sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 19



Gdy Harry i Ron dowiedzieli się o składzie Stowarzyszenia nie byli w stanie uwierzyć w słowa dziewczyny. Musieli na własne oczy zobaczyć list. Brunet poczuł ogarniającą go radość i od razu zaczął snuć różne teorie, a Weasley poczuł się dziwnie. Pamiętał cały czas swoją reakcje, gdy Szkarłatka przyniosła list. Teraz miał wyrzuty sumienia spowodowane tym jak wtedy postąpił. Jednak Potter nie pozwalał mu się długo zadręczać.
Każda z sześciu sylwetek przedstawionych w wiadomości została przez nich dokładnie omówiona. Gryfoni mieli wytypować osobę, która wydaje mi się najbardziej podejrzana. Harry postawił na Dracona i Ron wcale mu się nie dziwił, lecz rudowłosa miała swoje zdanie na ten temat. Weasley wybrał Pansy, ale natychmiast przemówił Potter, wspominając, że jest on uprzedzony do Parkinson, bo Ślizgonka zawsze dokuczała Hermionie. Z kolei Leire wskazała Teodora, który był według niej po prostu dziwaczny. Lecz obydwaj chłopcy zgodzili się, że pośród osób z tej całej listy jest on najbardziej „przyjemnym” czarodziejem.
Nie mogli ustalić jednego, porządnego tropu, bo kierowali się swoimi uprzedzeniami. Postanowili, że podzielą się i każdy zajmie się dwoma Ślizgonami. Leire wybrała Dracona i Notta. Na tego pierwszego jako jedyna nie wydawała wyroku, a ten drugi musiał być teraz pod jej stałą obserwacją. Potterowi przypadła Pansy i Dafne. Zawsze chodziły wszędzie razem, więc zadanie to nie mogło być wielkim problemem. Ronowi pozostali Gregory i Folison. Nie był z tego zbyt zadowolony, ale to był najbezpieczniejszy wybór dla niego.
Przez kolejnych kilka dni Gryfoni robili wszystko co mogli, by przebywać w okolicach Ślizgonów przez jak najdłuższy czas. Od czasu do czasu pożyczali pelerynę-niewidkę Harry’ego, żeby znaleźć się bliżej ich. W tym czasie dowiedzieli się co nieco o swoim naturalnych wrogach z czego momentami byli bardziej lub mniej zadowoleni.
Harry poszerzył swoje słownictwo, szczególnie dotyczące przymiotników, którymi można opisać Draco, Blaisego i Teodora. Momentami usypiał, słuchając pogaduszek dziewczyn. Ron miał pecha i raz wpadł na Goyla. Doszło do małej potyczki, po której został mały ślad na twarzy Weasleya. Z kolei Folison wydawał mu się koszmarnie zapatrzony w siebie i mocny jedyne w słowach. Odkrył też jego mały sekret – podkochiwanie się w Parkinson. Leire nie mogła upilnować Draco. Cały czas znikał jej nagle, unikał nawet jej spojrzeń. Zaczynała się bać, że może mieć on coś z tym wspólnego… a wtedy odkryła dziwactwa Notta! Co jak co, ale tego by się po nim nie spodziewała. Przy każdym spotkaniu traktował ją jak najgorzej, a gdy w rozmowie padało jej imię to chłopak nie pozwolił powiedzieć złego słowa na jej temat. To zaczęło ja przerażać, bo miała mocne podstawy do tego, by wierzyć, że chłopak się w niej zauroczył.
Prócz pewnego rodzaju szczegółów nie odkryli nic wartego uwagi. Ślizgoni żyli jak zwykli nastolatki, tyle, że byli na co dzień o wiele mniej mili i bardziej kłótliwi. Jednak nie pojawiła się żadna wskazówka, mówiąca, że ta a nie inna stoi za atakami.
Leire była tak uparta, by znaleźć coś poważnego na Teodora, że w pamiętniku miała wypisany jego plan zajęć to, co zazwyczaj jada, co lubi a czego się boi, za kim nie przepada a kogo uważa za przyjaciela. Gdyby ktoś zajrzał w jej notatki uznałby ją za świra. Ron próbował, lecz to nie było jego śledztwo.
