała na mniej zainteresowaną. Zabini pokiwał tylko głowę i puknął swojego kolegę w ramię, dając mu znak, żeby poszli go poszukać. Nott ostatni raz spojrzał się na pannę Dumbledore, która odeszła szybko zniesmaczona. Miała wrażenie, że chłopak dziwnie na nią patrzy i nie podobało jej się to. Ślizgonki odeszły też po chwili. Rozmawiały o Blaise’ie i Teodorze na zmianę, szybko zapominając o nieprzyjemnym spotkaniu z Gryfonką.
Leire wkroczyła do gabinetu profesora Snape’a bez żadnego uprzedzenia. Pewnie dlatego na jego twarz wdarło się zaskoczenie, a po tym jak dostrzegł z kim ma do czynienia niezadowolenie. Dziewczyna, nie zważając na to ruszyła w jego kierunku.
- Muszę z panem porozmawiać – powiedziała od razu i zbliżyła się do jego biurka. Severus miał ochotę wygnać ją stąd albo odburknąć coś niemiłego, ale jedynie skupił się na dalszym sprawdzaniu esejów z Eliksirów. Dziewczyna czekała moment, ale w końcu sama się odezwała.
- Udaje pan, że mnie tu nie ma? Słabo to panu wychodzi, po raz trzeci czyta pan tą samą linijkę.
Wyraz twarzy mężczyzny uległ zmianie na moment, jednak nadal nie interesował się jej osobą. Było to dość dziwne zachowanie z jego strony, bo już dawno powinien ją stąd wyrzucić lub powiedzieć coś sarkastycznym tonem. Rudowłosa nie rozumiała dlaczego się tak zachowuje, więc postanowiła mówić bez ogródek.
- Jest pan moim ojcem? – wycedziła z siebie i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
Wtedy Severus z wrażenia zrobił dużego kleksa na papierze i po chwili odłożył pióro. W końcu uniósł głowę, a potem wstał. Był wyższy od dziewczyny i patrzył się na nią trochę kpiącym wzrokiem.
- Co to za bezczelne i nieodpowiednie pytanie, panno Dumbledore?
Snape próbował udawać oburzenie. Przybrał groźny wyraz twarzy i za to zachowanie był już w stanie przyznać punkty ujemne dla Gryffindoru, gdy dziewczyna mu przerwała.
- Słyszałam pańską rozmowę z Albusem. Proszę mi tylko odpowiedzieć na to pytanie, chcę tylko to wiedzieć.
Nie wyglądało jakby zależało jej na czymś więcej. W rozmowie z Ronem wspomniała kiedyś, że nieważne kim są jej rodzice to ona już dawno ich skreśliła. Z ciekawości mogłaby ich poznać, ale nie chciałaby mieć z nimi cokolwiek wspólnego. Severus patrzył w jej oczy i zrozumiał tę postawę. Milczał moment po czym odszedł zza biurka, by nie musieć się jej przyglądać.
Rudowłosa miała wrażenie, że jej teoria zaraz się sprawdzi, a zachowanie profesora tylko potwierdzi jej przypuszczenia. Długo zbierała się na tą rozmowę, musiała utwierdzić w sobie to jak powinna zachować się w takiej sytuacji, a gdy była gotowa on zwodził ją.
Po chwili można było usłyszeć ciche westchnięcie, a potem Severus przemówił z lekkim pożałowaniem.
- Chciałem się tobą zająć z innych powodów. Jesteś całkiem ciekawym przypadkiem. Ale wiedz, że nie jestem twoim ojcem. Tego możesz być pewna.
Odwrócił się do niej przodem i spojrzał na nią złowrogo. Leire potrafiła wyczuć, gdy ktoś kłamał i teraz była pewna, że profesor mówił prawdę.
- Dla własnego dobra przestań grzebać w tej sprawie. Czasem lepiej nie wiedzieć.
Gdyby nie była uparta to odeszłaby w tej chwili szybko. Severus mógłby ją zabić wzrokiem obecnie. Byli tu sami, a on nie był do końca poczytalny, a nikt z jej znajomych nie wiedział gdzie znajduje się dziewczyna.
- Muszę się dowiedzieć. Jeśli udowodnię kim są moi rodzice, to może w końcu inni przestaną podejrzewać mnie o te ataki i pokrewieństwo z Voldemortem – wymruczała niezadowolona.
Wtedy nie bałaby się, że to ona podczas snu atakuje uczniów, miałaby pewność, że nie jest spokrewniona z Riddlem. Spotkała się z reakcją, której się nie spodziewała. Snape zaśmiał się pod nosem, jakby chciał wyśmiać ten pomysł, ale moment później ponownie przybrał neutralny wyraz twarzy.
- Śmieszna teoria. I oczywiście wyjątkowo głupawa i nieprzemyślana. Nie masz nic z nim wspólnego i tego możesz być pewna. – Te słowa zdziwiły Gryfonkę. Otrzymała istotną dla niej informację i była pewna, że Snape musi wiedzieć o niej coś wiedzieć.
- Czy w takim razie nie może pan po prostu podać mi nazwiska? – Pokiwał przecząco głową. Przez moment mogło się wydawać, że jest nawet mu jej żal, ale jedynie przez ułamek sekundy.
- Mówiłem, czasem lepiej nie wiedzieć. Zresztą nie bez powodu zajął się tobą nie kto inny jak Albus Dumbledore. Zrozum, że masz ważną misję do wykonania i tym powinnaś zacząć się interesować. Czy twoje sny połączyły się już z lunatykowaniem?
Leire uchyliła lekko wargi, a zdziwienie pojawiło się na jej twarzy. Znieruchomiała w miejscu. Nie miała pojęcia skąd profesor wie i dlaczego podchodzi do tego z takim spokojem.
- Skąd… Ale jeśli wie pan, że lunatykuje to skąd pewność, że nie zrobię wtedy nikomu krzywdy? – Wspomniała sobie ostatnią noc i opowieści chłopaków o tym, jak chciała zaatakować Pottera.
- Czyli tak. To dobrze, nadszedł czas. Mam nadzieje, że zrobisz co trzeba. A jeśli chodzi o twoje pytanie. Nawet jeśli komuś byś coś zrobiła to byłoby to małe poświecenie. – Posłał jej znaczące spojrzenie, po czym kazał opuścić pomieszczenie. Chciał zostać sam i przemyśleć pewne sprawy.
Dziewczyna była skołowana. Cały czas nie rozumiała tego, co dzieje się dookoła, ale nikt nie mógł jej tego wyjaśnić. Ona sama musiała odkryć swoją moc i swoje przeznaczenie. Teraz zaczęła się jeszcze bardziej obawiać tego, co ją czeka. Magia zawsze sprawiała jej wiele radości, jednak ostatnio zaczęła ją przerażać.

* * *

Była zdezorientowana tą sytuacją. Trudno było jej zrozumieć do czego dążył Snape i co chciał jej przekazać. Nie była pewna, na ile wiarygodne mogą być jego informacje. Więc może faktycznie lepiej nie drążyć tego dalej? Jeśli będzie miała się kiedykolwiek dowiedzieć to tak się stanie.
Westchnęła głośno i opadła na łóżko. Przez jej głowę przepływało wiele myśli. Najwięcej było powiązanych z Ronem. Wspominanie tego snu sprawiało jej ogromny ból. Przejmowała się tym o wiele bardziej niż kwestią swoich rodziców. Oni sami ją zostawili, a ona nie mogła stracić Rona. Podjęła decyzję, że będzie miała go na oku. Musi zapobiec temu nieszczęściu.
Otworzyła szufladę od szafki nocnej, by sięgnąć swój pamiętnik, gdy dostrzegła to. List, który był rozpieczętowany. Podniosła się natychmiast i chwyciła go. Przyjrzała się pękniętej pieczęci i wahała się. Nie była pewna co znajdzie w środku. Czego może dotyczyć ta wiadomość. Lecz najbardziej zastanawiało ją to, dlaczego otworzyła się ona dopiero teraz. Musiało wydarzyć się coś, co umknęło jej.
Chwyciła delikatnie kartkę i wyciągnęła ją. Była złożona, więc rozwinęła ją powoli. Jej dłonie zaczęły się trząść, czując pod opuszkami palców delikatny dotyk pergaminu. Odważyła się w końcu spojrzeć na kartkę i od razu ściągnęła brwi.
Miała nadzieje, że przeczyta tam o swoich rodzicach. Od początku w jej głowie pojawiła się taka myśl. Ktoś mógł podzielić się z nią jakimiś tajnymi informacjami, ale to nie był obszerny list. Znajdowało się na nim kilkanaście słów i brak jakiegokolwiek wytłumaczenia. Przeczytała go kilka razy i uświadomiła sobie z czym ma do czynienia.