Dziewczyna ginęła w tych kartkach, aż w końcu odłożyła wszystko na bok. Miała schować swój pamiętnik, gdy otworzył się on na starych notatkach. Przyjrzała się im uważnie i przeczytała wpis stworzony tuż przed przebyciem do Hogwartu. Była wtedy pesymistycznie nastawiona i twierdziła, że chce jak najszybciej wrócić do domu. Wypisała sobie sprawy, które zmusiłyby ją do powrotu. Głównie byłoby to złamanie którejś z zasad, które ustaliła z Albusem. Lecz jedna z nich o dziwo nie miała nic z nim wspólnego.
Cokolwiek się stanie, to nie będziesz płakać. Nie okazuj słabości, bo jeśli zaczniesz to zginiesz. A gdy uronisz łzy po raz trzeci to uświadom sobie, że to nie jest dla ciebie miejsce i powinnaś wracać.
Leire prześledziła w głowie ostatnie tygodnie. Dokładnie pamiętała, że płakała tylko raz i to w wyjątkowej sytuacji. Potrząsnęła energicznie głową, stwierdzając, że zastanawia się nad głupotami i miała schować pamiętnik, gdy dostrzegła coś. Całkowicie o tym zapomniała. Była to księga, którą podkradła Albusowi. Stara i dobrze schowana, więc musiała być cenna. Rudowłosa chwyciła ją natychmiast i zaczęła przeglądać. Na początku wydawało jej się, że znajdzie tu jakieś zaklęcia, ale pomyliła się bardzo. Były tu opisane długie historie razem z licznymi ilustracjami. Mówiły one o czarach, jednak jedynie o ich działaniu i konsekwencjach. Niektóre były tak straszne, że nawet nie podawano całych formuł.
Kilka opowieści wyjątkowo wstrząsnęło dziewczyną. Jedna mówiła o czarowniku, który chciał przygotować wyjątkowo okropną truciznę dla własnej żony. Nie podano wszystkich składników na wszelki wypadek. Lecz dokładnie opisano proces, który odbył się po zażyciu mikstury. Czarodziej wyważył źle składniki i kobieta, która miała po prostu umrzeć zaczęła gnić. Cały czas była żywa, jednak jej ciało psuło się. Po tym jak straciła dwie nogi i rękę poprosiła swojego kochanka by zabił ją.
Kolejna mówiła o kobiecie, która próbowała ratować swoje dziecko. Było pewne, że umrze, lecz ona nie chciała się z tym pogodzić. Wykorzystała pewne zaklęcie, zostało nawet ono podanie, oparte na pewnego rodzaju wymianie, jednak dziecko było już tak wykończone, że by odzyskało siły kobietę spotkał okropny los. Usnęła mimo iż jej ciało funkcjonowało dalej. Gdy inni czarodzieje wdarli się w jej umysł dowiedzieli się jak zadziałało zaklęcie, co nie zostało dokładniej opisane, ale widzieli coś jeszcze. Kobieta w swoich snach cały czas widziała swoje dziecko, które umierało na jej dłoniach. Za każdym razem jeszcze w okrutniejszych mękach. Matka śniła tak przez ponad sześćdziesiąt lat.
Ostatnia, z którą odważyła się zapoznać dziewczyna mówiła o zaklęciu, które wykorzystał pewien czarodziej. Był nieuleczalnie chory i jego życie miało dobiec końca, lecz nie był w stanie odejść. Wykorzystał on śmierć swojego jedynego syna, by przeżyć. Sam pozbawił go życia, bo zapragnął być nieśmiertelny. Jednak nie przewidział jednego. Pozostał w takim stanie, w którym był w momencie zabicia syna. Pozostało mu tylko dzielić wieczność ze swoją chorobą.
Miała serdecznie dość. Po co to Albusowi? Wolała nie wiedzieć. Schowała to do swojej szafli i zerknęła na zegarek. Podniosła się od razu i po chwili wybiegła z komnaty. Kompletnie zapomniała, że tego dnia umówiła się z Luną. Miały iść do tego ducha, na którego kiedyś natknęła się dziewczyna. Nie minęło dużo czasu, gdy Leire znalazła się w umówionym miejscu. Blondynka czekała już tam, wpatrując się w jakiś obraz. Rudowłosa zbliżyła się do niej i próbowała odnaleźć na nim jakąś postać, ale ona zniknęła. Przywitała się z Krukonką po czym ruszyła za nią. Nie wiedziała czy idą w jakieś określone miejsce, nie miała pojęcia jak odnaleźć tamten korytarz, ale wierzyła, że Luna zaprowadzi je tam.