Dafne Greengrass

Draco Malfoy

Folison Multon

Gregory Goyle

Pansy Parkinson

Teodor Nott

 

Była pewna, że jest to tegoroczna lista Stowarzyszenia. Znajdowali się na niej wyłącznie Ślizgoni, wszystkich kojarzyła. Jednak dostrzegła jeszcze coś. Może nie znała ich wielu, ale zauważyła brak Crabbe’a i Blaise’ego. Na pewno byli czystej krwi, więc czemu ich ominięto? Lecz to mniej istotne. Miała spis osób i była przekonana, że to ktoś z nich stoi za tym wszystkim. Oczywiście, w własnych myślach od razu skreśliła Draco. On nie mógłby tego zrobić, może tutaj był inny, ale to nie on mógłby za tym wszystkim stać.
Rudowłosa stwierdziła, że będzie musiała przyglądać się każdemu uważnie. Skupi się na Teodorze, który zachowuje się według niej dziwnie. Za każdym razem, gdy spojrzy w jego kierunku na obiedzie to chłopak patrzy się na nią. Jest niemiły i opryskliwy, i wyjątkowo nie przepada za nią, jednocześnie sprawiając wrażenie, jakby czegoś od niej chciał.
Stwierdziła, że od razu musi podzielić się tymi informacjami z Potterem i Weasleyem. Na liście jest sześć osób, więc jakby każde z nich obserwowało dwie to może udałoby im się w końcu dowiedzieć czegoś istotnego. Teraz to było najważniejsze. Nie jakieś sprawy dotyczące osób, które od zawsze mieli ją gdzieś. Oni nie byli nic warci. Przynajmniej takie sentencje próbowała wmawiać sobie Leire.

 _______________________________________________________________________

Jeśli nie zrozumieliście czegoś z rozmowy Albusa i Minevry to pytajcie ;) Nie wiem, co więcej dodać. Chora jestem cały czas i nie mam na nic siły. Mogę zapytać jedynie, co myślicie o wizji sennej Panny Dumbledore? Ja wam mogę powiedzieć, że jest taki rozdział, nie pamiętam dokładnie, ale dwudziesty któryś tam, który ma swoje dwie wersje, zgadnijcie czym się różnią. 
Nie było dzisiaj piosenki, ale chciałabym wam coś pokazać, nieco ekscentryczne połączenie :)  Crystallize
I jak podoba się nowy szablon? :)


L.

11 komentarzy:

  1. Łoooł, zaczyna się rozkręcać. Ciągle mnie zastanawia te całe stowarzyszenie. Kogo ma wskazać Leire? I jaki związek z tym wszystkim ma ta szóstka osób. Aj, aj. Coś czuję, że będzie się działo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj :D

    Jestem, jak zwykle spóźniona, ale jestem ^^

    Pierwszy fragment - super! Dlaczego taką miłą dziewczynę chce ktoś pozbawić bliskich osób?! Dlaczego, ktoś chce ją skrzywdzić? Jestem ciekawska, dlatego mam nadzieję, że szybko to wyjaśnisz. Szkoda, tylko, że Leire jest z tym wszystkim sama. Te jej senne wizje kiedyś mogą się źle skończyć i już nie będzie tak dobrze jak w tym przypadku. Na pewno jest ktoś, kto może jej pomóc. Może Albus?
    Wiec jednak Albus nie chce pomóc Leire, a jeszcze bardziej wpakować ją w kłopoty. muszę chyba jednak cofnąć się do tyłu, bo nie do końca pamiętam o co chodzi z tym Stowarzyszeniem, ale wnioskuję, że to nie będzie przyjemne ani dla rudej ani dla Pottera. Pokazujesz Albusa w totalnie innym świetle, nie jako dobrotliwego staruszka, a tego prawidłowego człowieka jakim był, zawsze poświęcenie jest lepsze dla ogółu.
    Snape. Prawdziwy! Zimny, ale jednak taktowny. Powiedział tyle ile musiał. Troszkę rozbawiła mnie ta bezpośredniość Leire ^^

    Nowy szablon piękny!
    Całuję,
    Liley

    OdpowiedzUsuń
  3. "Była pewna, że do tego nie dopuści. Będzie go chronić. Nie stanie się on kolejną ofiarą. Tylko, że Ron we śnie nie był kolejny. Nie wyglądał tak jak Susan, Cho czy Ginny. Został potraktowany innym zaklęciem. Dlaczego? Potwór mówił, że odbierze jej wszystko. Tylko jaki miałby powód, żeby tak ją nienawidzić? Może nie była lubiana, ale żaby posunąć się do morderstwa? "
    żaby ^^
    "Ona została naznaczona do przeprowadzenia rytuału, który ostatecznie połączy trzy osoby w jedność. One miała przewidzieć ich cel, jednak nie była w stanie."
    a nie 'ona' zamiast 'one'?
    " - Jesteśmy ciekawe co cię do nas sprowadza. Tu raczej swojego rudego błazna nie spotkasz.
    Zakpiła Pansy i zmrużyła oczy. "
    hmm... nie lepiej byłoby to "zakpiła..." po myślniku po prostu?
    "- Widziałyście Draco? – odezwał się Blaise całkowicie, nie zwracając uwagi na pannę Dumbledore."
    nie będę tym razem poprawiała przecinków, ale ten strasznie mnie wkurza, bo powinien być przed całkowicie :) on sobie ze mnie kpi i nie chce się teraz dobrze przeczytać xd
    "Zabini pokiwał tylko głowę i puknął swojego kolegę w ramię, dając mu znak, żeby poszli go poszukać."
    głową
    "- Udaje pan, że mnie tu nie ma? Słabo to panu wychodzi, po raz trzeci czyta pan tą samą linijkę. "
    tę samą linijkę, odnosisz się do linijki w końcu :)
    "Severus mógłby ją zabić wzrokiem obecnie. Byli tu sami, a on nie był do końca poczytalny, a nikt z jej znajomych nie wiedział gdzie znajduje się dziewczyna. "
    te pierwsze zdanie dziwnie brzmi (jestem straszna o.O) Severus mógłby obecnie zabić ją wzrokiem? To tylko sugestia naturalnie. A dalej powtórzenie tego 'a', może zamiast drugiego można by dać 'i' czy coś xd
    "- Skąd… Ale jeśli wie pan, że lunatykuje to skąd pewność, że nie zrobię wtedy nikomu krzywdy? "
    lunatykuję
    "Oczywiście, w własnych myślach od razu skreśliła Draco."
    we własnych, bo własnych ma dwie spółgłoski na początku

    a tak poza tym bardzo często powtarzasz 'jej', 'ją', szczególnie w drugiej scenie, zerknij na to jeszcze raz ^^ nom i zastanawia mnie, czemu nagle w przedostatnim akapicie przeszłaś na czas teraźniejszy, skoro ciągle pisałaś w przeszłym o.O

    Już co do samego rozdziału, to był bardzo dobry, jak zawsze ^^ Zaczyna się coś wyjaśniać i bardzo mnie to cieszy :) I kurcze, też podejrzewałam, że to Snape... ale to byłoby zapewne zbyt proste xd i tyle tajemnic... tyle tajemnic! No nic, czekam na kolejny rozdział :)

    Co do tego już od ciebie, to ta rozmowa w ogóle jest niezrozumiała dla człowieka postronnego, ale oto raczej chodzi, więc o nic pytać nie będę ^^ Zamiast tego będę jedynie wyczekiwać kolejnych części :) . Natomiast co do sennej wizji Leire... Ron :( Trzeba będzie temu jakoś zaradzić, nie ma bata xd Zaś w związku z dwudziestym którymś rozdz. ... nie mam pojęcia o.O jest poniedziałek, ja już nie mogę myśleć xd
    dalej, piosenka ciekawa, miło się ją słuchało nawet o.O Choć taka inna jest :) . A szablon... hmm... ładny i przejrzysty, niemniej jednak poprzedni o wiele bardziej mi się podobał, był śliczny <3 W tym zaś te strony rozjechane jakoś mi się nie podobają xd tak, tak, kocham narzekać :) No cóż, przepraszam, że tyle marudziłam, przepraszam też, że teraz zaspamuję i powiem, iż zaprasza do siebie (na ff potterowski of course), jeżeli znajdziesz czas xd