Spacerowały kilkadziesiąt minut po szkole. Panna Dumbledore była już zmęczona i miała stwierdzić, by odpuściły sobie poszukiwania, ale wtedy Luna uśmiechnęła się delikatnie. Stanęła w miejscu i uniosła wzrok do góry. Leire zrobiła to samo i dostrzegła tego samego ducha. Przez jej ciało przeszły liczne ciarki, nie miała ochoty się do niego zbliżać, ale blondynka ruszyła już do przodu.
- Mogłybyśmy z tobą porozmawiać? – zapytała grzecznie Leire, ale została zignorowana.
Nie dziwiło ją to w ogóle, bo ostatnio było tak samo. Wykręciła oczami i czekała na jakiś ruch Luny. Krukonka zastanawiała się moment po czym zbliżyła się jeszcze bardziej.
- Ailith, chciałybyśmy porozmawiać o Tomie. – powiedziała delikatnie.
Jednak reakcja ducha była zaskakująca. Przez cały czas nie ruszała się z miejsca i nie zwracała uwagi na nikogo, a teraz? Uniosła się nagle do góry, wywróciła się do nich przodem i stanęła przed Krukonką, krzycząc.
- Nie wymawiaj jego imienia w mojej obecności! – Rudowłosa drgnęła i miała ochotę uciekać. Znała duchy od kilkunastu tygodni i nie była do nich tak przyzwyczajona jak inni.
- Dobrze – dodała ciszej Luna swoim piskliwym głosikiem. – Przepraszam, nie chciałam cię urazić. Ale czy mogłabyś nam powiedzieć, czy zostałaś wybrana do Stowarzyszenia Cienia?
To pytanie całkowicie skołowało ducha. Uniosła brwi do góry i wzbiła się w powietrze. Zastanawiało ją skąd dziewczyny posiadają tak tajne wiadomości, ale w końcu przytaknęła.
- Byłam wyjątkowa. Nie bez przyczyny trafiłam do Ravenclaw. Z łatwością chłonęłam wiedzę, a jakby tego było mało mogłam stwarzać nowe zaklęcia. Otrzymałam dar jasnowidzenia. Miałam przed sobą ogromną przyszłość. – Ailith wychwalała się, latając w kółko, ale ostatecznie ponownie wybuchła złością. – Głupia, zaufałam mu! Miałam posiąść wielką moc! U jego boku władać światem! Jednak nie byłam ze Slytherinu jak Utta! Nigdy jej nie lubiłam! Myślała, że to ona będzie mu towarzyszyć! Jaki ubaw miałam, gdy okazało się, że musiała opuścić okolice Hogwartu!
Nagle duch zaczął głośno się śmiać. Dziewczyny próbowały ją jakoś uspokoić, ale było trudno. Jeśli przez tyle lat milczała i te wszystkie emocje zebrały się w niej to w końcu musiał pojawić się punkt kulminacyjny.
- Byłam mu tak oddana! Jednak lepsza śmierć niż życie w niepewności, bo niewiadomo kiedy on przyjdzie odebrać zapłatę! Lepiej, że to mnie spotkało, przynajmniej nie wykorzystali mojej cennej księgi.
W tej chwili Leire uniosła brwi do góry. Było coś co miało służyć Stowarzyszeniu, lecz nie wpadło w jego ręce. Musiały tam znajdować się potężne zaklęcia. Prócz tego odkryli imię drugiej dziewczyny i byli pewni, że musiała ona odejść. Dziewczyny były zadowolone z tego spotkania, jednak gdy przyszło im uspokajać ducha nie było już tak wesoło. Ailith reagowała na większość działań okropnymi krzykami. Nic na nią nie działało. Luna próbowała z nią normalnie rozmawiać, lecz dla Leire był to dziwny pomysł.
- Przekaż te informacje Harry’emu i Ronowi. Ja się nią zajmę – dodała blondynka, a Gryfonka niepewne pokiwała głową. Miała już odejść, ale podziękowała jeszcze jej po czym próbowała jak najszybciej wrócić do Pokoju Wspólnego.

* * *

- Draco, musimy porozmawiać.
Te słowa dobiegały z ust z dobrze znanego mu Ślizgona – Zabiniego. Teraz brzmiał wyjątkowo poważnie. Na pewno nie miała to być pogaduszka dotycząca dziewczyn lub wycięcia jakiegoś kawału Gryfonom.
Malfoy odwrócił się do niego przodem i nawet nie odezwał się. Uniósł swoje spojrzenie i oczekiwał na jakąś wypowiedź. Domyślał się do czego dąży Blaise i ostatnio dostrzegł ogromną zmianę w jego zachowaniu, więc czekał jedynie na ten moment.
- Powinieneś z tym skończyć. Mówię ci to jako twój przyjaciel.
 Jednak to brzmiało raczej jak groźba. Dracon nie przestraszył się jej ani trochę i odpowiedział z nieco pogardliwym tonem.
- Wiem, co powinienem robić. Nie powinieneś mnie pouczać.
Tymi słowami sprawił, że Zabini ściągnął brwi i zacisnął usta w wąską linijkę. Poirytowało go zachowanie kolegi.
- Marnujesz ogromną szansę i stajesz po przegranej stronie.
Malfoy zaśmiał się tym razem. Zazwyczaj traktował innych Ślizgonów jak równych sobie, ale tym razem Zabini przeszedł swoje możliwości. Nie miał pojęcia o czym mówi, a miał czelność tak się do niego odzywać?
- Co ty możesz o tym wiedzieć? Ciebie nawet nie przyjęli, bo nie wiadomo kim był twój od siedmiu boleści tatusiek.
Wiedział, że wywołała gniew u Ślizgona, lecz okazał on się jeszcze bardziej nieobliczalny. Blaise czuł się poszkodowany, ponieważ Stowarzyszenie cały czas rozważało jego kandydaturę i był to dla niego świeży temat. Rzucił się na Draco i zaczął okładać go pięściami. Chłopak nie był gorszy. W tej chwili grupka innym uczniów z Domu Węża stała z boku z uchylonymi wargami. Wśród nich byli między innymi Teodor, Pansy i Dafne. Żadne z nich nie miało pojęcia czy oddzielać chłopaków czy nie.
- Zmieniłeś się! Jesteś teraz równie głupi jak Gryfoni!
Dorzucił Zabini i odepchnął blondyna. Wyjął już różdżkę i wycelował w niego, gdy ktoś zaklęciem „Drętwota” pozbawił go jej. Postać zbliżyła się do Malfoya powoli. Wcześniej Nott chciał pomóc mu się podnieść, jednak on zrobił to sam.
- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy, Zabini.
Kobieta raz spojrzała na chłopaka, a ten umilkł. Zacisnął zęby mocniej po czym odszedł, zabierając ze sobą grupkę Ślizgonów.  Z Draconem pozostali Nott i Ofelia. Był nadal wściekły, ale teraz przynajmniej czuł, że stoi pewnie na nogach. Dążył drogą, którą wskazała mu panna Higgs i nie miał zamiaru się teraz z niej wycofywać, nawet jeśli miałoby to skutkować odrzuceniem Ślizgonów. Oni po prostu zazdrościli, nie zostali wybrani. Trójka zniknęła razem, by zająć się swoimi tajnymi sprawami. Zmiana, która zachodziła w Draco została zauważona już przez innych, co oznaczyło, że przeszedł on ogromne postępy. Niedługo jako nauka miała dobiec końca. A on miał przejść jedynie kilka testów.