    Pozdrawiam,
    Tris ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział dał mi do myślenia, a zwłaszcza fragment z rozmową dyrektora z Minevrą. Leire musi uwolnić moc z horkruksów, ale potrzebuje też szoku, aby wyzwolić w sobie większą siłę do tego. Dobrze to rozumiem? Coś mi się zdaje, że ten szok ma związek ze śmiercią Rona, którą przewidziała we śnie. Oby tylko jego śmierć była ustawiona tak, aby Leire ją zobaczyła, przeżyła szok i wówczas mogłoby się okazać, że chłopak jednak żyje. Inaczej mimo wszystko szkoda byłoby mi ich obojga, w końcu Leire straciłaby swoją miłość, a co gorsze wcześniej to przewidziała.
    Kiedy Leire pytała Snape'a, czy jest jej ojcem przez myśl przeszło mi, że Snape i Lily to jej rodzice. Ale skoro mistrz eliksirów tak szczerze zaprzeczył, to najwyraźniej się pomyliłam. Poza tym udzielił jej jednej ważnej informacji - nie jest spokrewniona z Voldemortem, co pewnie musiało być dla nią ulgą.
    Hm, może jest jakoś spokrewniona z Ailith, w końcu ich moce są podobne. Moja druga teoria to Lily i James, te rude włosy Leire dają do myślenia, chociaż pewnie się mylę ;)
    Lista również brzmi intrygująco. Ciekawe tylko co sprawiło, że wiadomość się otworzyła. Ech, Ty to umiesz wprowadzić do opowiadania tak wiele fajnych zagadek :)
    Życzę zdrowia i witam w klubie chorych!
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Coraz więcej zagadek dorzucasz. Na pierwszy plan w zasadzie wychodzą zdolności Leire i dlaczego ten potwór zainteresował się właśnie nią. Co mu takiego zrobiła, że chce ją pozbawić wszystkiego? I jeszcze chce zabić Rona, chociaż z innymi ofiarami tego nie zrobił.
    Właściwie chyba tylko McGonagall i Dumbledore wiedzieli, o czym rozmawiają, ale to dobrze, nie może być podane na tacy :P Również twierdzę, że to Ailith może być jakąś rodziną Leire, dar musiał jakoś przechodzić. Może ona pomogła Voldziowi w tworzeniu horkruksów, a teraz Leire ma to odkręcić?
    Scena z Leire i Snapem mnie rozwaliła. Chciałabym widzieć minę Severa, kiedy ktoś wparowuje mu do gabinetu i pyta o takie rzeczy xD Wiem, to nie miało być śmieszne, ale ja za dużo parodii się naczytałam.
    Niedobry Snape, wie, ale nie powie. Mógł się chociaż nie przyznawać do wiedzy, Leire byłoby prościej się pogodzić, że poszukiwania stoją w martwym punkcie.
    No i na koniec, jestem ciekawa, jakim cudem ten list nagle się otworzył. Miało to się stać w swoim czasie, ale czemu akurat teraz? ;) I co z tymi osobami z listy.
    Życzę powrotu do zdrowia ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj! ;*

    Miałam skomentować, ale jak zwykle nie miałam czasu i ochoty.. Haha, a do pierwszej w nocy bawiłam się gimpem. Ale w końcu jestem, wszyscy się cieszą. xD

    Zacznijmy od Twojej mowy autorskiej. Czym się różnią? Może w jednej Leire całuje się z Draco, a w drugiej z Ronem. Haha, jeśli tak jest, to jestem zdecydowanie za pierwszą wersją. W ogóle cały czas brakuje mi Malfoya(który raz to mówię?). Nie przejmuj się mną, ja mam obsesję, ale no.. dobra, jednak się przejmuj.

    Co do rozdziału - intrygujący, jak 2 poprzednie, których nie skomentowałam i chciałam to zrobić teraz, ale już ich nie rozróżniam i jestem leniwa. Już od dawna podejrzewałam, że Leire ma jakąś ukrytą moc i szczególnie zaskoczona nie jestem, natomiast szalenie ciekawi mnie ten związek z Ailith. Kim ona w ogóle jest? Domyślam się, że jakąś potężną czarownicą. Może rudowłosa jest jej jakąś rodziną? A może jest jej córką/wnuczką czy coś? Ogółem to ja mam podejrzenia, że to wszystko jest ze sobą związane i to bardzo - Stowarzyszenie, Leire, jej rodzice.. Tylko jak bardzo? Jejku jej, ja chcę się tego wszystkiego dowiedzieć. :(