* * *

- Czyli, chcesz nam powiedzieć, że w szkole jest jakaś ważna księga? – zapytał Ron po dokładnym wysłuchaniu całej historii, a dziewczyna skinęła głową.
Mniej więcej skróciła im całą opowieść i wysnuła wniosek. Księga musiała znajdować się w Hogwarcie. W końcu dziewczyna tutaj zginęła, a wcześniej pracowała z Tomem. Musiała ją gdzieś tutaj ukryć.
- A może Luna wyciągnie z niej jeszcze coś? – powiedział bardzo niepewnie Harry, ale rudowłosa nie wyglądała na przekonaną.
- Ja mam nadzieje, że ona wróci cała i zdrowa. Ten duch był naprawdę nieobliczalny. – Wykręciła oczami, przypominając sobie jej zachowanie i w tej chwili wywołała uśmiech na twarzy Weasleya.
- Zastanówmy się. Szkoła może jest duża, ale nie ma tu nieskończenie wiele kryjówek. To na pewno jest prostsze niż nam się wydaje – stwierdził rozsądnie Harry, a Gryfoni przytaknęli mu.
Ich początkowe tory myślenia zeszły na Pokój Życzeń. Jednak wszyscy doszli do wniosku, że byłoby to za banalne i Riddle na pewno sprawdzał to miejsce. Musieli szukać czegoś innego. Przez jakiś czas rozważali też lochy, ale Ailith była Krukonką, więc nie powinna mieć tam wstępu.
Leire rozłożyła się wygodnie na kanapie i wpatrywała się w sufit, próbując na coś wpaść. Ron bawił się poduszką, którą po chwili rzucił w dziewczynę, by zwrócić jej uwagę, gdy zataczający kółka Harry odezwał się.
- Leire, myśl jak ona. Z tego co mówiłaś to zachowywała się jakby była wściekła na Sam-Wiesz-Kogo, ale jednocześnie jakby była zazdrosna. Myśl jak zakochana. Jakbyś chciała ukryć coś przed Ronem, ale jednocześnie mogłoby to być miejsce, na które w ostateczności tylko on może wpaść.
Te słowa na początku wybiły trochę dziewczynę z równowagi. Zerknęła na Weasleya po czym usiadła. Zacisnęła dłonie na kanapie i zaczęła się mocno zastanawiać. Gryfoni w tym czasie milczeli, mając nadzieje, że ona na coś wpadnie.
- Gdybym ja miała coś schować to ukryłabym to w miejscu cennym dla Rona, ale jednocześnie takim, do którego nie ma on często dostępu. W sumie nie wiem dlaczego, ale od razu przez głowę przebrnęła mi taka myśl.
Leire na moment posmutniała. Wyobraziła sobie siebie, Rona i Hermionę. Tylko, że to czerwonowłosa widziała się na miejscu Ailith. Może Ron by nie zrobił jej nigdy krzywdy, ale ostatecznie nie wybrałby jej. Nie miała pojęcia, czemu właśnie w tej chwili zrodziło się w niej to uczucie. Do tej pory nie wątpiła, a teraz gdy zaczęła. Zabolało ją to bardzo mocno. Opuściła wzrok, nie zwracając nawet uwagi na wymianę zdań chłopców.
- Więc może to jest schowane gdzieś u Ślizgonów. Przecież wiadomo, że On ceni sobie najbardziej czystą krew – Zaproponował Ron z kpiną w głosie.
- Nie miałaby tam wstępu. – Odrzucił jego argument Harry i zastanawiał się dalej, gdy nagle ich rozmowę przerwała dziewczyna.
- Portret Slytherina – dodała cicho. – Salazara. Wisi w gabinecie Dumbledore’a. Jeden z niewielu elementów ślizgońskich poza ich lochami.
Chłopcy unieśli brwi i od razu stwierdzili, że to może być to. Harry zaplanował, że pójdą tam jeszcze tej nocy. W końcu nie mieli wiele do stracenia. Nawet  prefekci już spali. Jeden dzień, a udało im się tyle dowiedzieć. To był dobry znak.
- Ron. Możesz przynieś moją pelerynę? Może się przydać.
Odezwał się nagle brunet, zerkając na dziewczynę, ale nie dając nic po sobie poznać. Weasley był tak podekscytowany, że pobiegł od razu po schodach na górę. Harry zajął miejsce przy pannie Dumbledore, która cały czas patrzyła się w podłogę, czując się strasznie.
- To wyobrażenie zabolało cię, prawda? – zapytał nieśmiało Harry. Nie był pewny czy powinien poruszać ten temat i to właśnie z nią.
- Bardzo. Chyba dlatego, że jest takie… realne.
Wydusiła z siebie dziewczyna. Ostatnimi czasy czuła się mniej odporna. Wiele rzeczy dobijało ją bardziej, niż przez jej całe dotychczasowe życie. Stała się bardzo delikatna na punkcie pewnych spraw.
– Nie oszukujmy się. Oni się znają kilka lat. My kilka tygodni. To tylko kwestia czasu jak…
Głos załamał jej się. Mimo iż Ron nie dawał jej żadnych znaków do tego by miała się martwić to w jej głowie cały czas pojawiały się opowieści Dumbledore’a, słowa innych, które były nieprzychylne ich związkowi. Czuła, że wszyscy są przeciw nim i próbowała patrzeć na wszystko realistycznie.
- Nie myśl tak. Znam Rona. Widziałem jak wyglądają jego… „relacje” z kobietami. Tak to nazwijmy, bo niektóre trudno nazwać związkami. – Potter uniósł kącik ust do góry, przypominając sobie Brown i tymi słowami wywołał przez moment uśmiech na twarzy Leire.
– Nigdy nie było tak jak z tobą. Nie patrzył na nikogo w taki sposób. Nie zachowywał się tak. Gdy spędziliśmy noc w twoim pokoju to nie mogłem poznać Rona. Nie był zbytnio wylewny, a tam miałem wrażenie, że zaraz twój stan doprowadzi go do łez. Cierpiał razem z tobą. Widać jak bardzo się zmienił pod twoim wpływem.
Harry mówił bardzo poważnie, ale jednocześnie powoli i delikatnie. Nie chciał dodać czegoś nieodpowiedniego, co mogłaby dziewczyna źle zrozumieć.
- Więc nie myśl nawet, że ot tak to wszystko może mu minąć. On naprawdę cię kocha.
Po tych słowach brunet uśmiechnął się szeroko i spojrzał w oczy rudowłosej. Widząc, jak ona zaczyna się powoli rozchmurzać, zaczął się jej przyglądać. Nawet zapatrzył się przez moment w jej zielono-szare oczy.
- Przypominasz mi mojego chrzestnego, Syriusza. – powiedział nagle, powodując wyraz zdziwienia na twarzy dziewczyny. Harry na początku też nie ufał Blackowi, ale później się do niego przekonał, tak samo było z panną Dumbledore.
Leire nie wiedziała, co powinna powiedzieć w tej chwili. Poczuła się trochę skrępowana, ale z drugiej strony bardzo wzruszona. Znała dokładnie historię Pottera i uznała te słowa za ogromny komplement. Nie wiedziała, co ją do tego skłoniło, ale w odruchu przytuliła chłopaka. Brakowało jej kogoś takiego odkąd Ginny trafiła do skrzydła szpitalnego. Harry okazał się dla niej ogromnym wsparciem za co podziękowała mu szczerze i, słysząc kroki Rona odsunęła się od chłopaka.
- Idziemy?