    Podobała mi się scena ze Snapem. Ogółem to ja lubię Snape'a. Fakt, bywa chamski itd., ale na tym polega jego urok. Fajnie by było, gdyby miał jakieś większe znaczenie w opowiadaniu. Kurde, ja bym wszystkich chciała. xD No w każdym razie szkoda, że nie zdradził więcej Leire. Przynajmniej wiadomo, że on wie, a skoro on, to także inni nauczyciele. Gdyby panna Dumbledore się zawzięła, to może by się dowiedziała, ale podejrzewam, że to wyjdzie jakoś nagle. A tak wgl. czy Twoje opowiadanie to kryminał? xD

    Ostatnia scena jak najbardziej ciekawa. Kto podłożył list? Może Dumbledore? W ogóle, on zaczyna mnie już wkurzać. Jest.. taki, jak go Skeeter opisała w siódmej części HP. Nie myśli o tym, że komuś może się coś stać, że ktoś może zginąć, ale o korzyściach, jakie z tego wynikną. Jak to się nazywało? Większe dobro. Ale wracając do listu, to mam nadzieję, że to się wyjaśni. I co zrobi Leire? Haha, tyle pytań. xd

    Dobra, to tyle. Szablon cudowny, bardzo mi się podoba. I piosenka też fajna. xD
    Pozdrawiam, Pralinee. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak mi się tekst przewinął, że widziałam tylko pierwsze trzy nazwiska z listy. Moja pierwsza myśl to: o Boże! Jak to, Harry nie jest w Stowarzyszeniu? Ale później przeczytałam ciąg dalszy i okazało się, że to nie ta lista. Kto mógł wysłać ten list do Leire? Nie mam żadnego pomysłu.
    Najciekawszym fragmentem była rozmowa Dumbledore'a z McGonagall. Uwielbiam takie tajemnicze rozmowy nie widadomo o kim lub o czym. Mogę wtedy popuścić wodze wyobraźni próbując wyczuć, o co może chodzić. Nie wiem dlaczego, ale nie bardzo lubię Albusa. Traktuje ludzi jak pionki w swojej wielkiej grze. Nie liczy się dla niego ludzkie życie, ważne jest tylko, by on wygrał z Voldemortem.
    Szablon jest prześliczny, chociaż Tom wygląda staro na tym zdjęciu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. hah xd
    Rzeczywiście na początku myślałam, że Leire jest córką Snape'a i Lily, zmylił mnie kolor włosów, zastanawiałam się również, czy nie jest spokrewniona z Voldemortem, niemniej jednak, jakaś wieszczka w jej rodzinie musiała być.
    Strasznie zirytowała mnie postawa Dumbledore'a, ale chyba nie lubisz go idealizować, tak jak większość bloggerów, tylko przedstawiasz go tak, jak Rowling, jako człowieka, który potrafi poświęcić wszystko w imię wyższego dobra, ale dlaczego właśnie Leire? Naprawdę w ogóle mu na niej nie zależy? Chce wysłać ją na pewną śmierć, bez drogi powrotnej? Przecież, Leire powinna mieć jakiś wybór!
    Chyba nigdy nie zrozumiem, o co tak naprawdę chodzi z tym całym stowarzyszeniem, z jednej strony, wydaje mi się, że walczy przeciwko złu, ale nie tak jak Zakon Feniksa, którego serce stanowią osoby oddane oraz lojalne, a Dracona i reszty zdecydowanie nie można zaliczyć do tego jakże skromnego grona. I ciekawe, kto w ogóle nim przewodzi, skoro Dumbledore wspomniał, że na dniach dołączy do nich Harry, który ma naprawdę wiele do zaoferowania.
    To opowiadanie coraz bardziej mnie wciąga, naprawdę cieszę się, że cię znalazłam <3
    Pozdrawiam;*
    PS: Nadal nie mogę napatrzeć się na szablon ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Strasznie przerażające. Leire coś podejrzewa, ale nie wie co. Chce zaradzić czemuś, walczyć z czymś, czego nawet nie zna. Mam dziwne wrażenie, że to ona jest tym potworem. Pewnie to głupie, ale człowiek o 23 w nocy niewiele myśli. ;)
    Nie mogę się odnaleźć w tym całym Stowarzyszeniu. Niby czaję, ale w sumie nie. A co najgorsze, nawet nie wiem o co pytać! Zgroza! Widzę, stwarzasz nową Złotą Trójkę ^^ Czemu nie. Lubię Leire. I tą jej tajemniczość też. Chciałabym, żeby wyszło jej z Ronem. No, nie przeżyłabym gdyby w końcu okazało się, że będzie z Draco! Co chciałam jeszcze powiedzieć...
    Jestem ciekawa, czy odnajdzie swoich rodziców! Jakkolwiek, dobrze jest wiedzieć, czyją krew ma się w żyłach. Zachowanie Dumbledore'a jest skandaliczne, choć niewątpliwie Albus właśnie taki jest...
    Pozdrawiam,
    Eileen

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem, jestem! Przepraszam, że tak późno, ale straaaszny nawał miałam. Na szczęście dzisiaj zakończenie roku, więc chyba z następnym aż takich zaległości mieć nie będę, hehe ^^
    Ej, podoba mi się to! Wiesz, bardzo ciekawie to sobie obmyśliłaś! Myślałam, że także jak większość ludzi zaczniesz zmieniać dużo w kanonie i sprawisz, że to Leire ma zabić Voldzia, czy coś, ale nie! Ty dalej przypisujesz tę rolę Harry'emu. dziewczyna co prawda ma bardzo ważne zadanie, jest kluczowym punktem, ale mimo wszystko to nie oda pozbawi życia Voldemorta. i chwała Ci za to, pani! Bo ja lubię, jak ktoś jednak trzyma się kanonu chociaż w najmniejszym stopniu! A Ty właśnie tak robisz ^
    Lista Stowarzyszenia. Hmm.. ciekawe, czemu nie ma tam Crabbe'a. Kurcze, on zawsze był takim forever z Goyle'em i Draconem. A teraz nagle nie został w czymś uwzględniony. może to także ma jakieś większe znaczenie, co? Pewnie tak, bo inaczej nie wspomniałabyś o tym xd
    W ogóle po co ktoś przesłał jej tę listę? Albo chcą, żeby dziewczyna wiedziała, kogo się obawiać, albo dali jej tym znak, by się do tych osób zbliżyła czy choćby próbowała to zrobić, ab dostać się do Stowarzyszenia. Stawiam na to pierwsze, ale nie mogę być niczego pewna. To Ty jesteś autorką i Ty wszystko wymyślasz. Kurcze, naprawdę, bardzo mi się podoba pomysł z tą mocą horkruksów. Jeśli Leire nie uwolni mocy, to nie będą mogły być zniszczone. podoba mi się, no! Mam nadzieję, że jednak dojdzie do tego, co ma dojść. I że to nie ona zaatakowała Ginny! Harry by jej chyba nigdy nie wybaczył...

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak zwykle przepraszam za spóźnienie. Mam nadzieję, że teraz, gdy egzaminy się skończyły, będę szybciej komentować.

    Rozdział czytałam wielce zaciekawiona. Naprawdę jestem pod wrażeniem fabuły i tych wszystkich zagadek, które w niej utkałaś ;)
    Rozjaśniła się nieco sprawa celu wizji Leire. Dumbledore mnie rozczarował swoją postawą. Patrzy na Leire jak na broń, a nie człowieka. Wiedziałam, że to nie przypadek, że wziął ją z sierocińca! Ale jak mógł tak mówić o adoptowanej córce? Widzę, że jego hasło ,,dla większego dobra'' wciąż żyje.
    Ta rozmowa ze Snape'm(który w Twoim opowiadaniu jest całkiem ciekawy)...O rany, czytałam ją z zapartym tchem. W jednej chwili naprawdę pomyślałam, że mężczyzna jest jej ojcem...Na szczęście czy nieszczęście okazało się, że prawda jest inna. Ale wątek rodzicieli dziewczyny ciągle mnie nurtuje. Skoro panna Dumbledore nie jest spokrewiona z Voldemortem to zainteresowanie potwora jej osobą tłumaczę sobie tym, że postrzega ją jako zagrożenie.
    I ta lista Stowarzyszenia...Nie wiem, co o niej sądzić. Wszystko jest takie tajemnicze i zagmatwane. Czekam na rowiązanie tych licznych zagadek ;)

    OdpowiedzUsuń