 _________________________________________________________________
Za ewentualne błędy przepraszam, ale już dwa tygodnie siedzę w domu chora. Ostatni raz tak miałam w podstawówce ;/
Odniosę się ogólnie do waszych komentarzy pod ostatnim postem. Jeśli sprawa z Stowarzyszeniem nie jest dla was jasna i nie rozumiecie, czemu raz mówię, że Harry jest jego przywódcą, a raz podaję listę Ślizgonów, na której go nie ma to oznacza, że nie czytaliście od początku. Nie zrozumiecie do końca sensu niektórych wydarzeń, jeśli czytacie od środka. A tym, którym się nie chce nadrabiać zaległości polecam przynajmniej przeczytanie rozdziału 10, w którym jest wytłumaczona kwestia Stowarzyszenia. Ale polecam poznanie historii w całości, bo od teraz wszystko będzie tylko jeszcze bardziej skomplikowane.
L.

7 komentarzy:

  1. Z rozdziału na rozdział wszystko coraz bardziej się komplikuje. Chyba będę musiała zacząć robić sobie jakieś notatki, żeby się w końcu nie pogubić.
    Bardziej od Stowarzyszenia zainteresowała mnie historia z młodości Voldemorta. Oczywiście, że nie wymyśliłaś jej bez powodu. Podejrzewam, że będzie ona miała wielkie wpływ na wyłonienie aktualnego Stowarzyszenia Cienia.
    Biedną Leire zaczynają dopadać wątpliwości. Ma w sumie trochę racji mówiąc, że Ron i Hermiona znają się od dawna. Tylu lat przyjaźni nie można od tak wyrzucić do kosza, bo jedno z nich nagle zakochało się w kimś innym. Myślę, że mimo chwilowego kryzysu, Hermiona ma duży wpływ na Rona. Mam nadzieję, że Gryfoni szybko odkryją, kto stoi za atakami, i Leire zostanie oczyszczona z zarzutów. Może wtedy Hermiona wreszcie się do niej przekona.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę głupio mi, ze nie skomentowałam ostatniego rozdziału, ale miałam to zrobić dzisiaj. Jednak Ty dodałaś już kolejny rozdział, z czego się oczywiście cieszę ^^.
    Rzeczywiście, z rozdziału na rozdział, sprawa staje się coraz bardziej skomplikowana i momentami sama się nieco gubię, ale po dłuższym przetrawieniu nowych informacji, wszystko jest w porządku ;D.
    Bardzo zaciekawił mnie Nott... czyżby on rzeczywiście zauroczył się w Leire? ;D A moze to co innego? Bo skoro nie pozwala nikomu źle się o niej wypowiadać, to jest dość jednoznaczne... ;p.
    Ogólnie cieszę się, że Harry zdecydował się zaufać Leire. Zaufanie Pottera to coś bardzo cennego... no i dobrze, ze nie łazi już za Mioną jak piesek. A właśnie, Hermiona! Co z nią? Co ona teraz kombinuje? Pojawi się w następnym rozdziale? :).
    W sumie, Leire ma trochę racji, że Hermiona i Ron znają się od lat, jednak wątpię w to, aby Ron ją zostawił. Harry ma rację - Ron jeszcze nie zachowywał się tak względem jakiejs innej dziewczyny.
    I co ze snem Leire? Czy on się spełni...? Merlinie, ile pytań! :D.
    I w ogóle, ciekawa jestem, czy znajdą tę księgę w gabinecie dyrektora... a może ktoś ich przyłapie? xd
    Ogólnie rozdział dobrze i niezwykle ciekawie napisany, a błędów nie zauwazyłam. Jednak ja na ogół jestem ślepa, więc wiesz :).
    Oh, no i musze pochwalić szablon. Jest świetny i ładna kolorystyka ^^.

    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawi mnie postać Notta. O co mu tak właściwie chodzi? Czy faktczynie Leire wpadła mu w oko? No cóż, niewątpliwie chciałabym więcej o nim poczytać i się tego dowiedzieć :)
    Wow, te historie o niebezpiecznych czarach wstrząsnęły także i mną. Były dość makabryczne. Gratuluję wyobraźni ;)
    Jeśli chodzi tego ducha...Był dziwaczny. Nazwałabym go niestabilnym psychiczne, ale aż mnie to tak nie dziwi, biorąc pod uwagę, co dziewczyna przeszła za życia.
    Portret Slytherina - no, niezłe miejsce na kryjówkę.
    Trochę mnie zaskoczyły wątpliwości Leire. Moim zdaniem to Ron powinien niepokoić się, czy jest właściwym chłopakiem w życiu rudowłosej - w końca ma przekonującego rywala. Ale trochę jednak rozumiem zazdrość o Hermione, bo Weasley i ona znają się wiele lat...Aczkolwiek ja nie wątpię w uczucia Rona, ani trochę ;)
    Końcowka rozmowa z Harry'm bardzo mi się podobała. Chłopak faktycznie początkowo nie ufał Leire, ale teraz wyraźnie się do niej przekonał. Teraz, kiedy Miona została na lodzie, że tak powiem, we chłopcy z Leire we trójkę stanowią piękny team. Zastanowiło mnie to porównanie do Syriusza...Jestem ciekawa, czy miało jakiś głębszy sens - czy to jakaś wskazówka na temat rodziców dziewczyny?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacznę robić notatki, bo moja skleroza nie pozwala mi niczego spamiętać. Ach, ta starość ;)

    Przede wszystkim - a to Ci szpiedzy! ładnie, ładnie. Dobrze poradzili sobie z zapoznaniem się ze swoimi wrogami. Jestem ciekawa, jakich epitetów nauczył się Potter! Sama chętnie poznałabym nowe ;)
    Luna luniasta! ^^ za co daję Ci ogromne 6+! lubię Lunę, taką jaka jest. ;) Spotkanie z duchem było przerażające. Czułam ciarki, kiedy o tym czytałam. Nie jestem pewna, jak zareagowałabym, gdybym takiego ducha spotkała - z takim temperamentem...
    Malfoy staje się silny. Boję się o niego. Nie podoba mi się ta cała Ofelia i jej nauki. Wydaje mi się, że Zabini dobrze mu radzi, a chłopak się nie potrzebnie unosi. Jakoś tak - no szkoda mi Blaise'a.
    Ron i odkochanie się w Leire? Jeśli to zrobię, to zabiję go drugi raz w swoim opowiadaniu!
    I zastanawiam się - co z Hermioną? Jak jej idzie śledztwo? No i Neville'owi. Ach, czekam na te chwile z utęsknieniem. Chcę wiedzieć, czy Leire jest potworkiem czy nie!
    Pozdrawiam,
    Eileen

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj ;)

    Wiesz jak strasznie Cię podziwiam za te fragmenty, kiedy chodzi o Stowarzyszenie? Trzeba mieć naprawdę rozhulaną wyobraźnie i pełen zasób wolnego czasu, żeby pisać takie rozdziały. Stworzyłaś taką tajemnicę, której nie da się tak łatwo odplątać jak by się chciało. Dosłownie, wszystko jest u Ciebie tajemnicze, nawet Ci szpiedzy z początku rozdziału ^^

    Najbardziej żal mi było Rona, kiedy dostało mu się przez przypadek od Goyla. Temu to się za wszystko dostawało! Więc już niem wiem, czy Stowarzyszenie jest złe czy dobre, po wielkiej kłótni Dracona i Zabinniego, mam mieszane uczucia, po której stronie stoi sam Dracon :D Ale ja chcę wierzyć, że on będzie dobry ^^!

    Ach, Ronie! Wiedziałam, że to postać empatyczna, ale po tym co powiedział Harry, tylko mnie to umocniło w tym przekonaniu. Leire i Wesley, naprawdę się kochają. I wtedy, kiedy Ron i Harry spali w pokoju Leire, ta jego troska była taka prawdziwa. Przepraszam, coś nie potrafię dzisiaj zdobyć się na sensowne słowa.

    Całuję i życzę weny!
    Liley

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet jak już nadrobiłam całą historię, to i tak te nowe rozdziały czytam z opóźnieniem o.O Nie mam pojęcia dlatego :< Nom, ale co do rozdziału. Hmm... Luna i ten duch, ciekawa scena, fajnie opisana jak dla mnie. I przynajmniej mają jakąś nową wskazówkę, to zawsze coś. Szkoda mi było Leire, gdy zaczęła wyobrażać sobie tamtą scenę... a jeszcze przy okazji leciała mi w tle taka nastrojowa, smutna muzyka, tak fajnie się wpasowała :) Dalej, w końcu chłopcy mają plan działania, ciekawe czy dobrze kombinują z tym portretem. tak poza tym, ciekawie snują podejrzenia, a nikt nadal nie wie... choć martwi mnie zachowanie Draco, ja na razie jestem przeciwko Teodorowi... sama nie wiem czemu o.O Jakoś taki kaprys chyba.. kobieca intuicja, która nie wypala pewnie xd Poza tym ciekawie wymyśliłaś te historie z książki... przejmujące takie. Ah i porównanie do Syriusza, jak ja kocham Blacka <3 wystarczyła o nim taka wzmianka, a już się uśmiachałam ^^

    Nom, ale poza tym masz wiele błędów, zazwyczaj literówek, radziłabym, jak już będziesz miała czas i chęci, jeszcze raz zajrzeć do rozdziału. ja ostatnio znowu wszystkie sprawdzam... i mimo iż robiłam to już kilka, jak nie kilkanaście razy, to za każdym razem praktycznie coś znajduję... jakaś magia xd To jakieś małe złośliwe chochliki nam zmieniają teksty na pewno xd

    Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że będzie niedługo ^^ I że tym razem przeczytam go od razu, a nie będę tak zwlekać xd

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj,
    jestem późno. Za późno wszędzie, za późno tutaj, za późno u siebie na blogu nawet.
    Błędy, nie błędy, ja się na nich nie znam. Moje opowiadanie samo w nie obfituje, a u kogoś nie dość, że zwyczajnie ich nie widzę, to nawet nie szukam:)
    Bohaterka rozdziału: LUNA. Ja nie wiem jak to się dzieje, ale jej postać (btw budząca PRAWIE w każdym ogromną sympatię) nawet jeśli pojawia się na chwilę, to skrada serca czytelników... Tutaj, stało się to samo. Spotkanie z duchem fantastyczne, naprawdę dobra akcja, gratuluję pomysłu.
    Draco jakoś dziś blado. Fajnie, że pojawia się Teo. Samo wspomnienie jego imienia, budzi we mnie przyjemne emocje;) Kiedyś nawet pisałam opowiadanie o nim i o Hermionie, szalony pomysł xd
    Ronald na plus. Udało Ci się mnie do niego przekonać, naprawdę jest najjaśniejszą perełką Twojego opowiadania.
    Pozdrawiam i życzę weny:):*

    OdpowiedzUsuń